[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przysięgam wam, że Chessa nie zatrzyma słońca! A teraz zamknijcie uszyna jej namowy i śpijcie.Ciekawiście, czemu Turella kazała wam ją przyprowadzić? Powiem wam! To zpowodu jej siły, to dlatego, że jest tym, kim jest, musi poślubić Ragnora i przejąć panowanie z rąktego głupca! Kiedy Chessa zacznie władać państwem duńskim, Sasi przestaną być zagrożeniem.Nawłasne oczy widzieliście jej potęgę.Pomyślcie o tym, zanim zaśniecie!Chessa roześmiała się beztrosko.- Kerek sam sobie zaprzecza! W którą z jego dwóch bajeczek uwierzycie? Spójrzcie na mnie! Czyktóryś z was naprawdę skłonny jest wierzyć, że dopuszczę do małżeństwa z Ragnorem? - Splunęła wpłomienie, aż rozżarzone węgle zasyczały.- Własnymi rękami przywiodę państwo duńskie do ruiny.Jeśli będzie trzeba, osobiście wydam je na łup Sasów! Nie jestem tą, którą chcielibyście na żonęwaszego króla!- Niech lepiej zdechnie ten nieszczęsny głupiec - rzucił któryś z wojów, a inni się z nim zgodzili.- Tak, tak, zabijemy go!Chessa westchnęła.W ich umysłach wyczuwała tyle rozmaitych prądów.Sama nie wiedziała, w którąstronę pożeglować, jakie sugestie okażą się skuteczniejsze.Postawiła na magię, potem użyła grozby, żezabije Ragnora - nic nie działało.Ci mężczyzni pragnęli jego śmierci.Zerknęła na Kereka, któryprzyglądał się jej z uśmieszkiem na ustach.- Księżniczka przedstawia dla nas wielką wartość.A teraz pora spać.Niedługo zacznie świtać.Chessa zasnęła, choć z całych sił opierała się zmęczeniu.Spała głęboko, nic jej się nie śniło iobudziła się dopiero wtedy, gdy Kerek potrząsnął ją za ramię.- Księżniczko, popatrz na to wspaniałe słońce! - W jego głosie brzmiało zadowolenie.a może ulga?Nie umiała powiedzieć. Jasne pełne słońce, tak jak obiecywałem.Promienie słoneczne przypiekały nawet o tej porannej godzinie.Blask był tak silny, że nie możnabyło bez zmrużenia oczu patrzeć w złocistą tarczę.Poniżej rozciągała się mroczna głębia jeziora, gładkai nieskalana.Po barkasie nie było ani śladu.Chessa uśmiechnęła się zwycięsko.- Teraz Cleve z łatwością nas odnajdzie.Nie mamy łodzi! Czy zamierzasz piechotą dojść do Yorku?A może polecimy tam jak ptaki?- Popatrz, księżniczko!Podążyła wzrokiem za jego wyciągniętym palcem.Znajdowali się u wylotu wąskiego kanału, a zarazza nim dostrzegła zabudowania Inverness.Rozczarowanie było tak gorzkie, że poczuła gorzki ucisk wgardle i omal nie wybuchnęła płaczem.- Chesso, przestań się opierać.Poddaj się losowi! Będziesz wiodła bardzo przyjemne życie, otoczonaluksusami, o jakich tylko zechcesz zamarzyć.Jeśli zapragniesz kochanka, sam ci go przywiozę, aledopiero wtedy, gdy dasz potomka dynastii, a księstwu następcę tronu.Nie martw się o los dziecięcia,choć jego ojcem jest Cleve.Nic mu nie będzie grozić, a tobie będzie wolno mieć tylu kochanków, iluzechcesz.Wiesz przecież, że Turella tak robi?Mężczyzni pokrzykiwali radośnie i wymachiwali ramionami.Naprędce doprowadzili do porządkuprzekrzywioną odzież i zasypali żar piachem.Ale Chessa wciąż czepiała się złudnej nadziei.- Straciłeś barkas.Jak dostaniesz się do Yorku? Ukradniesz łódz?- Mam coś lepszego - odparł Kerek, otrzepując dziewczynę z piachu.Zabrał koc i starannie zwinąłgo w rulon, ujął Chessę pod łokieć i gwiżdżąc wesoło, pociągnął ją na czoło pochodu.Swoim ludziomrozkazał ostrym głosem: - Baczcie, by nie napadli nas banici! -Ruszył zamaszystym krokiem pokamienistym brzegu.Chessa zaklęła brzydko.Wczesnym popołudniem dotarli do Inverness.Przez cały dzień utrzymywała się ciepła słonecznapogoda.Twarze wędrowców owiewała łagodna bryza.W mieście Kerek kupił Chessie suknię barwionąszafranem i wierzchnią tunikę w nieco jaśniejszym odcieniu, a do tego dwie prześliczne brosze,arcydzieło rzemieślników z Orkadów, do spięcia szat na ramionach.Dał jej też grzebień z kościrenifera i polecił staruszce łaziebnej nie tylko wykąpać Chessę, ale też pięknie uczesać.- Czemu? - dopytywała się dziewczyna, lecz Kerek potrząsnął głową i nic nie powiedział.Stanął nastraży u wejścia do łazni, a jego ludzie tymczasem, uszczęśliwieni, kręcili się po targu.Srebrne monety zYorku były tu cenioną walutą, którą mogli zamienić na wszelkie towary.Słońce chyliło się już ku zachodowi, gdy Kerek wyprowadził swoją drużynę przez potężne wrota.Skierowali się w stronę portu.- Chodz, księżniczko!U nadbrzeża czekała łódz z podobizną czarnego kruka, wyrzezbioną misternie na dziobie.Byłaobszerna, a na pokładzie stało chyba z pięćdziesięciu mężczyzn, przypatrując się nadchodzącycm.Jeden z nich krzyknął:- To Kerek! Przyprowadził dziewczynę! Na bogów, a więc udało mu się!Olbrzym pociągnął ją do trapu zbitego z nieociosanych belek, mocno powiązanych grubymilinami.Popchnął ją lekko w górę schodni.Zeskoczyła prosto na deskę, biegnącą przez całą długośćpokładu.Chessy nie zdziwiło, że część rufy została pokryta plandeką i przeznaczona na zapasy,lecz była zaskoczona, gdyż zadaszona przestrzeń okazała się niezwykle obszerna, a grubą tkaninęsłużącą za dach pomalowano w wesołe biało-czerwone pasy.Podobny wzór zdobił wielki żagiel.Kerek wyszeptał jej do ucha:- Powiadasz, żeś czarownica, zdradz więc, kogo spodziewasz się spotkać?Pokręciła głową, a on popchnął ją łagodnie przez otwór w płachcie.Pod plandeką, na przepięknierzezbionym fotelu, siedział Ragnor.W dłoni trzymał puchar z bladoniebieskiego szkła.Tuż zatronem stała Turella, położywszy dłoń na ramieniu syna.- Witaj, Chesso! - Król wzniósł puchar w geście pozdrowienia i wypił do dna.Odstawił pustenaczynie i beknął, szczerząc zęby w szyderczym uśmiechu.- A więc zjawiłaś się.Wątpiłem, czyKerek zdoła tego dokonać, gdyż to właściwie już zgrzybiały starzec i matka zbyt wielką pokładawiarę w jego możliwości.Ale rzeczywiście przywiódł cię do nas.Nie okazałaś się specjalniesprytna, co, Chesso?Turella skłoniła głowę w stronę Kereka.- Dzielnie się spisałeś.Wprawdzie oczekiwaliśmy was nieco wcześniej.Zaczynałam sięniepokoić.- Księżniczka miała w zanadrzu rozmaite sztuczki, łaskawa pani.Przywołała bestię mieszkającąw Loch Ness, która zmusiła nas, byśmy przedwcześnie przybili do brzegu.Dalej do Invernessmusieliśmy iść na piechotę.- Bestia? - Ragnor pochylił się i wyraznie zbladł.- Owszem, potwór z Loch Ness.naprawdę istnieje.- Nigdy w to nie wątpiłam - oświadczyła Turella.- Ale udało ci się mimo wszystko, Kereku.Księżniczka wygląda olśniewająco.Wasze przygody wcale jej nie sponiewierały!- Zadbałem, by ją stosownie przystroić, pani.To piękna niewiasta, nieprawdaż, królu mój? -Potem opowie Turelli całą prawdę.już po ceremonii zaślubin, gdy Ragnor i Chessa staną się parąmałżeńską, a on i jego pani nareszcie będą mieli okazję porozmawiać w cztery oczy.Ciekaw był,czy ta mądra kobieta uwierzy we wszystko, co zaszło w czasie przeprawy, czy też uśmiechnie sięswoim zagadkowym uśmiechem i zmilczy.Ragnor dopiero teraz spojrzał na matkę
[ Pobierz całość w formacie PDF ]