[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyglądał jak martwy. Stan chorego był agonalny.W tej sytuacji operacja byłatylko beznadziejnym wysiłkiem lekarzy dla ratowania ży-cia, ale jak długo człowiek żyje, lekarz ma obowiązek rato-wania.Kiedy ranny został już rozebrany i ułożony na wóz-ku, mającym zawiezć go na salę operacyjną, w pewnymmomencie zaczął wypowiadać jakieś słowa.Początkowo były to zupełnie nieartykułowane dzwięki.Pózniej można było rozróżnić poszczególne słowa.Pamię-tam, powtarzał wielokrotnie: Baśka, Baśka.Wymieniałrównież inne imiona kobiece, ale Baśka powtarzało sięnajczęściej.W pewnej chwili powiedział zupełnie wyraznie:Zabił mnie.Więc jednak odważył się.Znowu z ust rannegowydobywały się jęki i bezładne dzwięki, aby za chwilę gło-śno zawołać: Nie Baśka, nie Pawelski.Słowa: Nie Pawelski powtórzył wielokrotnie.Spytałam się: kto pana zranił? Kto to zrobił? Nie otrzy-małam odpowiedzi.Wreszcie wydało mi się, że zrozumiałmoje pytania, bo znowu wymówił: Milicja, niech go milicjasama szuka.Ja wiem.Zabił.Nienawidził.Nie Pawel-ski.Baśka strzeliła.Nie Baśka.Ja wiem.On.NiePawelski.Baśka. Słowa te słyszała i zapamiętała rów-nież siostra Wartecka.120Chory, wyraznie zmęczony tym wysiłkiem, zamilkł i wczasie przewożenia na salę operacyjną nie wymówił anisłowa.Kiedy zaczęła się operacja, Zaremba żył jeszcze, leczzmarł w czasie trwania zabiegu.Na pytanie prokuratora wyjaśniam, że ranny był nie-przytomny i wypowiadane przez niego słowa były majacze-niem człowieka znajdującego się w agonii.Nie mogę rów-nież stwierdzić, czy w czasie zadawania umierającemupytań nastąpiło chwilowe odzyskanie przytomności luci-dum intervalum czy zrozumiał sens moich pytań i czyświadomie na nie odpowiadał.W każdym razie zaraz po-tem umilkł i nie odpowiadał, mimo że ponawiałam pyta-nia: Kto zabił? Powiedz nazwisko zabójcy! O ile sobieprzypominam, sporządziliśmy na żądanie milicji kartę zopisem wszelkich zabiegów dokonywanych dla ratowaniażycia Zaremby.Na tej karcie odnotowany jest czas przy-wiezienia rannego do naszego szpitala i dokładny czas zgo-nu na stole operacyjnym.Bezpośrednią przyczyną zgonubyła rana osierdzia i krwotok wewnętrzny.Na pytanie prokuratora, dlaczego dopiero teraz zgłosi-łam się do prokuratury stołecznej i ujawniłam wypowie-dziane przez umierającego słowa, wyjaśniam, że nie przy-wiązywałam do tych wypowiedzi żadnego znaczenia.Lu-dzie będący w agonii niekiedy wypowiadają słowa i zdaniabez związku.W dwa dni pózniej wyjechałam na urlop doBułgarii.Nie czytałam polskich gazet i nie wiedziałam, żepo zabójstwie został aresztowany i podejrzany o ten czynczłowiek noszący nazwisko Pawelski.Dopiero w parę121tygodni po powrocie do kraju, podczas jakiejś rozmowyktoś przypadkowo poruszył temat zbrodni w teatrze i wte-dy wymienił nazwisko domniemanego mordercy.Skojarzy-łam sobie to nazwisko ze słowami wypowiedzianymi przezumierającego i po naradzie z ordynatorem szpitala, któryuznał, że należy okoliczności zgonu ujawnić władzom, zgło-siłam się do prokuratury.Wyjaśniam, że nie znam żadnego mężczyzny o nazwi-sku Pawelski, w szczególności nie znam inspicjenta teatruColosseum, Jerzego Pawelskiego.Na pytanie prokuratora stwierdzam, że ranny bardzowyraznie wymawiał Nie Pawelski i pomiędzy przecze-niem i nazwiskiem nie robił żadnej przerwy.Brzmiało tobezwątpienia jako zaprzeczenie, jakoby sprawcą zabójstwabył wspomniany Pawelski.%7ładnych innych nazwisk chorynie wymieniał.Wymawianych imion kobiecych nie przy-pominam sobie, bo było ich dużo.Imię Baśka powtarzałosię kilkakrotnie i dlatego je zapamiętałam.Nie, nie notowałam wówczas slow wypowiadanychprzez konającego.Cytuję je z pamięci, jednakże doskonalesobie przypominam, że nazwisko wypowiadane wówczasbrzmiało Pawelski.Również było dla mnie jasne, że umie-rający nie chciał czy też nie mógł wymienić nazwiska mor-dercy.Wyraznie powiedział: Niech go milicja sama szuka. Powtarzam jednak, że nie mogę stwierdzić, czy ranny byłw tyra momencie przytomny i zdawał sobie sprawę z treściswoich słów.Nic więcej w tej sprawie nie jest mi wiadome.Prokurator przestał czytać
[ Pobierz całość w formacie PDF ]