[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Brak zaufania z twojej strony do urzędnika drugiegostopnia oraz brak dyscypliny ze strony XLI wydaje mi się niezrozumiały.P.AM.CAES..Głośno do Gajusza Tyberiusza Poncjusza Piłata Cezara: Miałem rację, cezarze? Więc jednalk zdradził cię.A jeśli nawet jeszcze nie uprze-dził o twoich zamiarach tego Greka, to jest pewne, że nie wykona twojego rozkazu.Jesteś osaczony.Jesteś bezbronny ale to złudzenie.Jeszcze rozpędzisz tę bandę Se-janów.GAJUSZ TYBERIUSZ PONCJUSZ PIAAT CEZAR: Uważasz, że zdradził mnie dla Hegezynosa? Jeśli lak to dlaczego ten Grek prze-syła nam raport, który był przeznaczony dla niego samego? W tym tkwi sprzeczność.PONCJUSZ PIAAT do Gajusza Tyberiusza Poncjusza Pilata Cezara: Nie ma.A raczej byłaby, gdybyśmy nie polecili o ile pamiętasz obaj Trasyl-losowi tu, w naszym atrium, by uprzedził swojego ziomka, że osoba mordercy Baruchabar Symeona dla niektórych spośród %7łydów wydaje się wątpliwa.GAJUSZ TYBERIUSZ PONCJUSZ PIAAT CEZAR: Sądzisz więc?.209PONCJUSZ PIAAT do Gajusza Tyberiusza Poncjusza Piłata Cezara: %7łe Hegezynos stał się wobec nas znowu lojalny, a twoim, Sejanem jest teraz XLI.GAJUSZ TYBERIUSZ PONCJUSZ PIAAT CEZAR z ponurym, kostycznymuśmieszkiem na swej kamiennej, ściślej marmurowej twarzy: Pamiętasz, co zrobiłem z Sejanem? A z przyjaciółmi Sejana?SOKRATES w pamięci Poncjusza Piłata, fikając kozła: Amici Caesaris et Seiani.Piłat wstaje z fotela.Podchodzi do popiersia Tyberiusza.Chwilę przygląda mu się.Zdejmuje z głowy diadem i wkłada go z powrotem na łysą głowę cesarza.Klaszczew ręce.Wchodzi niewolnik i na kolanach uderza czołem o ziemię. Posłać po Hegezynosa! rozkazuje mu Piłat.Przypomniał sobie, jak pienią-żek, zataczając spirale, podskakiwał po mozaikowej posadzce, a Hegezynos gonił go naklęczkach. Biegnij, Greku usłyszał swój głos czy uważasz siebie jeśli można cizadać to pytanie za istotę wielką, czy za nędzną?210Wie, że jego małe brązowe oczka błyszczą złośliwie.Ton głosu jest zgryzliwy, nie-przyjemny, a Hegezynos ma zapewne ochotę chlusnąć w te oczka winem niesionymprzez dwóch niewolników w wielkim dzbanie.Wie jednak, że Hegezynos zdobędzie sięna spokój.Jego cały los zależy teraz od tego spokoju. Czy wiesz ciągnie że mógłbym tak uczynić, żebyś nie wyszedł stąd, z fortuAntonia? Udowodnić ci, na przykład, że bierzesz pieniądze od sztyletników? Wiem, że mógłbyś to zrobić, przyjacielu cesarski. A więc nie jesteś tak podły, jak sądziłem.Nie tylko strach przed wysłaniempenterą z powrotem do Syrakuz każe ci tak miło spędzać ze mną czas.Boisz się o życie,to już bardziej zrozumiałe, właściwie całkiem ludzkie.Są, mój Greczynie, dwa rodzajebestii.Wyrachowana wtedy można przewidzieć jej poruszenia, a przewidziawszyje udaremnić lub dojść z nią do porozumienia.Druga, to żywioł, którego niepodobnaprzeniknąć ani też z nim pertraktować.Pozostaje ulec jej lub ją spętać.Ty którą jesteś? Obiema. Bardzo zręczna odpowiedz.Boisz się mnie?211Hegezynos na klęczkach potwierdza ruchem głowy.Piłat czuje, że jego wargi ukła-dają się w grymas okrucieństwa.Skąd w nim tyle nienawiści? myśli zapewne Hegezynos to człowiek, chory.Wpadłem w ręce szaleńca.Nikczemnik, pies myśli on sam, Piłat.Zalewa go, dusi wściekłość.Teraz upoka-rza się na mój rozkaz bezwstydnie, a potem będzie spiskował, bruzdził i kradł jak oniwszyscy, jak Epifanes.Ufać im, rzecz jasna, nie warto, a jednak jest się od tych kreaturuzależnionym.Kto jest w zarządzie kolonii? Same szumowiny, ludzie, którzy chcą jaknajszybciej zrobić pieniądze lub karierę.Te same słowa słyszał w Rzymie.Było to mniej więcej w rok po historii ze złoty-mi orłami.Ujrzał znowu spiczastą, zwiędłą twarzyczkę podobną do lisiej mordki, niepozbawioną przy tym pewnego akcentu dumy i uporu.Jest teraz przed nim.Wpatrujesię w tę głowę, tak samo zwieńczoną diademem, ta jednak jest nieruchoma, kamienna,podczas gdy tamta żywa, w nerwowych drgawkach i spazmach, o brązowych oczkachzgonionego liska trwożnych i latających to znów przez moment wykuta jakby z ka-212mienia, tyle że są to słowa zwrócone tym razem do niego samego, do Poncjusza Piłataz tytułem przyjaciela cesarskiego, przyjaciela więc lisiej mordki.Przeniknęła go nagle myśl: czy on w ogóle może mieć przyjaciół? To znaczy tychprawdziwych, nie zaś tytularnych?Leży na sofie podparty łokciem i podnosi tak jak wówczas kubek do ust.Trzypłaszczyzny czasu nakładają się na siebie. Twój przyjaciel, Sejanie słyszy skrzek, wydaje go zaś lisia mordka w diade-mie zniszczył Judeę.Dziwić się potem, że %7łydzi skarżą się na zdzierstwa i urządzająterrorystyczne zamachy.Tysiące sestercji.To przecież nie jest sumka, na bogów, jakmyślisz, co ten łajdak zrobił z tymi pieniędzmi? Uprzedzałem cię, Piłacie słyszy skrzek z drugiej strony, że już lepiej braćłapówki od %7łydów, aniżeli niszczyć cały kraj nadzwyczajnymi cłami, ale ty, zdaje się,czynisz i jedno i drugie? Sejanie mówi on sam, czując zarazem, jak ślina zasycha mu w ustach, a głoszaczyna brzmieć głucho nie wiem, co się stało z tymi pieniędzmi.213Widzi przed sobą urzędników tych przebiegłych wypomadowanych Greków i po-borców podatkowych Judejczyków, z których każdy ma udział w zysku, których zaśszczerze nie cierpi, podobnie jak Sejan.Znał ten mechanizm i podziemne kanały pro-wadzące od jednej grupy do drugiej, omal widział, jak tysiące sestercji rozchodzi sięwśród nich i znika.Nie ukrywał przed sobą, że i on przybył tu po to, by zbić majątek.Postanowił, że to zrobi, nie niszcząc jednak kraju, lecz wysysając go łagodnie, planowo,niedostrzegalnie.Miał swoją koncepcję eksploatacji.Była to wprawdzie droga dłuższa,lecz o wiele bardziej bezpieczna.To jednak, co się stało, było już bezczelnością, kata-strofą.Judea jest zrujnowana
[ Pobierz całość w formacie PDF ]