[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pokiwałyśmy głowami.Lepiej stracić okulary niż życie,nie ma wątpliwości.- To jeszcze nie koniec - westchnęła Nora.- Okazało się,że nie zabrałam kluczy.I zatrzasnęłam za sobą drzwi dodomu.- Przecież macie dzwonek? - Nie rozumiałam problemu.- Była szósta - przypomniała mi Gośka.- Chłopcy spali,prawda?- Spali.- Nora pokiwała głową, coraz energiczniejwyrabiając odruchowo wielką kulę gliny.- Dzwoniłam iwaliłam pięściami, psy sąsiadów szczekały, Pysia drapała wdrzwi jak szalona i piszczała.A chłopcy nic.Wciąż spali.Pysia przecież piszczy co rano, od piątej.To suka poprzejściach.- Jak my wszystkie - odezwałam się, chyba nienajmądrzej.Marta zmroziła mnie wzrokiem.- Julek opowiadał mi potem swój sen - mówiła dalejNora.- Znił, że przed naszymi drzwiami stoi kolejka ludzi.Naciskają dzwonek, każdy osobno, on wpuszcza tę osobę,która dzwoniła, zamyka drzwi, a wtedy dzwoni następna.Zastanawiał się nawet, czy to ma cokolwiek wspólnego zsymboliką przejścia.Jakby nie wystarczało, że ma mnóstwowspólnego z tym, że jego matka od kwadransa dzwoni dodrzwi!Nie mogłam się powstrzymać od śmiechu.Co za historia!- Ale w końcu weszłaś.- Gośka wyraznie chciaławysłuchać całej opowieści, od początku do końca.- Jak?- Jonasz, najbardziej obowiązkowy z moich synów, miałnastawiony budzik.Usłyszał alarm i chwilę pózniej usłyszałteż, że walę w drzwi.Oczywiście uczyłam go, żeby nikomunie otwierał, więc obudził Jędrzeja i Julka.A kiedy zobaczyli,kto stoi pod drzwiami, powiedział im jeszcze: Pamiętaciebajkę o siedmiu kozlątkach? Ona może tylko udawać nasząmamę.Niech pokaże, czy nie ma czarnej łapy, jak zły wilk".Jeszcze trochę, a w ogóle by mnie nie wpuścili! Gdyby nieJulek, pewnie przekonałby Jędrka do sprawdzania kolorumoich kończyn.Jędruś ma dziewięć lat, ale jest wciąż takinaiwny.- A okulary? - Ten temat interesował Martę znaczniebardziej niż opowieści o dzieciach.- Znalazłaś je w kartonieze swoimi rzeczami z liceum?- Nie jestem AZ TAK stara, żeby mieć takie okulary wjakimkolwiek kartonie - roześmiała się Nora.- Chyba że zprzedszkola.To okulary mojej sąsiadki.Prawie dobre.Pokręciłam głową załamana.Czy ta kobieta naprawdęchce stracić wzrok? Czy ona nie wie, że tak się nie robi?- Musisz jechać do optyka.Do okulisty i do optyka.Muszą cię zbadać i zrobić ci nowe okulary.Odpowiednie dlaciebie, nie dla sąsiadki - wyjaśniłam najprościej, jak umiałam.I najdobitniej, jak się dało.- Wiem, że muszę.- Nora pokiwała głową.- Niestety, narazie nie mogę.Nie mam za co.Te okulary mi wystarczą.Narazie.- Przecież zapłacimy ci dziś za zajęcia.No, to niewystarczy na całe okulary, ale może na szkła przynajmniej.?- pocieszała ją Marta, sięgając do torby.- Od razu ci zapłacę,żeby nie zapomnieć.Cholera, przez te okulary zapomniałamzupełnie.Przyniosłam ciasto śliwkowe, moja gosposia pieczebezbłędne, musicie spróbować!Wyciągnęła z przepastnej torby szczelnie wypełnioneciastem pudełko.A my zaczęłyśmy się śmiać jak wariatki.Marta oczywiście nie wiedziała, o co chodzi.Aż do chwili,gdy zobaczyła wielką brytfankę Gośki i moją paczuszkę zcukierni, wciąż nieodwiniętą.- O czym ja mówiłam? - Na chwilę zbiłyśmy ją z tropu.-A, pieniądze.Dziś ci zapłacimy, to wystarczy na nowe szkła.Możemy zapłacić za dwie lekcje z góry.Albo za trzy, prawda?- Jesteście kochane, dzięki.Nie chcę nic z góry, mowy niema.Pieniądze za dziś wystarczą na chleb i mleko dla dzieci -powiedziała Nora.- Na kredki dla Janka i Jonka do szkoły.Imoże jeszcze na bilety autobusowe dla Julka na cały tydzień.Ina nic więcej.- Kup Julkowi miesięczny, będzie taniej - podsunęłaszybko Gośka.- Na razie nie stać mnie na miesięczny - przypomniała jejNora
[ Pobierz całość w formacie PDF ]