[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak konkretnie?- Jak to co? Bawiłam się z nim częściej niż z innymichłopakami.Chyba nawet narysowałam mu laurkę.Kurczę, to było ponad trzydzieści lat temu! Nie musiałamchyba pamiętać z detalami tamtych porywów serca?- I nie wyprowadziłaś się do swojego chłopaka?- Nie.Jasne, że nie.- Zaczynało się robić naprawdęrozrywkowo, ale wciąż jakimś cudem powstrzymywałamwybuch śmiechu.- No właśnie.- Julek pokiwał głową.- A Jędrzej chce siędo niej wynieść.Już zaczął pakować walizkę.- Chyba wiem, o kogo chodzi.- Uśmiechnęłam się nawspomnienie kilku wizyt Cloe w pracowni.Byłam przekonana, że to wtedy zaczęła się ta wielkamiłość.Wtedy właśnie Jędrek wspominał coś o pierścionku,który kupi z pieniędzy z polisy.Polisy ubezpieczającej Jackana trzy tysiące, których pewnie długo jeszcze nie zobaczę.Tak, Jędrzej zakochał się w Cloe, nie miałam cieniawątpliwości.- Włączysz dziś piec?! - zawołała Gośka zza regału zeszkliwami.- Chciałabym mieć na wtorek ten półmisek, wprezencie dla mojej najmłodszej siostry na urodziny!- Włączę - odpowiedziałam, z trudem przestawiając się zsercowych zawirowań Jędrusia na racjonalne myślenie.O ile można nazwać racjonalnym wynoszenie w sekreciecałej ceramiki do Karolka i wypalanie jej u niego, a nie wmoim cudownym nowoczesnym piecu, będącym wciąż nagwarancji.Tak, wiem, to nie było najmądrzejsze.Nie mogłamsię jednak przełamać.Nie po tym, jak nagle znalazłam na dniesrebrną obrączkę Jacka.Tuż po jego zniknięciu.- Mogę włożyć ten półmisek na najniższą półkę? - Gośka,nie czekając na odpowiedz, już pochylała się nad piecem. - Nie! - Doskoczyłam do niej błyskawicznie, niemalrozbijając na pół wielki talerz, który trzymała w rękach.-Puszczę dziś wypał, ale nie tutaj.Z moim piecem dzieje sięcoś niedobrego.Muszę chyba wezwać fachowca.- Coś z programatorem? - Gośka już wyjmowała z torbyśrubokręcik.- Jeśli chcesz, zajrzę do niego i sprawdzę, co sięstało.Znam się trochę na tych podzespołach.No jasne, jak mogłam zapomnieć.Gośka zna sięabsolutnie na wszystkim.- Nie ruszaj - poprosiłam.A po policzkach zaczęły mi lecieć łzy.Jak groch.Całymistrumieniami.Chciałam jakoś im to wyjaśnić.Ale jak? Jakmiałam powiedzieć, że podejrzewam, iż mój mąż przesłał misygnał z zaświatów? Chociaż nie mogę być pewna, bo istniejeteż druga możliwość: że Jacek wciąż żyje, a obrączkępodrzucił na znak, że zwraca mi wolność.Jak miałamopowiedzieć im o tych wszystkich myślach, które kłębiły sięw mojej głowie? Nie umiałam tego zrobić, nie odezwałam sięwięc ani słowem.Gośka, zdumiona i zdezorientowana, w milczeniu wyszłana próg pracowni.- Mamusiu, co się stało? - W drzwiach między pracowniąa mieszkaniem stal Jędrzej z moją starą walizką w ręku.-Dlaczego wyrzuciłaś Małgosię? Małgosiu, poczekaj! Nieodchodz! Kocham cię, słyszysz?!MARTASporo mnie to kosztowało.Zawiozłam Ice najnowsze gry,prosto z centrali w Norwegii.Nawet Miejski skok w wersji7.3, którego nie widział żaden klient w Europie.Wszystko poto, by ją przekonać, że Piotrek tylko żartował.I że marzy oadopcji jeszcze mocniej niż ja.Nie była przekonana.Jednak zgodziła się, jakimś cudem,dopuścić nas do pierwszych testów.Rysunkowych.Podobnonajprostszych, a jednocześnie mających decydujące znaczenie.Są ośrodki adopcyjne, w których na tym etapie odpada niemalpołowa kandydatów!Tym razem postanowiłam przygotować Piotrka naprawdęprecyzyjnie.Nie mogłam sobie pozwolić na kolejną wpadkę.Gdyby znów z czymś wyskoczył, nie pomogłyby nawetZombie.Wielki powrót, ściągnięte kurierem z Oslo w dniu,gdy prototypowe plansze zejdą z taśmy produkcyjnej.W ostatniej chwili udało mi się sprowadzić z księgarni wKrakowie klucz do interpretacji tych rysunków.Nieprzeanalizowałam go dokładnie, ale to, co wyczytałamwczoraj, siedząc do drugiej w nocy, powinno chybawystarczyć.Najlepiej jestem przygotowana do rysowaniarodziny.Wiem już, że każda z postaci musi stać na ziemi i żelinia tej ziemi powinna być wyraznie zaznaczona.Jeśli mająstopy w powietrzu albo stoją na dolnej krawędzi kartki, tomożna to zinterpretować na moją niekorzyść - jakozaburzenie.Nie pamiętam jakie - ale co to ma za znaczenie?Przecież nie narysuję ich kwitujących pośrodku kartki! Wiemteż, że nie mogą dosięgać głowami górnej krawędzi.Postać,która nie mieści się na rysunku, świadczy - o ile dobrzepamiętam - o rozbuchanym ego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]