[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Serce zabiło jej wpiersiach.Odwróciła się, zrozpaczona, szukając jakiejś drogi ucieczki.Naglezobaczyła Izama na koniu tuż obok stajni.Pobiegła do niego i krzyknęła, by378pomógł jej wsiąść na konia.Izam nie rozumiał, o co chodzi, ale podał jej dłoń iwciągnął na siodło.Wtedy Theresa łamiącym się głosem poprosiła, bywywiózł ją z fortecy.Izam o nic nie pytał.Spiął konia ostrogami i rozkazałswym ludziom otworzyć bramę.Chwilę później wyjechali z cytadeli,zostawiając za sobą rozeźlonego Hoosa.Izam poprowadził konia labiryntem uliczek aż do opuszczonych szałasów naprzedmieściach.Tam zeskoczył z konia obok jakiejś stajni, która sprawiaławrażenie opustoszałej, wprowadził rumaka do środka i go przywiązał.Potemzgarnął siano i poprosił Theresę, by usiadła.Kiedy uznał, że dziewczyna niecoochłonęła, spytał, co się stało.Theresa próbowała odpowiedzieć, ale płaczsprawił, że słowa uwięzły jej w gardle.Izam, choć bardzo się starał, nie zdołałjej pocieszyć.Po jakimś czasie Theresa wypłakała wszystkie łzy i wpadła wprzygnębienie.Zaskoczony własnym zachowaniem Izam odważył sieją objąć.Theresa poczuła się pokrzepiona myślą, że ktoś ją osłania.Kiedy wreszcie się uspokoiła, opowiedziała mu o zdarzeniu w tunelu.Powiedziała, że słyszała, jak Hoos groził, że ją zabije, i że wie, gdzie przebywajej ojciec.Zaczęła tłumaczyć Izamowi, że Gorgias nie jest mordercą i że muszągo znaleźć, bo z pewnością grozi mu niebezpieczeństwo.Ale Izam namówił ją,by najpierw skończyła opowieść.Powiedziała mu wszystko, co wiedziała, pomijając jedynie sprawęRSdokumentu Konstantyna.Młodzieniec wysłuchał jej uważnie i zacząłdopytywać się o rolę w tym wszystkim Alkuina, ale na to Theresa nie potrafiłaodpowiedzieć.Po namyśle Izam obiecał jej pomóc.— Ale dopiero jutro rano.Teraz już zmierzcha i gdybyśmy o tej porzezapuścili się do kopalni, bylibyśmy łatwym kąskiem dla bandytów.Theresa zaczęła kląć Sasów, których nienawidziła z całego serca.Przypomniała sobie napaść, której padła ofiarą, gdy uciekła z Wiirz-burga,zacięty atak podczas podróży statkiem i to, że gdy wreszcie raz mogli zrobićcoś dobrze, nie trafili w tego łajdaka Hoosa Larssona.Ze zdziwieniemwysłuchała Izama, który był innego zdania.— Nie sądzę, że to Sasi.Raczej jacyś bandyci.Lud ich nie rozróżnia, bo dlanich poganin to samo zło, a zło to Sasi, ale ci spośród nich, którzy jeszczestawiają opór, ukrywają się na północy, za granicą Renu.— Nieważne: bandyci czy Sasi.Wszyscy są naszymi wrogami.— Oczywiście i sam walczę z nimi ze wszystkich sił, ale choć możewydawać ci się to dziwne, nigdy nie żywiłem nienawiści do Sasów.Konieckońców ci ludzie bronią jedynie swoich ziem, dzieci, wierzeń.Są prostaccy,379tak.I okrutni.Ale jak byś się zachowała, gdybyś obudziła się któregoś ranka iodkryła, że wojska najeźdźców równają z ziemią wszystko, co posiadasz? Cipoganie walczą o to, co wyssali z mlekiem matki, o sposób życia, który jacyśobcy przybywający z daleka usiłują im odebrać.Muszę przyznać, że czasempodziwiałem ich odwagę i zazdrościłem im energii.Wierzę nawet, żenaprawdę nienawidzą Boga, bo często walczą jak diabły.Ale zapewniam cię,że ich wina polega jedynie na tym, że urodzili się nie tam, gdzie trzeba.Theresa patrzyła na niego zdumiona.Choć Sasi, podobnie jak wszyscy inni,byli dziećmi Boga, jak poprowadzić ich ku prawdzie, skoro odmawiają jejprzyjęcia? A poza tym co ją, u licha, obchodzą Sasi? Hoos jest prawdziwymdiabłem, należy do najgorszego gatunku, z jakim można mieć do czynienia.Jedyny mężczyzna, który ją poruszył, okazał się oszustem.Nienawidziła goteraz tak mocno, że mogłaby rozszarpać na kawałki.Żałowała, że była taknaiwna, że pragnęła wyjść za niego i oddać swoje życie w ręce takiej bestii.Nie wiedząc już, czy drży z zimna, czy z wściekłości, zapomniała owszystkim, co miało związek z Hoosem, i oparła głowę na piersiachIzama.Bijące od niego ciepło dodało jej otuchy.Kiedy spytała, gdzie spędząnoc, ze zdziwieniem usłyszała, że zostaną w szałasie, bo Izam nie ma w fortecydo nikogo zaufania.Młodzieniec okrył ją swym płaszczem i wyjął z sakwykawałek sera.Kiedy poczęstował Theresę, dziewczyna odmówiła, ale onRSodłamał kawałek i zmusił ją, by go zjadła.Jej usta otarły się o jego palce.Kiedy Theresa jadła, Izam zaczął żałować, że nie ma więcej sera, by znówdotknąć jej ust.Potem przypomniał sobie dzień, w którym się poznali.Wówczas spodobał mu się jej dworny wygląd, miodowe oczy i niesfornewłosy, tak inne od zaróżowionych pulchnych dziew-czątek, które mieszkały wFuldzie.Ale później oczarowała go jej zuchwałość i porywczość.Co ciekawe:to, że Theresa potrafiła czytać, rzecz, która drażniła każdego mężczyznę, jegoakurat fascynowała.Uwielbiał zapał, z jakim go słuchała, sam zaś lubił, gdyopowiadała porywające historie o swym rodzinnym Konstantynopolu.A teraz był przy niej, chroniąc ją przed nie wiadomo jak dziwną historią, niemając pojęcia, ile w niej prawdy, a ile fantazji.380ROZDZIAŁ 28Kiedy Gorgiasa obudziły głosy, w kopalni już zapadał zmierzch.Zdążyłjedynie nakryć się workiem i przeturlać do kąta, gdzie się ukrył.Padając naziemię, uderzył się w kikut i przeszył go dotkliwy ból.Skulił się i czekał wciszy, modląc się do Boga, by noc go obroniła
[ Pobierz całość w formacie PDF ]