[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chciała, by ją pocałował.- N.nie.Czuję się dobrze - skłamała.- Ale ja nie - powiedział ochrypłym szeptem.- Chybaumieram.- To tylko whisky buzuje ci we krwi.To przejdzie.Słowo.Ujął rękę Sheridan i przycisnął ją do piersi.Ciało miał ciepłe, gładkie i twarde jak skała.Czując pod palcami przyspieszone bicie serca, powoli uniosła wzrok i odwzajemniła jegoczytelniczkascandalousspojrzenie.To, co dostrzegła w szmaragdowych oczach, poraziło ją jak błyskawica, poraziło do szpiku kości.- Ocal mnie, Irlandko - wymruczał jeszcze, pochylającgłowę.- Ty jedna możesz to zrobić.Krew zaczęła szybciej krążyć w żyłach dziewczyny, gdymusnął jej usta w delikatnym pocałunku; poczuła się tak, jakby jej ciało stanęło w ogniu, ale zarazem nigdy pełniej nie odczuwała tego, że żyje.Wspomnienie wszystkich tych chwil,kiedy klęczała przed krzyżem, słuchając srogiego księdza przestrzegającego przed występnością ciała, wstyd i poczucie winy, jakimi powinny każdą katoliczkę napawać myśli, którekrążyły jej teraz po głowie - a ściślej rzec biorąc, od chwili,w której po raz pierwszy ujrzała tego zielonookiego Anglika- zaczęły odpływać w dal, ulatywać jak na skrzydłach gołębia.- Jestem przyzwoitą dziewczyną - wyszeptała z ustami tużprzy jego ustach.Napawała się słodyczą jego ust, jego żarem,uczyła się go na pamięć.Czuła się pijana, choć niczego niepiła.Wystarczała sama jego fizyczna bliskość.- Wiem - odpowiedział szeptem.Obwiódł językiem konturjej ust, po czym wsunął go do ich wnętrza.Silne, potężnie zbudowano ciało przywarło do niej, zawładnęło jej zmysłami, i było to uczucie wspanialsze, niż w jej najśmielszych marzeniach.Tajemniczy człowiek z jej snów zyskał konkretną twarz.I w głębi serca Sheridan wiedziała już, że właśnie tegomężczyznę pisane jej jest poślubić.5Jej imię stało się w ustach tego mężczyzny najsłodszym zaklęciem, zmysłowym powiewem muskającym ucho, nadciągającą burzą, gdy wiódł wargami po jej policzku, i świętością,czytelniczkascandalousgdy bez cienia wahania, władczo przywarł do jej ust - aż rozpłynęła się w niej wszelka myśl, znikła wolna wola.Przeznaczenie. Jedno spojrzenie i będziesz wiedziała, dziecko - powiedziała Sheridan jej babka dawno, dawno temu.- Dusza tocudowna rzecz.Widzi to, czego nie potrafią dojrzeć oczy".Mroczny anioł musiał widocznie być jej drugą połową,skoro po raz pierwszy z życiu owładnęło Sheridan tak gorące pragnienie, by stopić się z mężczyzną w jedność.By byćdotykana.Kochana.Zielonooki uniósł głowę i wpatrzył się w Sheridan.Byłow nim coś, co sprawiało, że czuła z nim silną, choć nieokreśloną więz.Te szmaragdowe oczy o odcieniu bujnych trawporastających wzgórza wokół jej domu rodzinnego w Traleewydawały się znakiem od Boga.Pożądał jej i to wystarczyło, by zawrzały w niej zmysły.Silne ramię oplotło ją w talii i pociągnęło ku górze, aż znalazła się na nim.Ukrył twarz w jej włosach.Językiem powiódłpo jej szyi, obsypał dekolt gradem pocałunków.To było jakczary.Sheridan targnęła fala odurzającej przyjemności, podktórej wpływem napięły się jej wszystkie mięśnie, tak bardzochciała dotykać jego ciała, napawać się jego smakiem, poznaćje tak, jak on poznawał jej własne.Jęknął i poderwał Sheridan do pozycji siedzącej.Nie wiadomo kiedy opadła z niego koszula, obnażając tors w całejjego okazałości.Opalona skóra prosiła się wręcz, by ją pogładzić.Sheridan wstrzymała oddech i oparła dłonie na potężnych mięśniach rzezbiących jego pierś, badała ją palcami,gładziła węzły muskułów, które czyniły ciało mężczyzny takodmiennym od ciała kobiety, ciekawa smaku jego skóry.Posłuszna instynktowi, pochyliła się i musnęła ustami intrygujący ciemny sutek, który ją zafascynował; jak on chwilę wcześniej, wodziła językiem po jego skórze, zakreślała nimniewielkie kółeczka, muskała.Nagrodził ją pomruk przyjemności.czytelniczkascandalous- Zbyt przyzwoitą, psiakrew - wymruczał ochryple.Złapał ją za ramiona i odsunął od siebie.- Moja kolej.Drżące ręce z rozbrajającą nerwowością zajęły się górnymi guzikami jej bluzki.Sheridan przytrzymała przez chwilęte duże, niezdarne dłonie, po czym odtrąciła je, aż luzno opadły wzdłuż boków.Obawa walczyła w niej o lepsze z podnieceniem; nie była aż tak naiwna, by nie zdawać sobie sprawy z tego, czego pragnął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]