[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dzisiaj moje ambicje sÄ… nieco inne. Od chwili gdy Alcyone, i mÅ‚ode damy na jej pokÅ‚adzie, dryfowaÅ‚y u naszego boku.och, proszÄ™ siadać! Czy myÅ›li pan, że coÅ› takiego może pozostać prywatnÄ… sprawÄ…?MałżeÅ„stwo jest publicznÄ… deklaracjÄ…! Wiem coÅ› n.a ten temat! %7Å‚yczyÅ‚bym sobie, by małżeÅ„stwo wchodziÅ‚o w rachubÄ™.obawiam siÄ™ jednak, że dzielinas różnica stanu. Mam nadziejÄ™, że do tego nie dojdzie! ZwiÄ…zku dwóch istot, którego celem jestpoprawa ludzkiej doli, nie wolno porównywać z. .blask jej wdziÄ™ków zmienia to sklepienie w przybytek Å›wiatÅ‚a *. RozpoczÄ…Å‚ pan tÄ™ podróż wyposażony w obiektywizm ignorancji, a koÅ„czy z bagażemsubiektywizmu wiedzy, cierpienia, nadziei na odpuszczenie. Pan natomiast wybraÅ‚ siÄ™ z zamiarem siania zamÄ™tu.niepokoju w tej antypodycznejspoÅ‚ecznoÅ›ci tworzonej z myÅ›lÄ… o jej naprawie! Ten szlachetny gest daje szansÄ™ wolnoÅ›ci irehabilitacji elementom przestÄ™pczym także w naszym spoÅ‚eczeÅ„stwie, w Anglii! Pan zna nasze spoÅ‚eczeÅ„stwo ? Przecież w nim wyrosÅ‚em! SzkoÅ‚a.Uniwersytet.Wiejska posiadÅ‚ość.Czy byÅ‚ pan kiedykolwiek w slumsach? BroÅ„ Boże! A w wiejskich chatach w majÄ…tkach paÅ„skiego ojca? Czy jego chÅ‚opi majÄ… łóżka? SÄ… przyzwyczajeni do spania na ziemi.Oni to lubiÄ….Nie wiedzieliby do czego sÅ‚użyłóżko ustawione na nóżkach! Pan o niczym nie ma pojÄ™cia. UwierzyÅ‚ pan w prawdy uniwersalne, panie Prettiman.SÄ… wÅ›ród nas tacy, którzy niepotrafiÄ… ich znalezć! SÄ… i tacy, którzy nie próbujÄ… ich szukać. Ustalony porzÄ…dek. Jest chory!Okrzyk szarpnÄ…Å‚ caÅ‚ym ciaÅ‚em chorego, po czym przerodziÅ‚ siÄ™ w ów jÄ™k boleÅ›ci, którydawniej napawaÅ‚ mnie przerażeniem.CiaÅ‚em Prettimana wstrzÄ…saÅ‚y konwulsje niczym uszczytu rozkoszy, lecz ich przyczynÄ… byÅ‚ ból.Chory zbladÅ‚, zgrzytaÅ‚ zÄ™bami, pot spÅ‚ywaÅ‚ mu potwarzy.Do kabiny wpadÅ‚a pani Prettiman.ObrzuciÅ‚a nas spojrzeniem, po czym wyjęła spodpoduszki chustkÄ™ do nosa i otarÅ‚a mu twarz.ZwróciÅ‚a siÄ™ do niego półgÅ‚osem.UsÅ‚yszaÅ‚em tylkodwa sÅ‚owa: Alojzy i cicho.Atak bólu zdawaÅ‚ siÄ™ mijać.WÅ‚aÅ›nie wstawaÅ‚em, aby dÅ‚użej nieprzeszkadzać w tej rodzinnej scenie, kiedy jego dÅ‚oÅ„ bÅ‚yskawicznym ruchem zacisnęła siÄ™ namoim nadgarstku. Niech pan zostanie, Talbot.Letycjo.Mamy prawdziwy okaz.Co ty na to? CzypowinniÅ›my spróbować coÅ› z nim zrobić?Wyraz okaz miaÅ‚ dla mnie wyÅ‚Ä…cznie medyczne konotacje.Ku mojemu zdziwieniu panPrettiman nadal nie pozwalaÅ‚ mi odejść.Jego małżonka zaÅ›.zauważyÅ‚em, że tym razem starannie ukryÅ‚a swoje bujne wÅ‚osy.nie odezwaÅ‚a siÄ™ ani sÅ‚owem,skinęła gÅ‚owÄ… i opuÅ›ciÅ‚a kabinÄ™.ObawiaÅ‚em siÄ™, że mogÄ™ zostać wciÄ…gniÄ™ty w jakieÅ› medyczneokropnoÅ›ci, lecz chory po prostu wróciÅ‚ do przerwanej rozmowy. Wobec tego, o czym pan ma pojÄ™cie? ZastanowiÅ‚em siÄ™. Wiem, co to jest strach.Wiem, co to jest przyjazÅ„, która pozwala zamienić zÅ‚otÄ… zbrojÄ™na miedzianÄ….A przede wszystkim wiem, co to jest miÅ‚ość. Och, doprawdy? Czy to nie przechwaÅ‚ki? A może przemawia przez pana pycha lubzbytnia pewność siebie? Być może, lecz bez miÅ‚oÅ›ci staÅ‚bym siÄ™ jak miedz brzÄ™czÄ…ca albo cymbaÅ‚ brzmiÄ…cy.Platon już na dÅ‚ugo przed Å›wiÄ™tym PawÅ‚em twierdziÅ‚, że możemy wznosić siÄ™ od jednej miÅ‚oÅ›cido nastÄ™pnej. Zwietnie powiedziane, mój chÅ‚opcze! Na półce nade mnÄ… stoi książka.Zdaje siÄ™, żetrzecia z brzegu.Zdejmij jÄ….DziÄ™kujÄ™.Czy zechcesz mi poczytać? Po francusku. Nie wyrażaj siÄ™ z takim lekceważeniem o tym jÄ™zyku tylko dlatego, że znasz jeszczepiÄ™kniejszy! PrawdÄ™ mówiÄ…c, ojciec chrzestny zaaplikowaÅ‚ mi takÄ… dawkÄ™ Racine a, że obrzydziÅ‚ micaÅ‚Ä… resztÄ™ literatury francuskiej. Autor tej książki może konkurować z najwiÄ™kszymi pisarzami antyku. Rozumiem, sir.Co mam przeczytać?Tak oto, wÅ›ród koÅ‚ysania statku, skrzypienia belek i huku wichury, w miarÄ™ jak zbliżaliÅ›mysiÄ™ do nieznanych brzegów, zasiadÅ‚em przy Å‚ożu tego równie niezwykÅ‚ego i nieznanegoczÅ‚owieka.CzytaÅ‚em, z akcentem, który go zadowoliÅ‚, chociaż maÅ‚o przypominaÅ‚francuszczyznÄ™ pana Beneta, wyimki z Wol- terowskiego Kandyda ! WybieraÅ‚ teraz wiem,żebyÅ‚o to nieuniknione fragmenty dotyczÄ…ce Eldorado.Podczas lektury pan PrettimanprzeszedÅ‚ zdumiewajÄ…cÄ… metamorfozÄ™.Od czasu do czasu potakiwaÅ‚, poruszaÅ‚ wargami, a wjego oczach pojawiÅ‚ siÄ™ nowy, wewnÄ™trzny blask, jakby jego zrenice pobieraÅ‚y Å›wiatÅ‚o izarazem je wzmacniaÅ‚y.SÅ‚uchaÅ‚ w skupieniu, z wypiekami na twarzy, nie dajÄ…c ujÅ›cia sÅ‚owom,które cisnęły mu siÄ™ na usta.Kiedy doszedÅ‚em do wypowiedzi le bon vieillard.przerwaÅ‚ miokrzykiem: Tak, tak, to jest to!Tym razem ja wpadÅ‚em mu w sÅ‚owo: Panie Prettiman! Przecież to jest po prostu rozwiniÄ™cie Pindara.wÄ…tku WyspSzczęśliwych.ma pan to pod rÄ™kÄ….zaraz znajdÄ™!WziÄ…Å‚em książkÄ™, odszukaÅ‚em fragment i przeczytaÅ‚em: dnovéffxepov ialox ôéKovrai (iwwv,ot) x&àvi rapdffaovreç èv x&pôç dKfjâ.Kiedy skoÅ„czyÅ‚em wziÄ…Å‚ ode mnie książkÄ™, popatrzyÅ‚ na tekst, uÅ›miechnÄ…Å‚ siÄ™ i tÅ‚umaczyÅ‚szeptem: Nie znajÄ… trosk, w ziemi w trudzie codziennym rÄ…k nie grzebiÄ…, aby zdobyć chleb,wód nie mÄ…cÄ… morskich, by żyć *
[ Pobierz całość w formacie PDF ]