[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaczęłam brać pigułki.Lubiłam towarzystwo Larryego.Chodziliśmy razem na tańce ispędzaliśmy czas w sposób, jakiego wcześniej nie znałam.Byłode mnie siedemnaście lat starszy i najwyrazniej mu schlebiało,że może się pokazać z taką młodą kobietą.A potem stało się cośniespodziewanego.Pewnego ranka, tuż przed Gwiazdką w 1970 roku, poczułammdłości.Kiedy zdałam sobie sprawę, że spóznia mi się okres,przestraszyłam się.Czyżbym była w ciąży? Po jednym razie?Czy to możliwe? Oczywiście, że możliwe, bo przecież już razsię tak zdarzyło.A dwa lata pózniej kochałam się z mężczyzną iznowu zaszłam w ciążę.Tego wieczoru poprosiłam Larry'ego,żeby mnie odwiedził.Nie wiedziałam, jak mu o tym powiedzieć.-Jak mogłaś do tego dopuścić? - zapytał rozgniewany, jakbymzrobiła to specjalnie.- Jak mogłaś być tak głupia?I zaraz ryknął: Nie możesz go urodzić.Nie pozwolę ci na to.Musisznatychmiast je usunąć.Kiedy na mnie krzyknął, od razu przypomniał mi się Bill, októrym nie chciałam pamiętać.Gdy Larry ujawnił swoje drugieoblicze, poczułam się tak, jakbym znowu miała do czynienia ztamtym człowiekiem.On kazał mi się pozbyć dziecka.Chciałam mu powiedzieć, żewszystko się ułoży, a ja sama o nie zadbam, ale nie byłam wstanie.Nie mogłam wydusić z siebie słowa.Byłam w szoku.Pochwili Larry wyszedł.Miałam nadzieję, że kiedy przemyśli sprawę, następnego dniaprzyjdzie do mnie z innym nastawieniem, a potem będziemyrazem oczekiwać na narodziny naszego dziecka.Modliłam się,żebym nie musiała usuwać ciąży i żeby wszystko było dobrze, alenadzieja i modlitwy nie wystarczyły.Bóg znowu mnie niesłuchał.W ciągu kilku następnych dni nie miałam z Larrym żadnegokontaktu, aż w końcu, po upływie prawie całego tygodnia, zjawiłsię pod moimi drzwiami i oznajmił, że zabiera mnie do lekarza,który skieruje mnie na aborcję.Pojechaliśmy, ale gdy wysłuchałam tego, co mówił doktor,tylko się upewniłam, że nie mogę tego zrobić.To byłoby wbrewwszystkiemu, w co wierzyłam.Chciałam je urodzić.W drodzedo domu Dowiedziałam Larry'emu o swojej decyzji.- Nie mogę tego zrobić.Nie mogę go usunąć.To byłby błąd.Zrobił się cały czerwony.- Błąd? Jaki błąd? Z całą pewnością błędem byłoby wycho-wywanie dziecka bez ojca.- Ale przecież może mieć oboje rodziców, mnie i ciebie.Będziekochane - mówiłam przez łzy.- Nie, tu się mylisz.Nie będę go kochał, bo go nie chcę! Jeślizdecydujesz się urodzić, ostrzegam, że będziesz zdana tylko nasiebie.I nawet nie myśl o tym, żeby przyjść do mnie po pie-niądze.Nic ci nie dam z mojej ciężko zarobionej pensji - dodał nakoniec, po czym trzasnął drzwiami i odjechał, zostawiając mniena chodniku przed domem, roztrzęsioną i szlochającą.Znowu byłam sama.Zraniona.Uczepiłam się jednak cichejnadziei, że pewnego dnia Larry jednak wróci i powie, że to prze-myślał.Nadal pracowałam w pubie, a wiedziałam, że na pewnopojawi się tam w sylwestra.Miałam nadzieję, że wtedy uda namsię dojść do porozumienia.Kiedy zegar wybije dwunastą, agoście będą się obejmować i składać sobie noworoczne %7łyczenia,on podejdzie, pocałuje mnie i powie, że wszystko jest wporządku.Nie wiem, dlaczego w każdej beznadziejnej sytuacji nieopuszczała mnie nadzieja.Dlaczego nie potrafiłam wyciągnąćwniosków z przeszłości.Minął Nowy Rok, a wraz z nim prysłymoje marzenia o nowej rodzinie.Podczas zabawy sylwestrowejojciec mojego dziecka całował inną kobietę, a ja musiałam na topatrzeć.Przez pierwsze kilka miesięcy ciąży nikomu o niej nie mówi-łam, ale tuż po Nowym Roku zadzwoniła mama, żebym na jakiśczas przeniosła się do nich i zajęła Bobbym, bo cała rodzinawybiera się w jakąś podróż.Postanowiłam jej wtedy powiedziećo ciąży.Myślałam, że może ona mnie zrozumie.W końcu ja teżbyłam dzieckiem pozamałżeńskim.- Ty głupia dziewczyno - odburknęła.- Musisz się go pozbyć.Co powiedzą inni? Co sobie pomyślą? Musisz to zrobić, a potemzniknąć na jakiś czas.- Nie mogę.Wszystko się jakoś ułoży.Nie uznaję aborcji-powiedziałam spokojnie, próbując wszystko załagodzić.-Typowe.Typowe dla ciebie.Morale i względy etyczne.Cóż,moja droga, tym razem na nic się zdadzą.Nie będzie z tego nicdobrego.To, że nie uznajesz aborcji, niczego nie zmieni, a przedewszystkim nie poprawi sytuacji - powiedziała, stojąc zzałożonymi rękami.Znowu poczułam się, jakbym miała siedemlat.Znowu byłam przestraszoną, zagubioną i niekochanądziewczynką.Po chwili dodała: - Jeśli zatrzymasz tego bękarta,będziesz zdana wyłącznie na siebie.Nie wierzyłam własnym uszom.Jak mogła nazwać w ten spo-sób moje dziecko? Miałam ochotę przypomnieć jej, w jaki sposóbpojawiłam się na świecie.Chciałam jej powiedzieć, że będę innaniż ona i będę je kochała, nie zważając na to, w jaki sposóbzostało poczęte
[ Pobierz całość w formacie PDF ]