[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.POWIEDZ, %7łE.167- Twoja ciotka może mieć słuszność.Coś w tym jest.W każdym razie doceniam to, co zrobiłaś dziś dla Carrie,Pra.Domyślam się, po co przyjechała do La Jolli.To, żewyruszyła w taką drogę, nie mówiąc mi, dokąd się wybiera, wystarcza mi, żebym wiedział, co jej chodziło po głowie.- To już nie ma znaczenia, Kyle - powiedziała cichoPru.Kiedy Case znów przy niej usiadł, splotła palce z jegopalcami.Zcisnął je mocno.- Martwiła się.Potrafię to zrozumieć.Kyle skinął głową.- Dzięki.Jesteś bardzo wspaniałomyślna.- Wstałi przeciągnął się.- Czy nie mielibyście nic przeciwko temu, żebym się już położył? Wiem, że to Carrie wykonaładziś całą pracę, ale jestem wyczerpany.- Dobranoc.- Case skinął bratu głową.Kyle kiwnął w odpowiedzi i wyszedł z pokoju.Pru odwróciła się do męża z błyszczącymi oczami.- Mówiłam ci, że przyjadą na bal.- Mówisz o moich rodzicach? - Case uśmiechnął się.-Rzeczywiście tak powiedziałaś.- Czułym gestem zburzyłjej włosy.- Jesteś z siebie dumna, prawda?- Moim zdaniem to kompletny idiotyzm, że przez trzylata rodzina toczy ze sobą wojnę bez ważnego powodu.- Moja rodzina jest przekonana, że był powód, Pru.- Cóż, nie mają racji.Pewnego dnia się o tym przekonają.Case westchnął i nalał sobie kolejną szklaneczkę brandy.- Czym posłużyła się Carrie, żeby cię zaszantażowaćdzisiejszego popołudnia?168 POWIEDZ,%7łE.Pru odchrząknęła, nie dając się zwieść pozornej obojętności tego pytania.- To zamknięta sprawa.Wołałabym o tym nie rozmawiać.Carrie była wytrącona z równowagi i bała się.Powiedziała parę dziwnych rzeczy i teraz tego żałuje.Zostawmy to.- Zgoda.Jak tylko dowiem się, czym się posłużyła.- Nie ma potrzeby wchodzić w szczegóły.- Aż tak zle? - Uniósł brwi w uprzejmym zdziwieniu.- Nie bądz idiotą - rzuciła rozdrażniona Pru.- Po prostu zagroziła, że powie tobie i twoim rodzicom o mojejprzeszłości.Dowiedziała się o Spot, o mojej matce, o tym,że nie miałam ojca, i o tym, jak daleką drogę przeszłam, bydojść tu, gdzie jestem teraz.Biedna Carrie wbiła sobie dogłowy, że to będzie miało dla ciebie jakieś znaczenie.Mówiłam ci, że nie myślała jasno.- Pru jęknęła.- Widzisz, co narobiłeś? Nie miałam zamiaru ci o tym mówić.Jak ci się to tak łatwo udaje?Uśmiechnął się szeroko.- Nie mnie, tylko tobie.Jesteś beznadziejna, jeśli chodzi o dochowywanie sekretów.Jedyny, który udało ci sięprzez jakiś czas zachować, to fakt, że jesteś w ciąży.Nawetwówczas zdradziły cię okoliczności.- Mówisz o tym liście z kliniki? - Pru pokręciła głową.-I pomyśleć, że całe moje życie zmieniło się z powodu tego listu.Dziwne, prawda?- On nie zmienił twego życia, Pru.Po prostu trochęprzyspieszył bieg wypadków - powiedział Case.Jegospojrzenie stało się nagle bardzo czujne.- Co masz na myśli?POWIEDZ, %7łE.169- Pojechałbym za tobą, nawet gdybym nigdy nie zobaczył tego rachunku.Uciekła przed jego wzrokiem i splotła dłonie na kolanach.- Naprawdę?- Tak.Uśmiechnęła się drżącymi ustami, przypomniawszy sobie, co powiedziała wcześniej do Carrie.Case McCord byłzbyt dumny i zbyt uparty, by zawracać sobie głowę kłamstwami.- Cieszę się.- Nie oszukuj się.Nie miałem wyboru.Chciałem znówmieć cię przy sobie.- Ja też tego chciałam.- Uniosła twarz do pocałunku.Dopiero dużo pózniej tej nocy, kiedy leżała śpiąc u jegoboku, Case uświadomił sobie, że nie powiedziała, że gokocha.Jej cichy upór zaczynał działać mu na nerwy.ROZDZIAA 9Kochasz mego syna, prawda? - spytał znienacka HaleMcCord.Pru właśnie zatrzymała się pośrodku warzywnika, chcąc się pochwalić, jak pięknie obrodził jej groszek.Zaskoczona tym nieoczekiwanie osobistym pytaniem,omal nie potknęła się o grządkę marchwi.Właściwie czemu ociągać się z wyjawieniem prawdy? I tak wszyscy, niewyłączając męża, wydawali się o tym wiedzieć.- Tak - odparła ze spokojem, zupełnie jakby było tonajzwyklejsze pytanie pod słońcem.- Kocham go.Pomożesz mi zebrać trochę groszku i marchewki, Hale? Marthawysłała mnie wprawdzie po szpinak, ale, moim zdaniem,na szpinak jest ciut za wcześnie.- Już od dawna nie zbierałem warzyw, co nie znaczy,że zapomniałem, jak się to robi.- Teść pochylił sięz uśmiechem i zaczął wyrywać marchewki z ziemi zręcznymi ruchami wskazującymi na lata praktyki.Starsi państwo przyjechali godzinę temu.Pru szczerzeucieszyła się na ich widok.Towarzyszył im Devin Blan-chard, który zatrzymał się w pobliskim hotelu.Blancharduprzejmie odrzucił propozycję skorzystania z drugiej sypialni.Na pozór Case obserwował rozwój wypadków z życzli-POWIEDZ, %7łE.171wym dystansem, zupełnie jakby to, co robią rodzice, niemiało dla niego znaczenia, ale Pru dałaby głowę, że w jegonieprzeniknionym spojrzeniu najpierw pojawiło się zdziwienie, a potem ostrożna akceptacja sytuacji.Początkowe zaskoczenie Evelyn szybko przeszło w euforię, skoro na własne oczy przekonała się, że jej starszysyn osiągnął spory sukces.Również Hale wyglądał nausatysfakcjonowanego.Wprawdzie nie skomentował anisłowem ładnego domu i wspaniałego widoku, ale z nieukrywanym zadowoleniem przysłuchiwał się okrzykomzachwytu żony.Kiedy Evelyn zapowiedziała, że zamierza się zdrzemnąć przed wieczorną galą, Pru zaprosiła teścia do ogrodu.Case zaszył się w swoim gabinecie.Pru wyjaśniałaHale'owi problemy związane z ekologicznymi uprawami, kiedy przerwał jej wywód, zadając to dość obcesowepytanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]