[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Naokładce było zdjęcie niemowlaka, który pod wodą wyciąga rękę do banknotujednodolarowego.Will mówił coś na ten temat, ale Marcus nie mógł sobie dokładnieprzypomnieć.- Chyba o coś w niej chodzi.Coś ze społeczeństwem.Dziewczyny popatrzyły na niego, potem na siebie i zaśmiały się.- Zmieszny jesteś - uznała koleżanka Ellie.- Jak się nazywasz?- Marcus.- Marcus.Cool.- Naprawdę? - spytał, bo chociaż dużo się nie zastanawiał nad swoim imieniem, tonigdy nie przyszło mu do głowy, że jest cool.- Nie - powiedziała tamta i znowu wybuchnęły śmiechem.- Nara, Marcus.- Cześć.Była to najdłuższa rozmowa, jaką od tygodni przeprowadził z kimkolwiek w szkole.- No to zaliczyliśmy pierwsze punkty - skomentował Will opowieść Marcusa o Ellie ijej koleżance.- Ale na mistrzostwo bym nie liczył, raczej trzeba walczyć o utrzymanie się.Marcus czasami kompletnie nie rozumiał, o co Willowi chodzi, a wtedy po prostu goignorował.143- Powiedziały, że jestem śmieszny.- Bo jesteś.Komiczny.Ale na tym daleko nie zajedziesz.- A mogę tutaj zaprosić Ellie?- Wątpię, żeby chciała, Marcus.- A dlaczego.- Bo.nie wiem, czy.Ile ona ma?- Nie wiem.Piętnaście?- Nie sądzę, żeby piętnastolatka chciała się zadawać z dwunastolatkiem.Idę o zakład,że jej chłopak ma dwadzieścia pięć lat, jezdzi harleyem davidsonem i pewnie jesttechnicznym w jakiejś grupie rockowej.Złomocze cię.Zgniecie jak pluskwę.Tego Marcus nie wziął pod uwagę.- Ja nie chcę się z nią umawiać.Wiem, że ze mną nie będzie chciała.Ale możeprzyszlibyśmy tutaj i posłuchali Nirvany, co?- Na pewno zna już wszystkie ich płyty.Will zaczynał irytować Marcusa.Dlaczegonie chciał mu pomóc w nawiązaniu przyjazni?- W porządku, nie to nie.Nie ma sprawy.- Posłuchaj, Marcus.Bardzo się cieszę, że zagadałeś do tej Ellie, naprawdę.Ale dwieminuty rozmowy z kimś, kto się z ciebie nabija.To nie rokuje dłuższej znajomości,rozumiesz?Marcus właściwie nie słuchał Willa.Ellie i jej koleżanka powiedziały, że jestśmieszny, a jak raz udało mu sieje rozbawić, to uda się i drugi.Nazajutrz zobaczył je znowu przy automacie.Oparły się o niego i głośno omawiałykażdego, komu starczyło charakteru, by podejść i wrzucić monetę.- Cześć, Ellie!144- Marcus! Mój koleś!Marcus nie zastanawiał się nad możliwymi znaczeniami tego okrzyku.- Ellie, ile lat ma twój chłopak?Zadał tylko jedno pytanie, a one już pokładały się ze śmiechu.Więc potrafił.- Sto dwa.- Ha, ha, ha.I znowu jak należy.- Dziewięć.- Ha, ha, ha.- Po co ci to? I skąd w ogóle wiesz, że mam chłopaka? - Mój przyjaciel Willpowiedział, że ten chłopak ma pewnie dwadzieścia pięć lat, jezdzi harleyem davidsonem izgniecie mnie jak pluskwę.- Ej, Marcus! - zawołała Ellie, chwyciła go za kark i zmierzwiła włosy z tyłu głowy.-Nie dałabym mu.- To fajnie, dzięki.Bo jak to powiedział, to zrobiło mi się trochę głupio.I znowu śmiech.Koleżanka Ellie wpatrywała się w niego tak, jakby był najbardziejinteresującą osobą na świecie.- A ile lat ma twoja dziewczyna? %7łeby i ona nie chciała mnie zabić!Chichotały przez cały czas; trudno było powiedzieć, gdzie kończył się jeden śmiech, azaczynał drugi.- Nie zabije, bo nie mam żadnej.- Nie ściemniaj.Taki fajny chłopak? Będziemy musiały się tym zająć.145- Nie, nie chcę na razie żadnej, bo nie wiem, czy jestem gotów.- Dobrze mówisz.Znienacka pojawiła się przy nich pani Morrison.- Ellie, proszę do mojego gabinetu.- Nie zmienię bluzy.- Porozmawiamy we właściwym miejscu.- Nie ma o czym.- Chcesz się ze mną kłócić na oczach wszystkich? Ellie wzruszyła ramionami.- Mnie tam wszystko jedno gdzie.Ellie naprawdę się nie przejmowała; widać to było po niej.W szkole wiele osóbudawało, że niczego się nie boi, ale wystarczyło, że odezwał się nauczyciel, a zaraz miękli.Tymczasem z Ellie pani Morrison była bezsilna, chociaż mogła jej narobić wiele kłopotów.Koleżanka Ellie dobrze to rozumiała i nie miała ochoty się stawiać.Ellie miała coś, czego imbrakło, a może to oni mieli coś, czego nie miała Ellie - Marcus nie wiedział, która z tychokoliczności zachodzi.- Zoe, Marcus, chcę pomówić z Ellie na osobności.A poza tym, Marcusie, my jeszczemusimy o czymś porozmawiać, prawda?- Tak, proszę pani.Powiedział to takim głosem i z taką miną, że - jak zobaczył kątem oka - Ellie sięuśmiechnęła.Na krótką chwilę poczuł, że stanowią trio, czy może raczej trójkąt, z Ellie jakogórnym wierzchołkiem, a nim i Zoe u podstawy.- W takim razie żegnam.Więc sobie poszli.146Ellie i Zoe same go odszukały podczas przerwy obiadowej.Siedział przy stole i jadłkanapkę, słuchając, jak Frankie Bali i Juliet Lawrence rozmawiają o jakimś łepku zdziewiątej.- O, tu jest!- U - u! Marcus!!!Wszyscy w klasie zamarli i patrzyli w osłupieniu.Na wszystkich twarzach można byłoodczytać tę samą myśl: "Ellie i Marcus????" Nawet Nicky i Mark, którzy nie odezwali się doniego od kilku tygodni i udawali, że w ogóle go nie znają, podnieśli oczy znad gameboya.Marcus miał nadzieję, że co najmniej jeden się udławi.Czuł się wspaniale.Nawet gdyby wklasie, szukając Marcusa, zjawił się sam Kurt Cobain, usta nie otworzyłyby się szerzej
[ Pobierz całość w formacie PDF ]