[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Miała chęć wyrwać mu ją.- Proszę zostawić to mnie, mademoiselle.Niech mi pani wierzy, potrafię być cał-kiem pomysłowy.Choćby Adrian stanął na głowie, nie znajdzie pani.- Jak pan to zrobi? Wcześniej czy pózniej dowie się, gdzie jestem.Uśmiechnął się dobrotliwie.Z jego uszu, nosa, na szyi spod fularu wystawały kęp-ki czarnych włosów.Napawał Charlotte obrzydzeniem.Wiele ją kosztowało, by mu tegonie okazać.W dodatku oddech miał przepojony dziwnymi przyprawami kulinarnymi, ro-biło się jej słabo od tego zapachu.- Nie dowie się, mademoiselle.Proszę się Zastanowić, co to może być za miejsce,gdzie nikt pani nie znajdzie? Obawiam się, że grób.Adrian nigdzie nie mógł znalezć Charlotte.Służba też była bezradna.W krótkimczasie między jego wtargnięciem do pokoju Charlotte i postawieniem jej ultimatum aprzyniesieniem przez Meggie spóznionego lunchu Charlotte zniknęła.Po prostu rozpły-nęła się w powietrzu.Pozostawiła jedynie napisaną na kolanie kartkę dla Liny.W pierwszej chwili zastanawiał się, czy go nie okłamują.Czy to nie zmowa umoż-liwiająca Charlotte ucieczkę przed straszliwą karą, jaką byłoby małżeństwo z wyrozu-miałym i dobrotliwym mężem.Wszyscy byli jednak równie zdezorientowani jak on.Linai pastor zaprzestali nawet toczenia swoich dotychczasowych wojenek, połączeniuwspólną troską o los Charlotte.W jego przypadku troska graniczyła z panicznym stra-chem o jej bezpieczeństwo.Odniósł wrażenie, że stąpa po kruchym lodzie i nie wie, kiedy z powrotem znajdziesię na twardym gruncie.Nie potrafił się oprzeć wrażeniu, że w powietrzu wisi coś bardzoRLTzłego.Bezczynność doprowadzała Adriana do szaleństwa.W pewnym momencie Monty,za pośrednictwem lokaja, zaprosił go do swojej sypialni.Przyjaciel miał poszarzałą twarz i jakby się skurczył w sobie.Leżał z zamkniętymioczami Adriana ogarnęło przerażenie, że Monty nie żyje.On jednak otworzył oczy, a najego twarzy pojawił się cień dobrze Adrianowi znanego, lekko ironicznego uśmiechu.- Musisz ją odnalezć - powiedział tak cicho, że Adrian zastanawiał się, czy się nieprzesłyszał.- Skąd wiesz, że uciekła? Głupie pytanie.Wiedziałeś, że z nią spałem i że jest wciąży.Czy jest coś takiego, o czym byś nie wiedział?- Nie mam pojęcia, gdzie ona jest.Nikt nie zauważył, jak wychodziła.Jeden zogrodników mówił, że kilka godzin temu widział ją na końcu ogrodu, pod murem.Roz-mawiała z wysokim mężczyzną.To byłeś ty?Rohan pokręcił przecząco głową.- Nie.Nie chce za mnie wyjść, a jak próbuję o tym pogadać, rzuca we mnie różny-mi przedmiotami.- Drogi przyjacielu, odnoszę wrażenie, że spartaczyłeś.Co mnie dziwi, albowiemzawsze radziłeś sobie z rozgniewanymi kobietami.Oczywiście, to specyficzny przypa-dek.- Bo jest ciężarna?Monty westchnął.- Jak możesz być taki tępy! Uważałem cię za człowieka wybitnie inteligentnego.Oczywiście z wyjątkiem tych momentów, kiedy byłeś pod wpływem swojego kuzynaEtienne'a.Teraz zachowujesz się jak bałwan i w tej sytuacji nie mogę sobie pozwolić nato, żeby spokojnie umrzeć.Gdzie twój rozum?- Do czego pijesz? Radzę sobie ze swoim życiem całkiem niezle - powiedział ura-żony Adrian.- Tak, ostatnio właśnie to zademonstrowałeś.Co ja z wami mam! Evangelina durzysię w Simonie, Simon wzdycha do niej jak do podlotka.Przynajmniej jest tego świado-my, w przeciwieństwie do Liny, która jeszcze nie zauważyła, że jest zakochana.RLT- Lady Whitmore zakochana w pastorze? - Adrian na chwilę zapomniał o własnychkłopotach.- Kto by pomyślał.- Ty też nie jesteś lepszy.Charlotte jest kompletnie ogłupiała na twoim punkcie,zupełnie nie wiadomo dlaczego.Co prawda, jesteś niebrzydki, ale panna Spenser jestzanadto inteligentną kobietą, aby się kierować wyłącznie względami estetycznymi.- Rzecz nie w mojej urodzie.Ona myśli, że nie jestem takim rozwiązłym i zepsu-tym do szpiku kości draniem, za jakiego pragnę uchodzić.- Wspominałem, że jest inteligentna, prawda? Ty, z drugiej strony, jesteś komplet-nym idiotą.Nigdzie nie znajdziesz drugiej kobiety wartej choćby połowę tego co Char-lotte.Tymczasem kręcisz się w kółko, zupełnie nieświadomy własnych uczuć.- Jakich uczuć?- Nieważne.- Montague'a zaczynała nużyć rozmowa
[ Pobierz całość w formacie PDF ]