[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Posłuchaj.Ja te\ nie chcę \adnych kłopotów.Przyszedłem tu po to,\eby ich uniknąć.Przecie\ te\ mam rodzinę.I nie mam ochoty jej stracić.Zmru\ył oczy i przypatrywał się Joshowi.Wykrzywił usta w uśmiechu, ukazujączęby. I szczerze mówiąc, gówno mnie obchodzi, co się stanie z twoją rodziną.Ten nagły wybuch wrogości stanowił jasny dowód, \e konserwatywny,uniwersytecki strój mę\czyzny, sposób rozmowy i poza rodem z gangsterskichfilmów znamionują ulicznego cwaniaczka, co natychmiast postawiło Josha nastraconej pozycji. Ja.naprawdę nie wiem. zaczął Josh i nagle zrozumiał, \e jakiekolwiekzaprzeczenia czy udawanie niewinności są skazane na niepowodzenie. Słuchaj.Wiem o Angeli i o tobie.Nie myśl sobie, \e dobrze mi z tąświadomością, ale nie mam zamiaru doprowadzać do jakichkolwiek rękoczynów.Więc uspokój się.Przyszedłem w pokojowych zamiarach.Nie jestem wariatem,którego pocięte w plasterki ego przywiodło tu, \eby wyrwać ci jaja. A co ty w ogóle wiesz? Josh bezskutecznie starał się okazać swojąnieugiętość.Dominie zaśmiał się gardłowo, pokręcił głową i nadal spoglądał na niego,mru\ąc oczy. Słuchaj, Rose.Myślisz, \e mnie oszukasz? Nie ma mowy.Wiem o was ju\ od pewnego czasu.Waliłeś moją \onę, ale teraz to ju\skończone, prawda? Zaśmiał się. Wiem, \e się pocisz i próbujesz odgadnąć, oco mi chodzi.Wiem, \e to trudne.Kiedy się dowiedziałem, siedziałem cicho.Jesteśchyba stuknięty, skoro wpuściłeś się w taki kanał.To nie te czasy, kolego.Jesteś jejszefem, do cholery! Masz władzę, człowieku.Posłuchaj, jaw pracy te\ mam podsobą dziewczyny.Ale takie czasy ju\ się skończyły.Teraz trzeba szukać kogośobcego.Czy wyra\am się jasno? Treściwie jęknął Josh. Ale nie wiem, czy jasno.Mę\czyzna pochylił się do przodu i rozejrzał na boki, jakby upewniając się, czynikt ich nie podsłuchuje.Była to raczej oznaka poufałości ni\ środekzapobiegawczy. Słuchaj, Rose, chcę, abyś wiedział, \e nie \ywię do ciebie osobistej urazy.Jate\ \yję na tym samym świecie.Jasne, \e się wkurzyłem.Angela to gorąca babka, aja być mo\e nie spełniałem jej oczekiwań.Ma te\ talent i ambicje, jest wspaniałąmatką.Wez to pod uwagę.Poszliśmy do księdza i razem z nim wyjaśniliśmy całąsprawę. A więc to ksiądz" pomyślał Josh z potępieniem. Drań w sutannie.Powinienją zrzucić". A więc wybaczamy i zapominamy, prawda? Sam nie jestem aniołem.Uśmiechnął się zimno, nadal mru\ąc oczy.Ty te\ nie.Po raz pierwszy od czasu, gdy tamten przyszedł do jego gabinetu, Josh ujrzał wjego oczach błysk gniewu i determinacji.Mę\czyzna próbował ukryć wysiłek, zjakim zachowywał zewnętrzny spokój.Josh pomyślał, \e zanosi się na cię\kąprzeprawę, poczuł łomotanie serca. Głowisz się pewnie, co tu robię? Dominie klepnął się w kolano.Na jegonadgarstek opadł złoty łańcuszek i zatrzymał się u nasady kciuka prawej dłoni.Josh milczał.Mę\czyzna na pewno szykował dla niego coś jeszcze.Nie omyliłogo przeczucie. Myślałem o tym od chwili, gdy.no wiesz, gdy się dowiedziałem.Oto facet,szefunio Angeli.Znaczy się, masz władzę nad innymi ludzmi, którzy dla ciebiepracują, jak Angela.Powiedzmy wprost: jesteś w stanie wyświadczać im ró\neprzysługi.Mo\esz pomagać komuś w karierze albo mu ją złamać, mo\esz kogośawansować albo zrzucić ze stołka.Dawać podwy\ki, rekomendacje.Dla ludzi tobiepodległych jesteś jedyną wyrocznią.Zgadza się? Spoglądasz na to z niewłaściwej perspektywy odezwał się Josh. To nie jest moja perspektywa.Mówię w imieniu Angeli. A ona sama nie mo\e? Upowa\niła mnie.Więc słuchaj uwa\nie tego, co mówię.Josh powstrzymał się od dalszych komentarzy.Oczami wyobrazni widziałogromny dół, który nagle został wykopany tu\ pod jego stopami, a Dominie tylkoczekał na to, \eby go wepchnąć do środka. Tak więc myślę sobie, \e jeśli wytoczymy ci proces o molestowanie,będziemy mieli na ciebie porządnego haka. Angela nie mo\e tego potwierdzić. Niby dlaczego? Jak ju\ wspomniałem, ty tu szefujesz, człowieku. Ale ona i tak ju\ była. Chciał powiedzieć moją ulubienicą". Jestznakomitą projektantką.Wszyscy to wiedzą.Mogłaby pracować wszędzie.Tomoja kole\anka.Potrzebowałem jej w pracy.Dzięki niej sam lepiej wypadałem. Tak, ma talent dziewczyna. I to ona jest tu niewinną ofiarą? Słuchaj no.Czy ona chciałaby zło\yć pozew? Nie ma mowy.Sam musiałemjej to wyperswadować.Josh zaniemówił.Pozew? Nie Angela.Przecie\ to ona była agresywna.Czy\bynie dostrzegł ciemnej strony jej charakteru? Czy w ogóle zadał sobie trud, bydojrzeć w niej cokolwiek innego ni\ tylko maszynkę do dawania seksualnejprzyjemności? Jednak nic w ich związku zarówno kolegów w pracy, jak inamiętnych kochanków nie sugerowało tak okrutnych i niszczycielskichmotywów jej postępowania.Dopiero co mówiła wczoraj, \e go kocha.A on, Josh,kiedyś wierzył, \e sam się w niej zadurzył.Był czas, gdy myślał o niej bezprzerwy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]