[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wnosząc z krzywo pozapinanych guzików kamizelki, uznała, że istotnie został wy-rwany ze snu.- Dobry wieczór, sir - zaczęła uprzejmie.- Wiem, że już późno, ale muszę zoba-czyć się pilnie z panem domu.Służący zmierzył ją surowym wzrokiem od stóp do głów, po czym dotknął klamkiz zamiarem zatrzaśnięcia drzwi.- Chwileczkę! - krzyknęła oburzona.- Chcę się widzieć z rządcą! Nie dosłyszałpan?- Z rządcą? - powtórzył w końcu.- Czyli z kim, jeśli wolno spytać?Ma ją za idiotkę? Wydaje mu się, że przeszła po ciemku pięć mil, nie wiedząc, do-kąd zmierza?- Z panem Greville'em Andersem, naturalnie - rzuciła poirytowana.- A z kimże byinnym? Proszę zapowiedzieć panią Merrill.Może pan być pewien, że mnie przyjmie.- Zatem pragnie się pani widzieć z panem Andersem, czy tak?- Czy nie wyraziłam się dość jasno? - odparła już zniecierpliwiona.- Ostrzegampana, Greville nie będzie zadowolony, kiedy się dowie, że chciał pan wyprosić za drzwijego rodzoną siostrę.- A więc jest pani jego siostrą? - Przyjrzał jej się ukradkiem i dodał: - Za pozwole-niem, można wiedzieć, kiedy po panią posłał?Choć jej umysł ze zrozumiałych względów pracował na zwolnionych obrotach,uprzytomniła sobie w porę, że lepiej będzie nie przyznawać się, że zjawiła się bez zapro-szenia.- Przykro mi, ale to nie pańska sprawa.Proszę tylko, aby zaprowadził mnie pan dobrata.Natychmiast.- Zdaje się, że nie porozumieliście się w pełni w kwestii terminu pani wizyty - rzekłpod nosem kamerdyner, po czym oznajmił zdecydowanie: - Nic tu po pani.Radzę wracaćtam, skąd pani przyszła.- Wracać? - powtórzyła z niedowierzaniem i trwogą.Opamiętała się w jednej chwi-li i przemówiła tonem, jakim zwraca się do upartego dziecka: - W środku nocy? Postra-dał pan zmysły? Nie pojmuję, z jakich powodów trzyma mnie pan na progu, wygadującL Rsame nonsensy! Żądam, żeby poinformował pan Greville'a o moim przyjeździe.- Z tymisłowy Joanna wyminęła go i bezceremonialnie wtargnęła do środka.Gdy tylko znalazła się w rozkosznie ciepłym wnętrzu, wyrwało jej się błogie wes-tchnie.Majordomus wydął z niezadowoleniem usta i postąpił za nią.- Nigdy nie podniosłem ręki na kobietę - oznajmił cierpko.- Poza tym jestemuczciwym chrześcijaninem.Pozwolę pani się wysuszyć i przeczekać do rana w kuchni,ale o świcie musi pani odejść.Joanna zadrżała z bezsilnej złości.- Nie rozumiesz, co do ciebie mówię, dobry człowieku? Nigdzie się stąd nie ruszę,dopóki nie porozmawiam z rządcą.Jeśli mnie wyrzucisz, wrócę i będę dotąd zatruwała ciżycie, aż zrobisz to, o co proszę.Przez moment mierzyli się wzrokiem, jakby rozważali, czy nie wszcząć bójki.- Cóż, skoro tak stawia pani sprawę - ustąpił wreszcie kamerdyner.- Niech będzie.Proszę za mną.Zaprowadzę panią do pana domu.Nareszcie, przemknęło jej przez głowę, gdy szli korytarzem, a potem kamerdynerotworzył drzwi pokoju, w którym Joanna spostrzegła światło.Usłyszała trzaskanie ogniaw kominku i poczuła nikły zapach wina.Brat się nią zajmie i wszystko będzie dobrze.Przecisnąwszy się obok majordomusa, przestąpiła próg.Jej przemarznięte ciało lgnęło dociepła jak ćma do światła.Nagła zmiana temperatury sprawiła, że zakręciło jej się wgłowie.Spojrzała na wysokiego mężczyznę, który podniósł się z krzesła i zamarła.Spo-glądał na nią ze zmarszczonym czołem i z pewnością nie był Greville'em.- Kim.kim pan jest? - zapytała, z trudem łapiąc oddech.- A kogo się pani spodziewała? - odpowiedział pytaniem, obrzucając ją obraźliwietaksującym spojrzeniem.- G-Greville'a - wyjąkała otumaniona.- Greville'a Andersa.To dwór w BlenhemHill, nieprawdaż? Pan Anders jest tu rządcą.- Już nie.Markiz Englemere wymówił mu prawie miesiąc temu.- Czy to znaczy, że.że go tu nie ma?L R- W rzeczy samej.Greville'a zwolniono z posady, nie ma go w tym domu.Jej znękany umysł odmó-wił współpracy.Nie była w stanie zebrać myśli.Widziała jedynie pojedyncze obrazy,długa droga przez las, własna pusta sakiewka i wycieńczone ciało.Ostatnią rzeczą, którą Joanna zarejestrowała, była pełna dezaprobaty mina niezna-jomego.Potem zapadła w ciemność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]