[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Czy mogłaby pani poczytać w swojej bawialni? zapytał z wysiłkiem.Spuściła wzrok i odłożyła książkę.123RS Wezmę inną powiedziała, sięgając po kolejny tom. To HistoriaWalii i Walijczyków.Rhodrick nawet nie wiedział, że ma takie dzieło, ale nie miało toznaczenia.Patrzył na dokumenty rozłożone na blacie, w myślach szukajączgrabnego zdania, które wypłoszy z komnaty ducha Eiry. Dziękuję powiedziała przytłumionym głosem panna Fairchild.Miłego wieczoru, książę.Bezradnie pokiwał głową, wsłuchując się w szelest jej halek, cichezamykanie drzwi i lekkie kroki w korytarzu.Gdy wszystko umilkło, mruknął: Nos da.Dobranoc.Oparłszy się wygodnie, zaczął myśleć o żonie, o której nie myślał odkilku lat.124RSRozdział dwunastyGreer siedziała w fotelu przy stole, z otwartą książką na kolanach.Nawetnie tknęła kolacji.Widziała wyrazy wydrukowane na kartkach książki, ale niebyła w stanie ich zrozumieć.Czuła smakowity zapach wołowiny, lecz niemogła jej jeść.Wiedziała, że o szyby stukają krople deszczu, słyszała jednaktylko jego słowa, wypowiedziane szorstkim z emocji głosem: Była moją żoną.Książę jest chodzącą tajemnicą! Rzadko się odzywa, zachowuje się,jakby jej obecność go irytowała, a jednak często spod grubiańskiego pancerzaprzebłyskują ludzkie uczucia.Nie powinna też zapominać, że bez cieniawahania i lęku uratował jej życie.Będąc w Llanmair już od tygodnia, cieszyła się, że wcale nie jest tu takstrasznie, jak jej się z początku zdawało, i odkrycia, które poczyniła, corazbardziej ją intrygowały.Spojrzała na książkę i zaczęła w skupieniu czytać.Gdy o poranku pani Bowen przyszła sprzątnąć pokoje, Greer doczytałado momentu, gdy Owain Glyndwr wzniecił powstanie przeciw angielskimnajezdzcom.Widząc, że lektura wymaga skupienia, odłożyła książkę na stolik.W tej chwili była bardziej zainteresowana panią Bowen, a raczej informacjami,jakie zamierzała z niej wydobyć.Poszła za gospodynią do bawialni, gdzie kobieta układała w wazoniepiękny bukiet ze szklarniowych kwiatów.Były prześliczne. Są obłędne powiedziała Greer, wąchając kwiaty.Pani Bowen uśmiechnęła się wdzięcznie. Książęca mość będzie zadowolony, słysząc te słowa.Greer spojrzała na nią ze zdumieniem. Czy.czy on sam je tu przysłał? zapytała z nadzieją.125RS Och, nie, panienko.Ja je zerwałam, ale książę jest bardzo dumny zeszklarni i z ogrodów.Są znane w całej Walii.Nadzieja ukryła się na dnie serca i Greer obeszła stół, przesuwającpalcami po porcelanowej figurce. Zapewne lady Radnor kazała wybudować tę szklarnię, by hodować takpiękne kwiaty, nieprawdaż? Skądże.Szklarnia była tu, zanim jeszcze lady Radnor zamieszkała wzamku. Ach westchnęła Greer, udając zainteresowanie figurką. I jak paniwspominała, zmarła na.? Zmarła w połogu wyjaśniła gospodyni, strzepując poduszkę na sofie. To była prawdziwa tragedia.Urodziła córeczkę, lecz straciła przy tym tylekrwi, że nie zdołano jej uratować.Zmarła dwa dni pózniej, a dziecko pokolejnych dwóch dniach. To okropne! jęknęła Greer.Wyobrażała sobie różne tragiczne wypadki, samobójstwo i morderstwo,ale nigdy nie przeszła jej przez głowę myśl o śmierci w połogu. To prawda pokiwała głową pani Bowen. Książę był w rozpaczy.Powiodła spojrzeniem po bawialni. Przez wiele dni nie wychodził z tegopokoju.Nie jadł nic i nie odzywał się do nikogo.Niektórzy obawiali się, żepostrada zmysły.Greer zadrżała lekko. Kiedy to się stało? Niemal trzynaście lat temu odparła pani Bowen, biorąc kolejnąpoduszkę. Teraz już wszystko się ułożyło.To dawne dzieje.Niech biedaczkaspoczywa w spokoju. Skończyła strzepywanie poduszek i uśmiechnęła się doGreer. Czy potrzebuje pani czegoś, panienko?126RS Tak odparła prędko Greer. Poproszę o papier, pióro i atrament,żebym mogła pisać. Oczywiście. Często wymieniamy listy z kuzynkami dodała Greer z cichymśmiechem. Jest nas trzy, a Ava niedawno wyszła za mąż i pewnie mieszkateraz na prowincji, za to Phoebe.cóż, Phoebe sama jeszcze nie wie, gdziebędzie mieszkała. Z radością przyniosę papier i pióro rzekła pani Bowen już przydrzwiach. Tylko kilka arkuszy.Na pewno ich nie zmarnuję.I.i dwa pióra, jeślimożna.Jak już zacznę pisać, często zużywam je aż do zdarcia. Dobrze, panienko rzekła z naciskiem pani Bowen, umykając zbawialni. Dziękuję! krzyknęła w ślad za nią Greer.Poszła do sypialni i spojrzała na łóżko, wyobrażając sobie młodą kobietęwijącą się w bólach porodowych i umierającą z wyczerpania.Zadygotała iodwróciła fotel w stronę kominka.Wyglądając przez okno, z rozpaczą stwierdziła, że wciąż pada, wzięławięc książkę i wróciła do historii o Owainie Glyndwr.Czytała przez całyranek, aż litery zaczęły jej wirować przed oczami.Uratowała ją Lulu, któraprzyszła po rzeczy do prania.Greer ukradkiem obserwowała dziewczynkę, jakdelikatnie, z namaszczeniem składa suknie i z zachwytem wpatruje się wozdobne hafty i koronki. Większość sukni uszyła mi moja kuzynka, Phoebe powiedziała Greer.Zawstydzona Lulu prędko dokończyła składanie ubrań. Och, nic się nie stało rzekła Greer, wstając z fotela. Naprawdępowinnaś się nimi zachwycać.Phoebe ma wyjątkowy talent krawiecki.127RSWzięła suknię, którą miała na sobie pierwszego wieczora w Llanmair, iprzyłożyła ją do drobnej figurki Lulu. Ten kolor świetnie do ciebie pasuje rzekła, kiwając w zadumie głową. Trochę za duża, ale to nieważne.Lulu zarumieniła się uroczo. Dziękuję, madame. Musisz ją przymierzyć powiedziała stanowczo Greer. Och, nie, madame.Nie mogę! Oczywiście, że możesz rzekła z uśmiechem Greer. To będzieświetna zabawa! Pani Bowen skróci mnie o głowę! Ależ pani Bowen tu nie ma mrugnęła do niej Greer i kwadranspózniej Lulu trzymała sporą zakładkę jedwabiu za plecami, obracając się raz wjedną, raz w drugą stronę i podziwiając własne odbicie w lustrze.Greerwyszukała w szkatułce pasujące klejnoty.Lulu była zachwycona i wykrzykiwała raz po raz, że nigdy w życiu nieczuła się tak wspaniale, lecz w końcu musiała się przebrać i wracać do pracy,zostawiając Greer w samotności.Zmęczona czytaniem i skomplikowanąhistorią Walii, Greer doszła do wniosku, że musi się przewietrzyć, więc wy-brała się w kolejną wycieczkę po zamku.Tym razem poszła do zachodniego skrzydła, którego jeszcze niezwiedzała.Najwyrazniej rzadko ktokolwiek zapuszczał się w te rejony zamku.Korytarze wiały chłodem, były puste i pokryte warstwą kurzu.Greer obejrzałaponad tuzin przestronnych sypialni i saloników.Były niemal puste, stało wniech niewiele mebli i wszędzie w powietrzu wisiał zapach stęchlizny.Greerwcale nie czuła się zaskoczona.Nie mogła sobie wyobrazić, by dżentelmen128RSpokroju jej gospodarza miał przyjaciół, którzy chcieliby spędzić u niego urocząniedzielę.Zwłaszcza w miejscu tak ponurym, jak Llanmair.Na parterze zobaczyła Lulu polerującą pracowicie wielki stół wtowarzystwie drugiej pokojówki, wiec prędko wśliznęła się do pobliskiejkomnaty.Była to jadalnia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]