[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.psy.Rozumiesz, bracie Placydzie? zwrócił się dowchodzącego zakonnika. Psy? Tak jest, ojcze wielebny.Zdałyby się psy, by obcych do klasztoru nie puszczać. Głupiś ofuknął go opat. Właśnie, by ich przywodziły.Idz no skoro zastąpić brata Mamerta.Burza hucząca nad Alpami, nad górą i przełęczą Monte Jovis (co miały w przyszłości nazywać sięGórą Zwiętego Bernarda), nad drogą Hannibalową i nad całym pasmem zębatych wierchów i wąskichdolin, odgraniczających słoneczną Italię od reszty świata nie cichła, choć dzień rozbielił mdłośnieżną kurzawę.O opuszczeniu klasztoru nie było co marzyć i wobec tej oczywistości rycerzepostanowili puścić pozornie w niepamięć prostackie słowa opata.Nie godziło się bowiem żywić urazydo gospodarza, zostając pod jego dachem.Gromada oczekujących pogody zwiększyła się w tym czasie o nowych gości.Wysłani nocą trzejbracia zakonni wrócili nad ranem wpół żywi, jednak żywi, wiodąc odnalezionego ścierciałę żupanaGezy oraz panów prowansalskich, Rogera de Foix i Gastona d'Armaillac.Obaj byli wasalami grabi odświętego.Idziego, Rajmunda, pana Tuluzy, a jezdzili do Saksonii, odwożąc, posag córkiRajmundowej, grabiankł Gizeli, za niemieckiego margrafa wydanej.Z licznie towarzyszących im sługi mułów prawie połowa zginęła w śnieżycy.Cieszyli się jednak, że sami są żywi i że burza spotkałaich wracających próżno, nie uprzednio z wiezionymi skarbami.Zdradliwa przepaść tumanem śnieżnym zakryta, w którą zwaliły się bogato przystrojone mułytuluzańskie, była tą samą, być może, co pochłonęła obu serviensów Oświęta Cwały, Suchopiątka iKokota.Te śląskie pachoły nie wrócą już nigdy, chyba cieniem, w swojackie dziedziny.Bezpochówku porzucone ciała patrzą zmarzłym szkliwem oczu w wywyższone ostrza szczytów.Zmierci tej zbyt rychłej, bezpotrzebnej, nie może im prze-baczyć rozgniewany Cwała.Niedołęgi leniwe, ostawiające pana w obczyznie bez sługi! Innym ni żaden pachoł nie zginął, a mnie oba narzeka uporczywie. Takie już moje szczęściewe wszystkim.Bo i drugim się urodził.I białkę mam puklatą.I teraz sam chyba będę rzemieniesmarował i koniowi obrok zadawał.Opat, zasłyszawszy od Mojmira przyczynę żalów rycerza, pocieszał go, że byle zeszedł w doliny, kupisług co najlepszych, wiele tylko zechce.Głód w kraju srogi, rok ten zowią annus famis, siła ludziwolnego stanu dobrowolnie się w niewolą zaprzedaje. Takaż tu bieda? pytał poseł Sukki de Szuha zdumiony. Annus famis, tak!.Zaś poprzedni zwano annus miser.rokiem nędzy.Na siedemdziesiąt latostatnich liczą trzydzieści lat głodu.To za wiele, za wiele na siły człowiecze.Ludzie mrą z głodujak muchy.Jużci nie bogacze, trzymające zboże w spichrzach i komorach i za drogie pieniądze jesprzedające.Powiadali mi, że za jedną owcę żądają dwanaście nieobcinanych denarów! Za jedną owcę?! Z czegóż taka bieda?! Z czego? wybuchnął opat a dyć z tych ustawicznych walk, ustawicznych bojów! Zali tekrainy nieszczęsne mogą odetchnąć, ta ludność możeż chociaż dzień jeden praco- " wja;ć?! Pojamach kryje się w lasach- jako dzikie z.wiercę, a pole krzami zarasta! Jeno wyjdzie rolnik zsochą, jużci lecą, już go pędzą, już w niewolę biorą, bo to przeciwnika człowiek! Ustawicznaidzie rzezba wszystkich przeciw wszystkim, bez której panowie rycerze pono żyć nie umieją! Cesarzprzeciw Kościołowi, Italczyki przeciw Burgundczykom, Bur-gundczyki przeciw Frankom, Frankiprzeciw Normanom, Nor-~ many przeciw wszystkiemu, co żyje! Budny dzień wojna! Zwięto,choćby i największe wojna! Zawdy wojna! Jeno rycerzów w niej nie ubywa, ubywa biedaków.Rycerze nasze dobrze baczą, by-zapaśnika tylko kopią z siodła wysadzić, do niewoli wziąć, okupdobry zgarnąć.Nie zabijają się zgoła, chyba przypadkiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]