[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie pamiętam, żeby kiedykolwiek przedtem przychodziły mi na myśl takie okropne określeniaczłowieka.Gnojek to mało powiedziane.Doszłam do domu i zaczęłam krzyczeć na cały głos najgorszewyzwiska, jakie znałam.Nie mogłam się opanować.Nawet nie potrafiłam się cieszyć z nowiny.Tadobra wiadomość, to była dla mnie zła wiadomość.Nie potrafił znalezć sposobu, żeby zawiadomićmnie osobiście albo przynajmniej upewnić się, że dostałam karteczkę.Czy nie rozumiał, jakie to dlamnie ważne? %7łe szaleję z niepokoju? Nie, nie można mu ufać, nie można na nim polegać.Wiadomo: Nigdy nie ufaj facetowi, który zdradza własną żonę, ciebie też może oszukać" - tak mówił mój tata propos swojego dyrektora.Postanowiłam, że wszystko skończone.Nic nie przekona mnie do tego człowieka.Moja szefowa zdecydowała się odejść na emeryturę i zaproponowała swoim pracownicom od-kupienie stoiska.Dziewczyny, które pracowały na zmianę ze mną były przeważnie młode i nie miałyRLTpieniędzy.Henryk namówił mnie, żeby zainwestować w sklep nasze oszczędności.Jako wojskowymiał w perspektywie wcześniejszą emeryturę.Zaplanowaliśmy w ten sposób naszą przyszłość.Na ra-zie ja będę pracowała i rozejrzę się w świecie AGD, a potem, gdy Henryk skończy służbę, zaczniemyrazem rozwijać interes.Formalności nie były zbyt skomplikowane i w ciągu kilku miesięcy stałam sięwłaścicielką stoiska, a właściwie małego sklepiku na hali.Z J., od kiedy wrócił z urlopu, wymieniałam grzecznościowe frazesy, aż w końcu wygarnęłammu, co o nim myślę.Był szczerze zdziwiony.Myślał, że się ucieszę z dobrej wiadomości.Nie przyszłomu do głowy inne rozwiązanie i był przekonany, że natychmiast dostanę karteczkę.A to, że wyjechałna dwa tygodnie, nie mówiąc mi o tym? Nie pytałaś, jak spędzam święta".To mi wystarczyło.Straciłam do niego serce, chociaż to bolało.Zajęłam się pracą i szło mi bar-dzo dobrze.Miałam plany i na tym się skoncentrowałam.Zatrudniłam na nowo moje dawne koleżanki.Nie było łatwo, bo musiałam zmienić relacje między nami.Trochę to trwało, zanim nabrałam takiejpewności siebie, jaką powinna mieć szefowa.Wiadomość o remoncie hali spadła na nas wszystkich jak grom z jasnego nieba.Zaczęły sięutarczki kupców z urzędem miasta.W końcu, nie oglądając się na innych i na wyniki negocjacji, wy-najęłam nieduży lokal w pobliżu i przeniosłam tam swój kram.Okazało się potem, że uratowało mi tożycie.To znaczy mi nie bardzo, ale sklepowi tak.Remont ciągnął się ponad rok i hala zmieniła się niedo poznania.Nie było tam już miejsca na AGD.Za moją namową J.zrobił to samo.Przeczekał remontw wynajętym lokalu, z tym, że potem wrócił na halę i wykupił sobie solidny sklep, bo jako dawny na-jemca miał prawo do lepszych warunków.Stał się właścicielem saloniku muzycznego - takiego zprawdziwego zdarzenia.Stopniowo rozwijałam swoje AGD, podpisywałam umowy z producentami.Wynajęłam sąsied-ni lokal i wyremontowałam obydwa.Powstał bardzo duży salon z lodówkami i pralkami.Przestałamsprowadzać części zamienne.Nigdy już nie wróciłam do ukochanej hali.Wszystko się zmieniało.Nadchodził tajemniczy 2000 rok.W centrum miasta zrobiło się luksu-sowo.Otwierano sklepy znanych firm.Wszystko wypiękniało.Ludzie mieli chyba więcej pieniędzy,bo kupowali nowe mieszkania, budowali domy i wymieniali sprzęt na potęgę.Przed świętami był istnyszał nie tylko na roboty kuchenne i tostery, ale też na zmywarki, pralki i lodówki.Moje uczucia dla J.wróciły ze zdwojoną siłą.Zaczęliśmy się spotykać w moim sklepie.Wie-działam, że przychodzi tylko wtedy, gdy może.Albo, kiedy to on chce.Albo jedno i drugie.Byłamtak zajęta własnym sukcesem, że nie przeszkadzało mi to.Cieszyłam się chwilą.Były okresy, że niewidywaliśmy się nawet przez pół roku.Wiele razy zrywaliśmy ze sobą i obiecywaliśmy sobie, że tojuż koniec.Potem przychodził nagle o ósmej rano i kochaliśmy się na podłodze.O nic nie pytałam.On też.RLTTeraz zastanawiam się, jak to w ogóle możliwe, że wytrzymywałam psychicznie przez tyle lat.Myślę, że nie wytrzymywałam, bo były okresy, że wracałam do Henryka całym sercem.Nie myślałamo J.i nie tęskniłam za nim.Z drugiej strony, wiedziałam, gdzie jest i że mogę go w każdej chwili zoba-czyć.I czasem to robiłam.Potem jechałam z całą swoją rodziną na zagraniczne wakacje i wracałamdo równowagi psychicznej.Marysia urosła i wydoroślała.Poszła do liceum i zaczęła myśleć o studiach.Byliśmy z Henry-kiem bardzo szczęśliwi.Wyremontowaliśmy mieszkanie.Ja podświadomie chyba czekałam na jego emeryturę, a on dwa razy ją odkładał.Było mu do-brze w roli wykładowcy.Korzystał z wieloletniego doświadczenia i nie chciał z tego rezygnować.Było jeszcze coś.Było jeszcze kilka rzeczy.Prawie wcale nie rozmawialiśmy z J.o naszymżyciu rodzinnym.Wymienialiśmy jakieś uwagi na temat dzieci.Jego syn był dużo młodszy od Marysi,o pięć albo sześć lat.Ja nie wiedziałam nic na temat wychowywania chłopców.J.nie opowiadał ni-czego, jeżeli go nie spytałam.O wypadku syna powiedział tylko dlatego, że go zmusiłam.Akurat wró-ciłam z urlopu i spotkaliśmy się, wtedy jeszcze na hali.J.wyglądał okropnie.Nieogolony, podkrążone, zapuchnięte oczy.- Czy coś się stało?- yle ostatnio sypiałem.- Dlaczego, byłeś chory?- Nie, ja nie.- A kto?- Wojtek.- No to mów, co się stało? Czemu nie mówisz?Dopiero wtedy opowiedział mi, że mały miał wypadek na boisku.Ktoś go kopnął przypadkiemw głowę i chłopiec stracił przytomność.Zabrano go do szpitala, musiał przejść wszystkie badania izostać na obserwacji przez kilka dni
[ Pobierz całość w formacie PDF ]