[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ale mniejsza o to, boprzypadkiem tak się składa, że jestem inżynierem atomistyki i nawet pracowałem nad tąkonkretnie bombą.%7łeby ją rozbroić, wystarczy pobawić się anchami*, czyli tymi krzyżykamiz pętelką.Pozwólcie no.Allah il allah*.Wszystkich to poraziło, nie tylko mnie, było tobowiem zapewnienie zbyt niewiarygodne, zakrawające raczej na bezwstydny blef, całkiem wangielskim stylu.Erich nawet nie musiał się odzywać.Kiedy Bruce pochylał się nad skrzynią,Marek i SiedemCe bez ceregieli chwycili go pod pachy.Dopiero wtedy Erich przemówił: O, nie, Bruce.Bardzo to szlachetne, że próbujesz odsunąć podejrzenia od swojejdziewczyny, ale my nie chcemy zostać rozerwani na gołe atomy dwadzieścia osiem minutprzed czasem, gdy będziesz, modląc się o cud, gmerał przy guzikach, przed czym wyraznie*Anch starożytny krzyż egipski, znak życia, dający nieśmiertelność i wieczne zdrowie.*Allah il allah (arab.) Nie ma boga prócz Allacha.Fragment muzułmańskiego wyznania wiary w niecozmienionej formie.ostrzegał Benson-Carter.Aatwo cię przejrzeć, Bruce.Pochodzisz z 1917 roku, nie byłeś wwielkim czasie przez sto snów, a parę godzin temu sam twierdziłeś, że nie ma wśród nasspeca od fizyki atomowej.Naprawdę, marny blef.Słuchaj, zaraz coś się wydarzy i obawiamsię, że nie będzie ci miło, ale musisz się jakoś z tym pogodzić.No, chyba że panna Fosterpójdzie na współpracę. Chłopaki, puśćcie mnie, dobrze? Bruce chwilę poszamotał się na próbę. Wiem, że tobrzmi niewiarygodnie i że zmyliła was moja wzmianka o tym specjaliście, ale wtedy poprostu chciałem przykuć waszą uwagę.Nie chciałem, żeby zaistniała taka sytuacja.Zastanówsię, Erich, czy kazano by Bensonowi-Carterowi skontaktować się z nami, gdybyśmy mielieksperta od bomb atomowych? Nie wysłano by dwóch na tę francowatą misję. A to ich bałaganiarskie planowanie, co z nim? przypomniał mu Erich prześmiewczo. Benson-Carter był wybitnym czarownikiem odezwała się przy mnie Kaby.Uczestniczył w misji przebrany za staruszkę.Zachował się płaszcz z kapturem i inne częściubrania.Niesamowite, że ta oziębła oficerka była tą samą kobietą, która dziesięć minut temupochłaniała Marka łakomym wzrokiem. To jak będzie? Erich zerknął na przywoływacz i nagle ogarnął nas spojrzeniem, jakbyszukał resztek żelastwa po Wehrmachcie.My zaś patrzyliśmy na Lili, która wydawała siępodminowana, sprężona do skoku, gotowa gryzć i kąsać.Nie wiem jak inni, w każdym razieja wierzyłam już bez zastrzeżeń w teorię Ericha na temat serwisanta.Bruce chyba się zorientował, dokąd zmierzają nasze myśli, bo zaczął się miotać w uwięzi. Na miłość boską, zostawcie w spokoju Lili! wrzasnął. I puśćcie mnie wreszcie,debile! Mogę zapobiec eksplozji, nie kłamię! SiedemCe, walczyliśmy ramię w ramię zPająkami, co masz do stracenia? Sid, jesteś Anglikiem.Beau, jesteś dżentelmenem i też jąkochasz! Na miłość boską, przemówcie im do rozumu!Beau z pokerową twarzą zerknął przez ramię na Bruce a i innych, którzy kłębili się zajego plecami.Sid prawdopodobnie znowu przechodził męki podejmowania decyzji.Beauprędzej przemyślał sprawę i trzeba mu przyznać, że umiał działać szybko i z rozmysłem.Dopiero co klęczał z nie całkiem odwróconą głową, a już rzucał się na Ericha.W kosmosie oprócz człowieka działają wszakże inne siły, które potrafią włączyć się dosporu po konkretnej stronie.Illy wpadł na Beauregarda, owinął go swymi giętkimi ramionamii razem zatoczyli się niczym pijany słupek fryzjerski w białoszare paski*.Beau zakleszczyłrękami dwa ramiona nieziemca, aż cały posiniał na twarzy.Wzdrygnęłam się, wyobrażającsobie, przez co muszą przechodzić.Być może satyrowi udzieliło się niezdecydowanie Sida, bo nagle Bruce wyrwał mu się ispróbował obalić Marka.Rzymianin jednak wykręcił mu rękę, ustrzegłszy się powalającegociosu.*Słupki fryzjerskie rodzaj szyldów, pomalowanych w skośne pasy, oznaczających w średniowieczu zakładcyrulika.Stosowane po dzień dzisiejszy.Erich, mój mały komendant, nie brał czynnego udziału w awanturze, co wcale mnie niezdziwiło.Uważa, że podnoszenie pięści na ludzi (ja to co innego) jest poniżej jego poziomu.Sid wreszcie powziął decyzję, choć nie wiadomo, co postanowił, bo kiedy chwyciłmniejszego serwisanta, Kaby wzgardliwie wyrwała mu go z ręki i walnęła go z kolana wbrzuch tak mocno, że runął na czworaki w kłąb walczących.Aż mnie zemdliło na ten widok.Zaraz też lekko, jakby od niechcenia, strzeliła na odlew Lili, która też drapieżnie wyciągałapalce.Liii padła na sofę.Twarz Ericha rozświetliła się niczym szyld sklepowy.Nie spuszczał wzroku z Kaby.Skuliła się, przenosząc część ciężaru ciała na palce stóp.Zciskając w lewej ręcemniejszego serwisanta, kojarzyła się z kapitanem koszykówki, planującym akcję pod koszemprzeciwnika.Nagle zdecydowanym gestem wskazała coś po prawej stronie.Nie rozumiałam,o co jej chodzi, lecz Marek i Erich byli bardziej domyślni.Erich skoczył do sekcjiodświeżacza, a Marek puścił Brucea i poszedł w jego ślady, unikając ramion Siedem Ce,który wracał do walki po stronie.sama nie wiem czyjej.Illy odwinął się od Beauego ijednym potężnym susem podążył za żołnierzami.Kaby obróciła pokrętło, jak daleko się dało, przez co Bruce, Beau, SiedemCe inieszczęsny Siddy rozpłaszczyli się na ziemi, przygnieceni ośmiokrotnie większą siłąciążenia.Bliżej mnie siła powinna być łagodniejsza, czemu jednak przeczyło położenie Sida: padłplackiem na ziemię z rozrzuconymi rękami i nogami, przy czym wyciągnął ramię tak daleko,że mogłam go dotknąć (tyle że nie sposób byłoby go puścić!), oddychał kącikiem ustrozdziawionych przy podłodze.Kręgosłup chyba wgniatał mu się w brzuch.Brucebwi udałosię nieco dzwignąć głowę.Nasuwało się skojarzenie z ilustracjami Gustave a Dore,przedstawiającymi najgłębszy krąg piekieł, gdzie najwięksi złoczyńcy pokutują skuci lodempo szyję.Nie objęła mnie zwiększona siła ciążenia, lecz czułam ją w lewej ręce.Wprawdzieznajdowałam się głównie w sekcji odświeżacza, to jednak wolałam położyć się na ziemi poczęści z głupio pojmowanego współczucia, a po części dlatego, żeby Kaby nie zwaliła mnie znóg.Erich, Marek i Illy zmierzali już w naszą stronę.Maud postanowiła wreszcie wykonaćswój ruch.Jeśli chciała coś zrobić, musiała zrobić to teraz.Starsza rzeczywiście wyglądała naniemłodą, ale świadomość cudu, którego była sprawczynią, w połączeniu ze strachem przedsłońcem w worku musiała dopingować ją do działania, bo zaatakowała błyskawicznie: jednąręką pchnęła Kaby w strefę zwiększonej grawitacji, drugą chwyciła mniejszego serwisanta.14Tak nas, jak i diamenty rozcina własny prochWebster*Będziesz mówić czy nie?Kreteńczycy nie muszą mieć oczu dokoła głowy; wystarczy, że mistrzowie rozrywki niesą żołnierzami.Kaby zakołysała się i energicznie machnęła ręką.Maud poleciała tam, dokądchciała posłać Kaby.Zrobiło mi się niedobrze, gdy patrzyłam, jak siła ciążenia obala ją imiażdży.Mogłabym się zerwać i przeprowadzić kolejny zamach na Kaby, ale kiedy stawką jestmoje życie, opuszcza mnie odwaga.Lili próbowała się podnieść, cokolwiek oszołomiona.Kaby lekko pchnęła ją z powrotem izapytała spokojnie: Gdzieś go schowała? Wzięła szeroki zamach i trzasnęła ją w twarz.Z niesmakiem obserwowałam jej zimne wyrachowanie
[ Pobierz całość w formacie PDF ]