[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A ja w naiwności ducha: No to sprawdzmy.Co się działo,koniec świata! Potem wezwali moją żonę i chcieli jej wmówić, że mamutrzymankę.Słowem: miałem cholerne kłopoty.Jako okradziony.A codopiero, jak się dowiedzą o tym, co powiedziałem& Ale don Gaetanomnie zna i nic im o tym nie wspomnij a jeżeli ktoś o tym doniesie, jestempewny, że mnie będzie bronił. Ależ oczywiście powiedziałem żałując, żem zażartował.Wrócił don Gaetano.Stanął w progu, zaklaskał w dłonie, po czymzawołał: Wszyscy do mnie!Powoli zbliżyli się wszyscy.Don Gaetano powiedział: Zaraz przyjedzie policja.Dostałem polecenie, żeby nie ruszaćnieboszczyka i trzymać się od niego jak najdalej.I żeby nikt nieopuszczał hotelu, naturalnie, ani nie kładł się do łóżka: bo go ściągnąna dół& Siądzcie więc wszyscy po tej stronie; i spróbujcie przypomniećsobie, coście widzieli i słyszeli w chwili wystrzału albo tuż przedtem.Imzwięzlejsze i jaśniejsze będą wasze zeznania, tym szybciej to załatwimy. Znowu klasnął w dłonie, tym razem na służbę zgromadzoną w hallu.Przynieście prześcieradło do przykrycia zmarłego; i zapalcie wszystkieświatła.Zwiatło spłynęło trzeba falami: oślepiające crescendo.Na skrajudziedzińca nieboszczyk, widoczny z mojego miejsca w skrócie, wydawałsię jeszcze bardziej martwy; ale za chwilę dwaj kelnerzy zarzucili na niegobiel prześcieradła.Noc zaroiła się chmarą tańczących muszek i jaszczurekpełznących po murach ku lampom, teraz zapalonym.I teraz przyszło namnie jakby objawienie grozy, do tej chwili niedostrzegalnej.Nawet cisza,która rozpostarła się dokoła, zdawała się mieć w sobie coś z tej ciszy,w której przemykały się jaszczurki.(Jaszczurki zawsze napawały mnieodrazą; a ci, którzy twierdzą, że jaszczurki przyczyniają się do utrzymaniaładu w przyrodzie, bo zjadają szkodniki roślin, muszki, muszą przyznać,że nieład przejawia się, jeżeli już nie w samym istnieniu jaszczurek, to wistnieniu muszek; i że można by mówić o prawdziwym porządku wtedy,gdyby nie było ani muszek, szkodników, ani jaszczurek, które je zjadają).W pewnej chwili dał się słyszeć głos ministra, lekko drżący pomimoarogancji zawartej w jego pytaniu: Don Gaetano, czy ksiądz powiadomił policję, że my tu jesteśmy? Jacy my? odrzekł don Gaetano stanowczym i zimnym głosem. No, my& Słowem, my wszyscy& Ja, moi przyjaciele& Ministerbył stropiony. Powiedziałem, że pan tu jest, i owszem oświadczył don Gaetano.Lecz zabrzmiało to tak, jak gdyby powiedział: Musiałem się przyznać,że przebywam w złym towarzystwie.Bardzo mi się to spodobało.Ispodobało się też kucharzowi, który trącił mnie łokciem.Minister był zbity z tropu.Na widowni bo byliśmy rozmieszczenijak na widowni, wpatrzeni w zmarłego zaległa cisza.Potem don Gaetanopowiedział: Nie dopuszczam nawet myśli, że winowajca jest wśród was& Wszyscy nagle pomyśleli o tym, że winowajcą jest któryś z nich.Oczywiście wszyscy prócz zabójcy.Spoglądali jeden na drugiego, jakgdyby każdy z nich mógł w oka mgnieniu rozpoznać w najbliższymsąsiedzie człowieka, który zabił. Myślę mówił dalej don Gaetano żestrzelał ktoś z lasu.Może dla żartu. A to dopiero skur& syn szepnął mi kucharz, podczas gdy nawidowni rozbrzmiewał chór aprobaty.Nie umilkł jeszcze, gdy z wielkim hałasem nadjechała policja. Dobrze, dobrze powiedział komisarz rozejrzawszy się dokoła:my wszyscy po jednej stronie, nieboszczyk odizolowany; zgodnie zpoleceniem. Drogi komisarzu powitał go don Gaetano. A to dopiero kram rzekł komisarz.I skierował się do nieboszczyka,a za nim don Gaetano.Odruchowo wstałem i poszedłem tam również?kucharz ze mną.Komisarz uniósł prześcieradło, popatrzał, westchnął? i opuścił je. Kto to taki? zapytał don Gaetana. Prezes Towarzystwa Furas, Michelozzi& Ostatnio wybranyna senatora? ale zrezygnował z tej godności, aby stanąć na czeleprzedsiębiorstwa Furas.Nadzwyczajny człowiek: kulturalny, gorliwy,nieposzlakowanej uczciwości& Czy można w to wątpić? powiedział komisarz.Ale z akcentemironii, jakby dawał do zrozumienia: Nawet gdybym chciał wątpić, niemógłbym sobie na to pozwolić. No właśnie odrzekł don Gaetano chwytając ową ironiczną nutkę,jak lusterko chwyta promień, i odsyłając ją komisarzowi w sensie: Niema rady, mój drogi, musisz to wziąć za dobrą monetę. Personel hotelu? zapytał komisarz.Kucharz szturchnął mnie łokciem w żebra. W porządku odrzekł don Gaetano. Nikomu nie można niczarzucić. A tu, w okolicy?& Chciałem powiedzieć, czy któryś z okolicznychchłopów nie ma czegoś za złe księdzu, hotelowi& Sam nie wiem& Nikt nie ma mi niczego za złe powiedział don Gaetanorozdrażniony. A chłopi, ci nieliczni, którzy tu jeszcze pozostali, ciągnąkorzyści z hotelu: sprzedają, niby to z własnego kurnika, jaja, które kupująw mieście, a także sery, jarzyny& Kiedy nasi goście wyjeżdżają, majązłudzenie, że wiozą do domu świeże i zdrowe wiktuały prosto ze wsi& Ale czasami, jakiś fanatyk& Pan nawiązuje do tego, co się działo, kiedy wbudowałem pustelnięw hotel& Ale nie, to wszystko minęło: wielkie zarobki niweczą wielkiehasła, a małe niweczą małe fanatyzmy. Ale musi przecież istnieć jakiś powód& Czyli, nie wnikając na raziejaki: ktoś musiał strzelać.Bo co jak co, ale padł strzał, prawda? zwróciłsię też do mnie i do kucharza oczekując potwierdzenia. Wygląda na to, że tak powiedział don Gaetano. A kto strzelał? Myślę, drogi komisarzu, że wykrycie tego będzie należało do policji. No tak odrzekł komisarz z westchnieniem rezygnacji to należydo policji& Tylko że kiedy oddano strzał, policji tu nie było. A my byliśmy tu, chce pan powiedzieć& Ale proszę mi wierzyć,jesteśmy w tym samym położeniu co policja, której nie było; w każdymrazie ci wszyscy, którzy zebrali się na odmówienie różańca.Kucharz ponownie trącił mnie łokciem. Oprócz zabójcy powiedziałem.Don Gaetano spojrzał na mnie: swoim zwyczajem tak, jak gdybymnie nie widział.I z głębokim zdumieniem, jakby moja odpowiedz miałapogrążyć go w bólu lub podtrzymać w nadziei: Czy pan sądzi, że to jeden z nas, jeden z tych, którzy odmawialiróżaniec ze mną kładąc nacisk na ze mną dokonał zabójstwa? Bardzo mi przykro, ale myślę, że tak. A dlaczego? Dlaczego mam to przeświadczenie? Przede wszystkim dlatego,że jako amator strzelania z pistoletu i strzelby, mam, że tak powiem,wyczulone ucho: usłyszałem strzał głuchy, przytłumiony, jak gdyby brońbyła przyłożona do celu, do ciała.I mógłbym się założyć, że strzelanomu w plecy i że marynarka w miejscu, gdzie go trafiono, jest osmalona& Nie możemy tego sprawdzić od razu, trzeba zaczekać na prokuratorai na lekarza rzekł komisarz. I co jeszcze? zapytał don Gaetano z pobłażliwością egzaminatora,który już postanowił ściąć kandydata. Co jeszcze& A więc, rozumując logicznie, myślę, że gdyby strzelałktoś z zewnątrz, z daleka, ze skraju lasu, strzałów byłoby więcej, dwa lubtrzy; ot, dla zabawy, aby sobie postrzelać w ciżbę. A jeżeli komuś, stojącemu na skraju lasu i wypatrującemu królikaczy zająca, niespodziewanie wypaliła broń? Tego rodzaju polowania urządza się przy świetle księżyca, a terazksiężyca nie ma& I używa się strzelby, a my słyszeliśmy wystrzał zpistoletu. To pan słyszał strzał z pistoletu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]