[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jewel-Anne obwiniała ją za tę feralną wyprawę iteraz zastanawiała się, czemu właściwie upierała się, żeby wypłynęli.Czy to był jej pomysł?A może czyjś inny?Dlaczego, skoro była wtedy w ciąży, chciała ryzykować? Rejs powzburzonym oceanie? Przecież już tyle razy poroniła.Owszem, poprzedniotraciła ciąże wcześniej, ale mimo wszystko.Coś jej tu nie pasowało. Nie myśl o tym, nie teraz.Idz.Ruszaj się.Zanim Wyatt wróci i będzieszmusiała się gęsto tłumaczyć.Z sercem w gardle weszła na mokry dach i dostrzegła w deszczu schody,czy raczej drabinkę przeciwpożarową.Jej stopy ślizgały się na sosnowych igłachi wieloletnim brudzie, ale poza tym wieżyczka wydawała się solidna.Chybamogłaby nawet zejść piętro niżej i wejść do domu przez jeden z pokoigościnnych, bała się jednak, bo to za blisko apartamentu Jewel-Anne.Nie, lepiejzacząć od samej góry.Wiatr zaatakował z nową siłą.Namacała drabinkę, przełożyła nogę przezporęcz.Deszcz zalewał ją potokami wody.Pomyślała, że gdyby ktoś ją terazzobaczył, błyskawicznie wróciłaby do szpitala psychiatrycznego.O ile przedtemnie zabije się na śliskim dachu.Na pierwszym szczebelku osunęła jej się stopa, więc zaparła się z całychsił, ścisnęła śrubokręt zębami i powoli zeszła niżej.W jednej dłoni ściskałalatarkę i poręcz, drugą kurczowo trzymała się uchwytu.Serce biło jej jak szalone; nie patrzyła w dół, schodziła powoli, krok zakrokiem, tak ostrożnie, jak to możliwe na starych, niestabilnych schodachpożarowych trzeszczących żałośnie pod jej ciężarem.Ajeśli tam niczego nie będzie, tylko stare meble pod pokrowcami i pająkiw zakurzonych kątach? Co wtedy?Odepchnęła od siebie niepokojące myśli i powoli schodziła coraz niżej.Pośliznęła się, omal nie upuściła latarki i śrubokręta.Udało się jednak, i w potokach deszczu dotarła do okna na drugim piętrze istanęła na miniaturowym balkonie, który zatrzeszczał złowieszczo pod jejciężarem.Naprawdę oszalałaś, stwierdziła w myślach, ale nie dawała za wygraną.Kucnęła z latarką w zębach, skierowała wątły snop światła na framugę iusiłowała otworzyć stare okno.Spodziewała się, że będzie zamknięte, więczaskoczyło ją gdy ustąpiło przy lekkim nacisku.Zrubokręt nie był jej do niczegopotrzebny.W końcu jakiś sukces.Delikatnie uniosła żaluzje, żeby zwinęły się bezhałasu, i wśliznęła się do środka.Otoczył ją zapach stęchlizny, jakby nikogo niebyło tu od lat.O Boże, a jeśli się myli? Jeśli to naprawdę tylko skład rupieci? Z sercem wgardle zamknęła okno i opuściła roletę.Ostrożnie przemykała się przez pokojepod samym dachem.Mijała łóżka pod pokrowcami, stare lampy i krzesła,wszystko starannie okryte i zapomniane.W malutkiej łazience zobaczyła sedes iumywalkę z zaciekami.Kuchenne szafki i blaty wyglądały jak z lat czterdziestych, a sprzętów do gotowaniajuż dawno nie było.- Nie ma tu nikogo poza duchami - mruknęła pod nosem i skierowałaświatło latarki na stosunkowo nową zasuwkę.Co to ma znaczyć, do licha?- Mamusiu.mamusiu.- głos Noaha niósł się echem.Ava stłumiła krzyk,cofnęła się i wpadła na stary adapter w dawnej części jadalnej.Upuściłaśrubokręt, nadepnęła na niego i niezdarnie schyliła się, żeby go podnieść.Jej synka tu nie ma! To niemożliwe!I wtedy znowu rozległ się żałosny płacz.Co to jest? Bo na pewno nie jej synek, to już wiedziała.Z duszą na ramieniu wędrowała po pustym pomieszczeniu, aż znowuzapadła cisza.Była ciekawa, czy piętro niżej ktoś słyszy jej kroki.Wszystko wyglądało na nietknięte, jakby kilka dekad wcześniej ktośzamknął te drzwi i nigdy tu nie wracał.Cisza ją przytłaczała.%7ładnego płaczu.Tylko zawodzenie wiatru.Widziała meble pod pokrowcami.Najpierw powoli, potem coraz szybciejściągała białe płachty i jej oczom ukazywały się zapomniane krzesła, wiekowyszezlong babki, telewizory z lat osiemdziesiątych, zdjęcia dawno zmarłychkrewniaków, fotel, w którym jej ojciec tak chętnie przesiadywał.Odrzucałapokrowiec po pokrowcu, aż nagle znieruchomiała.Wydawało jej się, że wśród zawodzenia wiatru usłyszała warkot silnika.Wyatt!Musi działać szybciej.Rozsądniej.Dziecięcy płacz słyszała w pokoju Noaha na piętrze i gabinecie Wyatta naparterze, więc jeśli przyjąć, że dzwięk rozchodził się szybem wentylacyjnym,jego zródło musiało być albo bezpośrednio pod, albo nad tymi pokojami.Na raziewykluczyła piwnicę.Szła krótkim korytarzem w stronę nieużywanych pokoi,znalazła ten, w którym, według niej, było zródło hałasów, i weszła do środka.Podłoga była mniej zakurzona, niż się spodziewała, ale w pokoju byłomało mebli - dwie ramy łóżka bez materaców, zepchnięte pod ściany po obu stronach okna.Uniosła lekko żaluzje, wyjrzała na dwór izobaczyła górne gałęzie tego samego drzewa, które widziała z gabinetu Wyatta ipokoju Noaha.A więc to ten pokój.Pusty.Omiotła snopem światła deski podłogi i uchyliła drzwi szafy.Pusta, nielicząc starych bagaży - wiekowa skrzynia, zakurzone walizy, pudło na kapeluszena półce.Zdjęła je, ale w środku był tylko różowy kapelusik, wypisz wymaluj jak te,które Jackie Kennedy nosiła na początku lat sześćdziesiątych, i wypłowiałeeleganckie fartuszki, jeden jeszcze z metką.Załamana, wsłuchana w coraz głośniejszy warkot silnika, czuła, żeprzegrała.Ale przecież słyszała głos synka - i to głośno, wyraznie -stąd, z tegostrychu.Była tego pewna.Spojrzała na walizki w szafie.Dwie czerwone walizy firmy Sam-sonite imała torba na kółkach.I wtedy włoski na rękach stanęły jej dęba.Nie wiedziała co prawda, kiedywalizki na kółkach stały się modne, ale na pewno nie w latach sześćdziesiątych.Ta walizka nie pasowała do reszty [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Vina Jackson OsiemdziesiÅ¡t dni 04 OsiemdziesiÅ¡t dni bursztynowych
  • Smith Lisa Jane ÂŒwiat nocy 02 Córki nocy(1)
  • Chris A Jackson [Scimitar Sea Scimitar's Heir (retail) (epub)
  • Chris A Jackson [Scimitar Sea Scimitar War (retail) (epub) id
  • Chris A Jackson [Scimitar Sea Scimitar Sun (retail) (epub) id
  • Smith Lisa Jane Wizje w mroku 01 Tajemnicza Moc
  • Lilian Jackson Braun 02 Kot, który jadaÅ‚ weÅ‚nÄ™
  • Lisa Marie Rice Protectors 02 Hotter Than Wildfire
  • 02 Dzieci szczęœcia Jacson Lisa Milioner i Prowincjuszka
  • Kario Erkki PrzestÄ™pstwo pastora
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • 221b.xlx.pl