[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Właśnie wchodził do pokoju, kiedy zadzwonił Per Akeson.- Poszło szybciej, niż przypuszczałem - zakomunikował.- Masz pióro?- Już piszę - rzekł Wallander.- Kajsa Stenholm zajmowała stanowisko oskarżyciela publicznego w Sztokholmiemiędzy 10 marca a 9 pazdziernika 1980 roku.Dzięki pomocy bystrego rejestratora wsądzie rejonowym mam odpowiedz na twoje drugie pytanie: czy Stenholm miała cośwspólnego z dochodzeniem w sprawie śmierci Bengta Alexanderssona.Akeson zamilkł.Wallander czekał w napięciu.- Okazuje się, że miałeś rację.To ona prowadziła postępowanie wstępne i ona wkońcu dała za wygraną.Nigdy nie znaleziono sprawcy.- Jestem ci wdzięczny za przysługę - rzekł Wallander.- Mam teraz o czym my-śleć.Odezwę się pózniej.Odłożył słuchawkę i podszedł do okna.Szyba zaparowała od wilgoci.Deszcz byłgęstszy niż rano.Jest tylko jeden sposób, pomyślał.Wejść do tamtego domu i dowie-dzieć się, co właściwie zaszło.Postanowił wziąć ze sobą Rydberga.Wezwał do siebiejego i Hanssona.Przekazał im informację od Akesona.- A niech to diabli - skomentował Hansson.- Postanowiłem, że pojedziemy tam razem - zwrócił się Wallander do Rydberga.-Trzech byłoby za dużo.Hansson się z nim zgodził.Jechali w milczeniu.Wallander zaparkował w odległości stu metrów od domuStenholmów.- Czego ode mnie oczekujesz? - zapytał Rydberg, idąc obok niego w deszczu.- Tego, żebyś ze mną był - powiedział szczerze Wallander.- To wszystko.Nagle uderzyła go myśl, że po raz pierwszy to Rydberg mu asystuje, a nieodwrotnie.Rydberg nigdy nie był formalnie jego szefem, szefowanie byłosprzeczne z jego usposobieniem, ale zawsze pracowali ramię w ramię.Przez wszystkielata w Ystad Rydberg był jego mentorem.To, co dzisiaj wiedział o pracy policjanta,zawdzięczał przede wszystkim jemu.Pchnęli furtkę i podeszli do drzwi wejściowych.Otworzyły się natychmiast, jakgdyby stary lekarz na nich czekał.Wallander zdziwił się, że nie przybiegł labrador.- Mam nadzieję, że nie przeszkadzamy - zaczął Wallander.- Mamy jeszcze kilkapytań, z którymi nie chcielibyśmy czekać.- Co znowu?Nie było śladu wcześniejszej uprzejmości.Lekarz wydawał się zalękniony i poiry-towany.- Chodzi o mężczyznę na plaży - odrzekł Wallander.- Mówiłem już, że go nie widziałem.- Chcielibyśmy zapytać pańską żonę.- Mówiłem, że jest śmiertelnie chora.Jak mogła coś zobaczyć? Leży w łóżku.Nierozumiem, dlaczego nie zostawicie nas w spokoju.Wallander pokiwał głową.- Wobec tego nie będziemy państwa niepokoić.W każdym razie nie w tej chwili.Jestem jednak pewien, że jeszcze tu wrócimy.I wtedy będzie pan nas musiał wpuścić.Wziął Rydberga pod ramię i wyprowadził go na zewnątrz.Drzwi za nimi się za-mknęły.- Dlaczego tak szybko odpuściłeś? - zapytał Rydberg.- Nauczyłem się od ciebie - odparł Wallander.- Nie zaszkodzi, jak człowiek do-stanie czas do namysłu.Zresztą muszę mieć nakaz przeszukania od Akesona.- Czy to rzeczywiście on zabił Alexanderssona?- Tak, to on - zapewnił Wallander.- Jestem o tym przekonany.Ale wciąż niewiem dlaczego.Jeszcze tego samego popołudnia Wallander dostał od Akesona zgodę na przeszu-kanie.Postanowił poczekać do następnego dnia.Chcąc się zabezpieczyć, zwrócił siędo Bjorka, aby do tego czasu polecił obserwować dom.Następnego dnia obudził się o świcie.Podniósł roletę i ujrzał miasto otulone mgłą.Zanim wziął prysznic, zrobił coś, o czym zapomniał poprzedniego wieczoru.Poszukałnumeru telefonu Stenholma w książce telefonicznej.Nie figurowali tam ani Martin,ani Kajsa Stenholm.Zadzwonił do biura numerów, gdzie się dowiedział, że numer jestzastrzeżony.Pokiwał głową, tak jakby się tego spodziewał.Pił kawę i zastanawiał się, czy wziąć ze sobą Rydberga, czy jechać do Svarte wpojedynkę.Dopiero kiedy usiadł za kierownicą samochodu, zdecydował, że pojedziesam.Wybrzeże pokrywała gęsta mgła.Jechał bardzo powoli.Tuż przed ósmą zaparkował przed domem Stenholmów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]