[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Może i oni liczyli na to, że prześcigną zarazę.Jedno łóżko jest posłane, drugie nie.Błyska za nim cyfrowygadający budzik. Która godzina? pyta Yeti, ale nie otrzymuje odpowiedzi.Będzie musiał przeprogramować urządzenie, nastawić je na własnygłos.Faceci byli niezle wyposażeni: dwa centra rozrywki z ekranami,graczami, dołączone słuchawki.Ubrania na wieszakach,standardowe, pozasłużbowe cienkie ciuchy; używany ręcznik napodłodze, obok skarpetka.Tuzin ściągniętych z sieci odbitek najednym z nocnych stolików.Chuda dziewczyna, która ma na sobiejedynie sandały na wysokich obcasach, stoi na głowie; blondynkazwiesza się z haka w suficie, w czymś w rodzaju podziurawionegopasa przepuklinowego z czarnej skóry, w przepasce na oczach, ale zotwartymi, oślinionymi ustami i miną Uderz mnie raz jeszcze ;duża kobieta z olbrzymimi implantami piersi i ustamipomalowanymi lśniącą czerwoną szminką, pochylona, wyciągazakolczykowany język.To co zwykle.Ci faceci musieli uciekać w pośpiechu.Może to ci na dole, ci wbioskafandrach.To miałoby sens.Po ich wyjściu nikt tu chyba niewchodził; a jeśli nawet, to niczego nie chciał zabrać.W jednej z szuflad w nocnym stoliku znajduje paczkępapierosów, brakuje tylko dwóch.Yeti wyciąga papierosa wilgotny, ale teraz ucieszyłby go nawet kurz w paczce i rozglądasię w poszukiwaniu czegoś, czym go przypali.Ma zapałki w workuna śmieci, ale gdzie on jest? Pewnie upuścił go na schodach,śpiesząc tutaj.Wraca na klatkę schodową, spogląda w dół.Wszystko w porządku, worek tam leży, na czwartym stopniu oddołu.Ostrożnie rusza w jego kierunku.Kiedy wyciąga rękę, cośrzuca się na nią.Uskakując, Yeti patrzy, jak świnion ześlizguje siępo schodach, a następnie znowu ciska.Jego oczy lśnią w półmroku;Yeti ma wrażenie, że zwierzę się uśmiecha.Czekały na niego, wykorzystały worek na śmieci jako przynętę.Musiały się domyślić, że jest w nim coś, czego on pragnie, po cozejdzie.Bystre, takie bystre.Nogi mu drżą, kiedy dociera doschodka na samej górze.Obok pokoju do drzemek jest mała łazienka, z prawdziwąubikacją.W samą porę: strach homogenizował mu jelita.Wypróżniasię jest papier, chwała Bogu, nie musi używać liści i już manacisnąć spłuczkę, kiedy nagle dochodzi do wniosku, że zbiornik napewno jest pełen wody, a woda mu się przyda.Unosi pokrywę:jasne, minioaza.Woda jest czerwonawa, ale pachnie przyzwoicie,więc Yeti wsadza w nią głowę i chłepcze jak pies.Przez całą tęadrenalinę jest odwodniony.Teraz mu lepiej.Nie ma powodów do paniki, jeszcze nie.Wkuchence znajduje zapałki i przypala papierosa.Po kilku machachczuje, że kręci mu się w głowie, ale i tak jest cudownie. Gdybyś był dziewięćdziesięciolatkiem i miał okazję rżnąćpo raz ostatni, ale wiedziałbyś, że to cię zabije, zdecydowałbyś się? spytał go kiedyś Derkacz. No pewnie odparł Jimmy. Narkoman zawyrokował Derkacz.Yeti uświadamia sobie, że nuci podczas przeglądu zawartościkuchennych szuflad.Czekolada w tabliczkach, prawdziwaczekolada.Słoik rozpuszczalnej kawy, podobnie słoik śmietanki wproszku i cukru.Pasta krewetkowa do smarowania, erzac, alejadalny.Ser w tubie, majonez w tubie.Zupa warzywna zmakaronem, o smaku kurczaka.Krakersy w plastikowymopakowaniu.Stosik energatonów.Prawdziwa bonanza.Zbiera się na odwagę, po czym otwiera lodówkę w nadziei, że cifaceci nie trzymali tu zbyt dużo świeżego jedzenia i smród niebędzie szczególnie odrażający.Najgorsze jest zepsute mięso wrozmrożonym zamrażalniku: sporo tego napotkał, kiedypoczątkowo krążył po plebsopoliach.Nic tu szczególnie nie cuchnie; jest tylko pomarszczone jabłko,pomarańcza zarośnięta zielonym futerkiem.Dwie butelki piwa,pełne prawdziwego piwa! Butelki są brązowe, o cienkich,staroświeckich szyjkach.Otwiera piwo, wypija połowę.Ciepłe, ale co za różnica? Potem,przy stole, zjada krewetkową pastę, krakersy, ser i majonez,kończąc łyżeczką rozpuszczalnej kawy zmieszanej ze śmietanką icukrem.Zupę z makaronem, czekoladę i energatony zachowuje napózniej.W jednej z szuflad leży nakręcane radio.Yeti pamięta jakzaczęli rozdawać te urządzenia, na wypadek tornad, powodzi iczegokolwiek, co mogłoby spowodować problemy z elektroniką.Jego rodzice dostali takie radio, gdy jeszcze byli jego rodzicami;czasem bawił się nim po kryjomu
[ Pobierz całość w formacie PDF ]