[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A smok właśnie rozmawiał z Dinah.- Moja droga, jesteś sensacją sezonu.Wszystko przez to,że masz tak przystojnego męża!Komu innemu taka uwaga pewnie nie uszłaby na sucho.- Mnie też to mówił - odparła Dinah.Hrabina zaśmiała się trochę skrzekliwie i lekko uderzyłają wachlarzem w ramię.Dinah czytała niedawno wydany zbiór listów z okresu Regencji.Była tam mowa o ekstrawaganckich przodkach ladyLeominster.Podejrzewała w duchu, że hrabina wzorowałasię na niektórych opisach.- Zrozum, Dinah - powiedział Cobie, zanim nadeszłaViolet, spragniona, by choć na chwilę znalezć się w ich blasku - jeśli chcesz, żeby cię uważano za prawdziwą ekscen-tryczkę, musisz być outre wobec wszystkich, bez wyjątku.Półśrodki nie popłacają.Zachowuj się jak lady Leominsteri dwie lub trzy podobne jej damy, a staniesz się postaciąprzez wszystkich podziwianą.Jeśli zamieszkasz na West Endzie, będą mówić z zachwytem: Ach, to jedna z tamtych!".Tutaj natomiast powiadamy: Typowa lady L.Ciekawe, cojeszcze wymyśli!".- Skąd to wiesz, Cobie? - zapytała z przekorą.- Och, rozumiem.- Niegrzeczna mała - szepnął jej do ucha.- Przypomnijmi, żebym cię ukarał po powrocie do domu.Teraz tego niezrobię.Wystraszyłbym lokaja.Dinah zaczerwieniła się i parsknęła śmiechem.Violet po-patrzyła na nią ze zdumioną miną, ale nie odważyła się nicpowiedzieć.- Oczywiście, że przyjedziemy do Moorings - ochoczozapewnił ją Cobie.- I do Markendale.Prawda, kochana Dinah?Mam nadzieję, że Hendrick też dostał zaproszenie.Mógłbysię z moją żoną ukryć w bibliotece, żeby wspólnie poczytaćGibbona.Dinah trzepnęła go wachlarzem w ramię.Zawsze tochciała zrobić od czasów lekcji u markizy.- A ty, mój drogi, co wówczas będziesz robił? Chyba niepowinnam pytać.- Będę was obserwował - odparł - żebyście nie udawali,że czytacie.Obdarzyła go szczerym uśmiechem.- Pozwolisz zatem, że też was popilnuję, kiedy się znówwybierzecie na jakąś eskapadę?Violet wpatrywała się w nich z najwyższym zdumieniem.Nie dziwiło jej, że Cobie przekomarzał się z żoną, ale to, żeona nie pozostawała mu dłużna.Byli jak para zawodnikówna meczu tenisowym.Bawili się przy tym znakomicie.- Prawdę mówiąc, przyszłam, żeby wam przekazać zaproszenie księcia - powiedziała w końcu.- Jest w żółtej sali.Ostatnio nieco mniej tańczy.Chyba polubił twoje towarzystwo, Cobie.Nie dodała, że polubił także towarzystwo Dinah.- Nawet nie przypuszczałem, że z niej taka ładna szelmutka - wzdychał.- Inaczej wyglądała, kiedy mieszkałyścierazem, lady K.W jego głosie kryła się lekka nagana.Violet wolała niedrążyć tej kwestii.Przeciwnie, jak zatroskana kwoka zapędziła Grantów do saloniku, w którym czekał książę w otoczeniu dobranej grupy przyjaciół.- Aaa, Grant.Jesteś wreszcie.Wiedziałem, że lady K.znajdzie cię bez kłopotu.Na pozór nikt nie zwrócił uwagi na ten dwuznacznik.- Siadaj, Grant.Siadaj.Pani też, lady Dinah.Proszę zająćmiejsce koło mnie.Pani widok to prawdziwa rozkosz dla steranego wiekiem serca.Wskazał niski stołeczek obok swojego fotela.Dinah skłoniła się i wdzięcznie ułożyła fałdy sukni, by usiąść.- Cudownie.Teraz mam pytanie do pani męża.Nie chodzi o to, w jaki sposób dokonał w pani tej przemiany.Tęodpowiedz na pewno wszyscy znają.Nie, mam inne pytanie,związane z interesami.I znów, nie z interesami dworu, leczz twardym życiem na Wall Street, w świecie komercji i handlu.Jak tam przeżyć? Może pan na to odpowiedzieć?Cobie zajął miejsce naprzeciwko księcia, który tego wieczora objawiał wyjątkowo dobry humor.Uśmiechnął sięi pochylił głowę w ukłonie.- To proste: wystarczy zastosować kilka ciosów poniżejpasa.Bolesne, lecz skuteczne.Książę wybuchnął gromkim śmiechem i spojrzał na piękną sąsiadkę.- Lady Dinah, czy z pani męża zawsze taki dowcipniś?Jak pani znosi ten typ bon mot? Co pani wówczas odpowiada?Uśmiech Dinah był równie słodki jak Granta.- Zazwyczaj odpłacam mu tą samą monetą
[ Pobierz całość w formacie PDF ]