[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- A wolałabyś raczej nie wiedzieć? Westchnęła ciężko i odsunęła się od jegoczułych dłoni.- Naprawdę nie wiem.RLTROZDZIAA CZWARTYNa szczęście w poniedziałkowe przedpołudnie Declan był pochłonięty pracą.Między jednym a drugim pacjentem wypił w pośpiechu parę łyków kawy.Byletylko nie wracać myślami do minionego wieczoru.Czy postąpił słusznie, wyja-wiając Emmie prawdę?Ale tajemnice mają zwyczaj wychodzić na jaw, kiedy najmniej się tego spo-dziewamy.Zresztą czy w tej chwili ma to jakieś znaczenie? Sięgnął po telefon,który w tym samym momencie zadzwonił.- Tak, Moiro?- Pacjent z jedenastej odwołał wizytę, a Mainesowie już przyszli.- Dobrze.Pamiętaj, że chcę im poświęcić więcej czasu.- Wszystkim się zajęłam.- Dziękuję.- Odłożył słuchawkę i wstał.Chwilę pózniej wprowadzał do gabi-netu Aarona i Renee.Kiedy usiedli, zaczął:- To nie przesłuchanie, ale jeśli mamy coś uzgodnić w sprawie Ashleigh,oczekuję waszego wkładu.Co waszym zdaniem przyczyniło się do ostatniegoataku?- Była przeziębiona.- Renee nie patrzyła w oczy Declana.- Moje papierosy jej nie pomagają - wtrącił Aaron.Położył zaciśnięte dłoniena kolanach.- Powinienem rzucić palenie.- To prawda.- Declan pochylił się do przodu.- Mogę panu w tym pomóc.Aaron potrząsnął głową.RLT- Przestanę od razu.Declan był ostrożny.- Zanim pan to zrobi, chciałbym pana przebadać.- Doktorze - Renee nawijała na palec kosmyk włosów - mógłby nam pan wyja-śnić, co się dzieje z Ashleigh, kiedy ma atak? Tym razem nas przeraziła.Declan odwrócił się w stronę stojących za nim szafek.Wziął z półki jedną zteczek i ją otworzył.- Mam tutaj wykres, który da wam pojęcie o tym, co się wtedy dzieje.Oskrze-la się kurczą, utrudniając oddychanie.- To dlatego ma taki świszczący oddech? - spytała Renee, patrząc z lękiem nawykres.Po godzinie, podczas której Declan tłumaczył rodzicom, jak fatalnie na orga-nizm ich córki wpływa atak astmy, Renee powiedziała:- Nareszcie coś wiemy.Powinniśmy pójść z Ashleigh do terapeuty oddycha-nia.- To podstawowa sprawa - odrzekł Declan.- Jedno z was powinno razem zcórką nauczyć się odpowiedniej techniki oddychania.- To się da zrobić.- Wargi Renee drżały w lekkim uśmiechu.- Jesteśmy panuogromnie wdzięczni.- Tak, dziękujemy, doktorze - powtórzył Aaron.- Ashleigh to wspaniały dzieciak - pochwalił Declan.- Dbajcie o nią.- Będziemy.- Renee wzięła męża za rękę i razem wstali.- A kiedy miałbym przyjść na to badanie? Aaron uniósł głowę, jakby naresz-cie poczuł się odpowiedzialny za swoje życie i za swoją rodzinę.- Im szybciej, tym lepiej.- Declan otworzył drzwi gabinetu.- Proszę uzgodnićtermin z Moirą.RLTEmma wyłączyła komputer i wstała.Wciąż była w szoku.Te rewelacje Declanana temat ojca.Mimo to pierwszy tydzień pracy minął im bez większych zgrzytów.Co prawdarzadko się widywali, a jeśli już, to na krótko, by wymienić kilka zdań na tematpacjentów.W końcu nadszedł piątek i pierwsze spotkanie personelu.- Postarajmy się mówić zwięzle i do rzeczy - poprosił Declan, gdy zasiedli wpokoju służbowym.- Jak radzi sobie Jodi?- Wzorowo - odparła Emma.- Zwietnie.Libby zacznie pracę w poniedziałek?- Tak.Może pracować cztery dni w tygodniu.Wpadnie jutro, żeby się rozej-rzeć.- Oczywiście.Aha, Moiro, pamiętaj, żebyśmy zapłacili Libby za godziny, któ-re spędzi tu w sobotę.- Przenosił wzrok z jednej kobiety na drugą.- Czy towszystko?- Ja nic więcej nie mam - rzekła Moira.- Ani ja.- Emma pokręciła głową.Declan odsunął się z krzesłem i wyciągnął nogi.- Moiro, jesteś już wolna.Dziękuję, że pomogłaś mi tak gładko przejść przezten tydzień.- Miło mi, że pan to mówi - odparła skrępowana.-Stworzymy świetny zespół.- Podniosła się z krzesła i posłała obojgu serdeczny uśmiech.- Do poniedziałku.- Miłego weekendu - zawołali za nią.Ledwie Moira zamknęła za sobą drzwi, Declan zwrócił się do Emmy.- Chcesz porozmawiać o jakichś pacjentach?RLT- O dwóch.- W duchu wzruszyła ramionami.Czy zawsze będzie prowadziłspotkania w takim tempie? -Wyniki potwierdzają, że Russell Kernów ma krztu-siec.- Biedny stary! Pewnie jak był dzieckiem, nie było na to szczepionki.Naszczęście nie ma już infekcji.Wypiszesz go?Emma kiwnęła głową.- Nie mamy podstaw, żeby go trzymać w nieskończoność.Ktoś z Klubu Rota-riańskiego wymienił u niego filtry w klimatyzacji.Będą mu też dostarczać dodomu posiłki.- Powinniśmy go regularnie odwiedzać.- Poproszę Libby, żeby do niego zaglądała.Da nam znać, jak zauważy cośniepokojącego.Declan złączył dłonie na karku.- A co z Sylvia?Emma była zdumiona, że Declan pamięta imiona pacjentów.- Wyszła już do domu.Jej pęcherz nie funkcjonuje idealnie, ale ona radzi sobielepiej.Jej mąż jest bardzo opiekuńczy
[ Pobierz całość w formacie PDF ]