[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Już się stało odpowiedział Menander Nieśmiertelny.Czas objawi ci prawdę.W lśniących oczach mumii zamigotał złośliwy błysk.Dla wzmoc-nienia efektu Menander wyczarował ciemny opar, przez który z trzas-kiem śmignęła błyskawica, ale diuszesa tylko niecierpliwie tupnęławąską, namaszczoną pachniałem stopą obutą w jedwabny pantofeleki skrzywiła się: Fe, jakież to gminne! Olejek różany, Menandrze, i radziłabymsię powstrzymać od wulgarnych efektów.Dzięki temu będziesz miałlepszą klientelę. Za kogo mnie uważasz i jak śmiesz tak do mnie mówić! wrzasnął Menander. Nie jestem twoim fryzjerem! Co powie-dziawszy, sam zatrzasnął wieko i zniknął wraz z kuferkiem, ze złościpozostawiając na politurze stołu osmaloną plamę.Powinienem na jakiś czas opuścić kraj, pomyślał Simeoni, wtykającpieniądze diuszesy do wytartej skórzanej sakiewki przy pasie.Dziękikrążącym pomiędzy Włochami plotkom słyszał o życzeniu królowejKatarzyny i choć mówiono o nim, że nie umie przewidzieć nadejściajesieni, w nagłym błysku objawienia pojął, jak Menander Nieśmiertel-ny może spełnić za jednym zamachem życzenie królowej i życzeniediuszesy.Jeśli mnie tu nie będzie, znajdą sobie innego kozła ofiarnego,rzekł do siebie.Nie mam ochoty skończyć jak Guaricus.Staremu220Simeoniemu przyda się rok lub dwa wywczasów nad morzem i skrom-na posadka u księcia Urbino.Ci Francuzi i tak nie potrafią docenićmistrza.Tydzień pózniej widziano go za Orleanem.Jechał na objuczonejstarej gniadej klaczy w towarzystwie małego sługi na osiołku.Kierowałsię na południe, zmierzając zakurzonym traktem ku Tuluzie. Zobaczmy. Ciocia pochyliła się nad rozłożonym tarotem. Kochankowie, Słońce, wszystko wygląda znakomicie.szkodatylko, że tu mamy Damę Mieczy.Nie lubię, kiedy pojawia się w tejpozycji.Ale nie może być żadnych wątpliwości: Mikołaj jest dla ciebiestworzony, Sybillo.To idealny kandydat. Karty go aprobują i ja też wtrącił opat. Zwietnie gra wwarcaby.Namiętność nie trwa wiecznie, lecz nad szachownicąmożna spędzić całe życie.Zuchwały chłopak! Widziałaś, co w zeszływtorek zrobił z moją damką? Pospiesz się i skończ tę grę, Sybillo, chcęnamówić twojego kawalera na rewanż. Nie mogę odparłam. Mikołaj zapędził mnie do kąta imuszę się jakoś przebić.Poza tym to nieładnie obmawiać kogoś zaplecami.Siedzieliśmy nachyleni nad planszą.Gra weszła w końcową fazę;po obu stronach były już same damy i żadne z nas nie ustępowało anio piędz.Odkąd ciocia wyraziła zgodę na to, by Mikołaj odwiedzał nascodziennie, czas upływał nam w czarodziejskiej mgiełce.Czytaliśmywiersze, Mikołaj grał na mandoli i śpiewaliśmy w duecie, oprócz tegozaś bezlitośnie ścieraliśmy się na szachownicy.Kiedy siedzieliśmy takblisko siebie, nasze serca biły w jednym rytmie; rozłączeni, mieliśmywrażenie, że każdemu odjęto połowę własnego ja. Aha! Hop! I co, Mikołaju? Wpadłaś w moją pułapkę! Hop, hop! I pożegnaj się z dwomadamami. A teraz.Popatrz tylko! No tak rzekł opat, który zbliżył się, by zlustrować sytuację naplanszy Teraz oboje utknęliście na amen.Ogłaszam remis.Tak, tozdecydowanie remis.Cały kłopot w tym, żeście się dobrze dobrali. I nie tylko w warcabach wtrąciła ciocia. Muszę znalezćswatkę, która przemówi do rozumu twojemu ojcu, Mikołaju.Jestempewna, że moja oferta go zadowoli.Cały ten bzdurny plan sprowadze-nia żony z zagranicy.Przecież to nie ma sensu! Musisz mu wyjaśnić,że moja dziewczynka jest cnotliwą panną, widujecie się pod okiem221godnych szacunku osób, a wiano też będzie niebłahe.Na pewno ustąpi,kiedy zda sobie sprawę, że stawką jest twoje szczęście.Mikołaj byłjednak pełen czarnych myśli. Och, pani! Ilekroć mu wspomnę o żonie Francuzce, krzyczy, żeFrancuzki to bezwstydne zalotnice, że taka żona zrobi ze mnie głupcai przyprawi mi rogi, i że on wie lepiej.Potem grozi, iż zamknie mniew Bastylii lub odeśle do krewnych w Genui.Co ja mam robić? Samapani wie, że przenigdy nie ożenię się z inną kobietą.Wolałbym umrzeć,niż żyć bez Sybilli. Hmmm. mruknęła ciocia. To jest pewien problem.Jeśliuciekniecie razem, twój ojciec nigdy wam nie przebaczy.Ma prawo cięzamknąć, młodzieńcze, unieważnić ślub i nie tylko.A ja chcę, żebymoja dziewczynka cieszyła się szacunkiem w rodzinie Montvertów.Trzeba go jakoś przekonać.Ha, będę musiała coś wymyślić.Niemartwcie się, pomyślunek jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Przestańcie łomotać do drzwi! Czy nie powiedziano wam, żedziś nikogo nie przyjmuję? Boli mnie głowa! wrzasnął Nostradamusw stronę zamkniętych na klucz drzwi komnaty.Przez cały dzień to jest od chwili gdy prorok rzucił kałamarzemw golibrodę kardynała i uszło mu to na sucho słudzy wybieraliokrężną drogę, omijając na palcach jego przechodnią izbę.Sam No-stradamus w najmniejszym stopniu nie czuł się winny awantury zkałamarzem.Prześladowały go demony.Wcale nie najmniej dokucz-liwym spośród nich był nieuchwytny od kilku dni Anael, który jak nazłość nie chciał mu pokazać ani jednej wizji.Tymczasem braciaRuggieri wywołali ducha w fosforyzującej zbroi, aby przepowiedziećusmarkanemu delfinowi, iż będzie wielkim władcą trzech królestw.Oczywiście królowa była zachwycona; skakała wokół nich jak, nieprzymierzając, zakochany podlotek.Prorok miał też w pamięci wul-garne insynuacje Menandra oraz pewną poplamioną inkaustemkartę, na której wykreślony był jedyny horoskop, jaki mu nie wyszedł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]