[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dam ci suknię, a ty zrobisz mi tę przyjemność i ją włożysz, co? -zaszczebiotała.-Wszystko załatwione!Priscilla uśmiechnęła się.- Nie mogę cię o to prosić, Lino.Niby dlaczego.- A dlaczego nie? - przerwała jej Liadenka.- Przecież jesteśmy siostrami.Sama topowiedziałaś! Nie pozwolę siostrze iść na bal w łachmanach.I wcale nie zamierzam się dłużejz tobą kłócić! - Roześmiała się i pociągnęła Prisciłlę za sobą w stronę okrętowego sklepu.-Chodz, denubia.Naucz się we właściwy sposób przyjmować prezenty.Dziewczyna parsknęła śmiechem.- Jeszcze jedna lekcja etykiety? Następnym razem każesz mi włożyć kolczyki odkapitana!- Właśnie! - zawołała Lina.- Przecież są bardzo ładne.Pasują do ciebie.Shan toczłowiek honoru, nie daje prezentów tylko po to, by potem powiedzieć: To moje! - Głębokospojrzała w oczy przyjaciółce.- Kolczyki są twoje, Priscillo.To podarek ze szczerego serca.Nic się nie stanie, jeśli je włożysz.- Przeszły przez pierwszą salę, pełną drelichów, butów ikombinezonów.W drugiej były już tuniki i zgrabne pantofelki, ale dopiero w trzeciej dał siępoczuć powiew Festiwalu.Stroje kusiły oko barwą i wykończeniem.- Chyba nie.- zaczęła Priscilla, strzelając na boki wystraszonym wzrokiem.- Ba! - Lina krótkim okrzykiem ucięła jej dalsze protesty.-Suknia musi do ciebiepasować.- Znowu podeszła do Priscilli, wzięła ją za rękę i jednocześnie zarzuciła wić, żebyzdusić narastającą w niej panikę.- Jesteś piękna.Strój powinien podkreślać twoją urodę.Sprawisz tym radość sobie i wszystkim, którzy będą cię w nim oglądali.Przecież okazja tegowymaga!Ale Priscilla już jej nie słuchała.Pochyliła się i lekko pogładziła Liadenkę po włosach.Potem ujęła ją pod brodę i uniosła jej twarz do światła.Lina bez wahania spojrzała w czarneoczy dziewczyny.Wszystkie Drogi stały otworem, a Mur majaczył gdzieś za nią.- Jesteś z Koła - zamruczała Priscilla, bardziej do siebie, niż do niej.- Czuję bijące odciebie ciepło.jak z ogniska, kochana.Przedtem: ból.Potem: uzdrowienie.- Cofnęła rękę.Lina ciągle patrzyła w górę, spokojnym i jasnym wzrokiem.- Jesteś %7łoną, Lino? Czy też Wiedzmą?- Byłam żoną - tak jak wypada, dwa razy, na mocy kontraktu.Jestem matką dwóchsynów: Bey Lora i Zaca.Pracuję w bibliotece i wyuczono mnie na Uzdrawiaczkę.Nie wiem,czym lub kim jest Wiedzma.- Uzdrawiaczka? - Priscilla zmarszczyła brwi.- Uzdrawiaczka to.Tkaczka duszy, jakpowiadamy na Sintii.Kiedy ktoś ma chorą duszę.- Kiedy zatracił radość życia - przytaknęła Lina.- Shan mi mówił, że właściwymterrańskim słowem jest empatia.- Zawahała się.- Ale nie jestem pewna, czy to prawda.Zmoich doświadczeń wynika, że Uzdrawiaczka nie pomaga wszystkim.Są tacy, których nieczuję.A poza tym, żeby dobrze leczyć, trzeba przejść odpowiedni trening.Poznać właściwetechniki.- Oczywiście - z namysłem wtrąciła Priscilla.- Ale ja.- Ale ty - nie dała jej dokończyć Lina - wciąż walczysz.Wciąż się opierasz.Odpychasz śmiech i wszelkie przejawy ludzkiej życzliwości.Dość tego! Mam sposoby, żebycię wyleczyć.Zabronisz mi? - Podeszła bliżej, nie zwracając uwagi na innych klientów.Drogibyły wciąż otwarte.- Priscillo? Siostry.To twoje słowa.Ja temu nie zaprzeczam.Owionęła ją fala gryzącego bólu, lecz zaraz potem eksplodowała radość.Linachwyciła Prisciłlę w pasie i przytuliła się z całej siły.Poczuła, że dziewczyna ściska ją jeszczemocniej.- Siostra i przyjaciółka.- Po ostatnim serdecznym uścisku Priscilla opuściła ręce.Zpiew szczęścia rozlegał się na wszystkich Drogach.Lina zachowała na tyle przytomności,żeby uchronić swoją jazń od nagłego oszołomienia.- Chodz - powiedziała z uśmiechem i wzięła Prisciłlę za rękę.- Wybierzemy cinajpiękniejszą suknię!65 rok czasu pokładowego 148 dzień podróży Czwarta wachta Godzina 20.00Priscilla stała przed lustrem jeszcze długo po wyjściu Liny.Przyglądała się sobie zzachwytem przemieszanym ze zgrozą.Suknia naprawdę była bardzo piękna, z błyszczącego czarnego jedwabiu,przeszywanego z rzadka srebrną nicią, która zdawała się drżeć i tańczyć przy każdym ruchuPriscilli.Znakomicie podkreślała jej kształty, przylegając ściśle od kolan do szyi i od ramionaż do nadgarstków.Wąskie rozcięcie po prawej stronie dawało swobodę ruchów i kuszącoodsłaniało fragment kremowego uda.Bogini wie, ile kosztowała.Lina zachowała to wścisłej tajemnicy.Priscilla z marsową miną popatrzyła na swoje odbicie.Na prawej ręce nosiła trzyocalałe bransolety, a na lewej - pierścionek z niebieskim oczkiem, pożyczony od Liny.Srebrna wstążka we włosach wyglądała niczym błyskawica, przecinająca skłębione chmury.Ale wciąż czegoś brakowało.Niespiesznie podeszła do szafy i przetrząsnęła jej zawartość.Zamknęła w dłoniaksamitne puzderko.Z łupem w ręku, z powrotem podeszła do lustra.Powoli wpięła w uszyplatynowe kółka i dała krok do tyłu, żeby się lepiej widzieć.Po chwili skinęła głową.Kolczyki zatańczyły lekko.Odłożyła puzderko na bok iwyszła z kajuty.Rusty gapił się na nią przez dłuższą chwilę, zanim podszedł z wyciągniętą ręką.- Cudnie wyglądasz, Cillo.A może zawrzemy jakiś krótkoterminowy kontrakt?Uśmiechnęła się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]