[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mimo to, mnie zasadniczo nie chodziło o Mroczną Księgę,lecz o poznanie szczegółów tajemnego życia mojej siostry.Nie chciałam tego odrażającego przedmiotu.Pragnęłam jedy-nie dowiedzieć się, kto zabił moją siostrę, i pragnęłam jegośmierci.Pózniej chciałam wrócić do swojego uroczo prowin-cjonalnego miasteczka w dusznej południowej Georgii i za-pomnieć o wszystkim, co wydarzyło się podczas mojego po-bytu w Dublinie.Elfy nie odwiedzały Ashford? Zwietnie.Wyjdę za miejscowego chłopaka, właściciela podrasowanegopikapa marki Chevrolet i radia nastawionego na stację country,spadkobiercy ośmiu pokoleń uczciwych, pracowitych miesz-kańców Ashford.Poza niezbędnymi wyprawami na zakupy doAtlanty już nigdy nie opuszczę rodzinnej miejscowości.Na razie jednak współpraca z Barronsem była moją jedynąszansą.Ludzie, których miałam poznać w trakcie poszukiwań,mogli być ludzmi, których Alina również poznała.A gdybyudało mi się jakimś sposobem odszukać ścieżkę, którą poru-szała się w tym świecie jak z filmu noir, i podążyć za nią, tra-fiłabym prosto do jej zabójcy.Już wkrótce miałam się zacząć zastanawiać nad sensowno-ścią tego podejścia.Podniosłam pióro.W niedzielne155popołudnie księgarnia była zamknięta.Obudziłam się zdezo-rientowana i bardzo zatęskniłam za mamą, ale kiedy zadzwo-niłam, tato powiedział, że mama śpi, a on nie chce jej budzić.Jak stwierdził, ostatnio zle sypiała, mimo że brała coś, co mia-ło jej na to pomóc.Przez kilka minut prowadziłam z nim bole-śnie jednostronną rozmowę, ale jego wysiłki były tak wymu-szone, że zrezygnowałam.Nie miałam co ze sobą zrobić, więcw końcu chwyciłam dziennik i zeszłam na dół do księgarni.Teraz leżałam na brzuchu na wygodnej sofie na tyłach po-mieszczenia, z dziennikiem opartym o poduszkę przede mną.Przenikanie: Elfi sposób poruszania się, zanotowałam.Przygryzłam czubek fioletowego cienkopisu i próbowałamsobie wyobrazić, jak powinnam to właściwie zapisać.KiedyBarrons podał mi więcej szczegółów, byłam przerażona. To znaczy, że oni mogą po prostu pomyśleć o jakimśmiejscu i natychmiast tam trafiają? %7łe chcą się gdzieś znalezći tam lądują?.Barrons po prostu pokiwał głową. To znaczy, że mogłabym po prostu iść sobie ulicą, a jedenz nich mógłby nagle wyłonić się obok mnie i mnie złapać?. Owszem, ale tu masz ogromną przewagę, panno Lane.Je-śli ty go chwycisz, znieruchomieje jak tamten w uliczce.Alezrób to szybko, zanim przeniknie cię do miejsca, w którymnaprawdę nie chcesz się znalezć. A pózniej co mam zrobić? Zacząć nosić przy sobie broń,żebym mogła ich zabijać, dopóki pozostają w bezruchu?.156Unseelie byli przerażający, ale mimo to, odrzucała mnieperspektywa zarżnięcia kogoś, kto nie mógł się nawet poru-szyć. Wątpię, by ci się to udało - stwierdził Barrons. I Jaśni iMroczni są w zasadzie niezniszczalni.Im wyższa kasta, tymtrudniej ich zabić. Cudownie.Masz może w takim razie jakiś pomysł, copowinnam zrobić, kiedy już zamienię ich w posągi, niestety,tylko tymczasowo?. Owszem, panno Lane - odpowiedział z tym swoimmrocznym, sardonicznym uśmiechem. Uciekać, jakby goniłocię całe piekło i wszyscy szatani.***Pociągnęłam koniuszki rzęs czarnym tuszem i zastanawia-łam się, co należy na siebie włożyć, idąc w odwiedziny dowampira.Elegancki czerwony sweter, który przywiozłam z domu,nie tylko nie pasował zbytnio do moich ciemniejszych wło-sów, ale też obawiałam się, że może zostać uznany za kokiete-ryjne zaproszenie, by zalać mnie krwią.Delikatne srebrnekolczyki w kształcie krzyżyków, urodzinowy prezent od ciotkiSue, bez wątpienia potraktowano by jako prowokację.Spoj-rzałam na zegarek.Dywagacje nad wyborem właściwego stro-ju sprawiły, że już byłam spózniona na umówione o północyspotkanie z Barronsem.Nie będę miała czasu, żeby popędzićdo pobliskiego kościoła i popryskać się wodą święconą ponadgarstkach i za uszami - moja wersja Eau de Niegryzm-nie.157Spojrzałam w lustro.Nawet gdybym chciała, nie mogłamsię upodobnić do kobiet z Casa Blanc - a wcale nie miałam nato ochoty.Lubiłam siebie.Lubiłam swoją karnację.Aż dobólu tęskniłam za włosami.Z westchnieniem pochyliłam głowę, spryskałam dużą ilo-ścią lakieru do włosów i utrwaliłam go podmuchem gorącegopowietrza z suszarki.Kiedy odrzuciłam głowę do tyłu i ułoży-łam włosy palcami, dzięki średnio utrwalającemu lakierowi Clairol miałam sięgające do ramion potargane loki, którekusząco otaczały twarz i podkreślały zielone oczy.A mojeoczy naprawdę robią wrażenie - są lekko skośne, otoczonedługimi ciemnymi rzęsami, w wyrazistym odcieniu zieleni, jakmłoda trawa na Wielkanoc.Mam gładką, pozbawioną skazskórę, która łatwo się opala i dobrze wygląda właściwie wkażdym kolorze.Nie wyglądałam zle z ciemnymi włosami.Poprostu nie przypominałam siebie.Wyglądałam starzej, szcze-gólnie z czerwoną pomadką, którą właśnie nałożyłam na ustajako ustępstwo wobec Barronsa - z pewnością nie spodoba musię mój strój.Wkładając ubranie, przypomniałam sobie, jak razem z Ali-ną robiłyśmy sobie żarty z filmów i powieści o wampirach, jakrównież tego całego nadnaturalnego szaleństwa, rozpoczętegoprzez jednego małego, bladego okularnika, mieszkającego podschodami.To było, zanim się dowiedziałam, jakie stwory naprawdękryją się w mroku.***158- Do diabła, coś ty na siebie włożyła, panno Lane? - spy-tał ostro Barrons.A włożyłam uroczą zwiewną spódnicę we wszystkich moż-liwych pastelowych odcieniach, która opinała moje biodra irozszerzała się aż do kostek, dopasowany różowy sweterek zobszytymi srebrną nicią kimonowymi rękawami i głębokim,również lamowanym srebrem dekoltem, który podkreślał mójbiust, a do tego delikatne różowe sandałki na szpilce, wiązanewokół kostki.Te odcienie doskonale pasowały do mojej opa-lonej skóry i ciemnych loków.Wyglądałam kobieco, miękko iseksownie, jak pełna energii młoda kobieta, nie jak jedna zdam z Casa Blanc.Przeszłam z werwą wzdłuż rzędów ksią-żek, do wejścia, gdzie on czekał niecierpliwie, i wyciągnęłampalec w jego stronę.- Jeśli znów potraktujesz mnie jak jedną ze swoich zdzir,Barrons, to możesz zapomnieć o naszej umowie.Potrzebujeszmnie tak samo, jak ja ciebie.W moim przekonaniu to sprawia,że jesteśmy partnerami.- Zatem mylisz się - powiedział beznamiętnie.- Nie, to ty się mylisz - odpowiedziałam równie spokoj-nie.- Wymyśl jakiś inny sposób, żeby wyjaśnić moją obec-ność
[ Pobierz całość w formacie PDF ]