[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Elle, wszystkie rodziny są denerwujące, ale jeśli nie chcesz, żebymnie poznali.- Ja nie chcę, żebyś ty poznał ich - przerwałam mu.- To różnica.- Myślisz, że przestanę cię lubić, kiedy ich poznam?Wydawało się, że się ze mną droczy, ale nie zaśmiałam się.- Elle?- Chodzi o moją matkę - powiedziałam.- Ale i tak nie zrozumiesz.- Jeśli się z nią nie spotkam ani razu, na pewno nie zrozumiem.Czułam, że czeka, aż go poproszę, żeby ze mną poszedł.Sama myśl otym przyprawiała mnie o nieprzyjemne dreszcze.- Uwierz mi.Nie chcesz iść na ten obiad.- Prawdę mówiąc, Elle, chcę.- Dan, nie chcesz.Zaufaj mi.- Nie chcesz, żebym poznał twoją rodzinę, w porządku.Więc baw siędobrze.Nie chciałam się z nim spierać, ale nie mogłam sobie równieżwyobrazić, że przedstawiam go matce i ojcu.- Dan, to jest dość skomplikowane.- Elle - powiedział.- Dla ciebie większość rzeczy jest skomplikowana.A potem usłyszałam buczenie i po chwili bezmyślnego gapienia się natelefon odłożyłam słuchawkę.Tym razem nie oddzwoniłam.** *Matka czekała na mnie przy stoliku.Sama.- Tata nie mógł przyjechać.- Dlaczego?- Był zajęty, Ella, a poza tym czy to coś zmienia? - Zamieszałaherbatę.Dopiero co wsypała do niej słodzik.- Tak, zmienia, ponieważ powiedziałaś mi, że on też przyjedzie.Towszystko.Pociągnęła nosem.- Więc ja sama nie jestem wystarczającym powodem, żeby sięspotkać?- Mamo, to nie o to chodzi.Wydęła wargi.- Jak się tak przejmujesz, to możesz nas odwiedzić w domu.Wpatrywałyśmy się w siebie bez słowa, aż w końcu podszedł kelner,żeby przyjąć zamówienie.Zamówiła dla nas obu.To, czego zwykle niejadałam, ale byłam jej wdzięczna za to, że w tej chwili nie musiałam otym myśleć.Kiedy zostałyśmy same, usta przestały jej się zamykać.Paplała o ślubie mojej kuzynki, na którym oczywiście nie byłam.Wżadnym stopniu nie byłam zainteresowana szczegółami, ale słowawypełniły pustą przestrzeń między nami i zastąpiły prawdziwąrozmoWę.Pozwoliłam jej zapłacić.Wyszłyśmy z restauracji i ruszyłyśmy naparking.I wtedy dotarło do mnie, że nie zapytałam jej, czym przyjechała.- Samochodem - powiedziała, przetrząsając torebkę w poszukiwaniupapierosów i zapalniczki.Zapaliła z wprawą wieloletniego palacza.-Znów będę musiała do tego przywyknąć.Kiedy ojca już nie będzie.Nie powiedziała tego, ale i tak tousłyszałam.Tym wyznaniem powiedziała o stanie zdrowia mojego ojcawięcej, niż mogłaby w jakikolwiek inny sposób, a jednak nie miałam siływykrzesać z siebie nic poza ledwie słyszalnym mruknięciem.- Czy ty nas w ogóle jeszcze kiedyś odwiedzisz, Ella?Spojrzałam na jej samochód - ten sam od piętnastu lat - a potemspojrzałyśmy na siebie.- Nie, mamo.Nie sądzę.Wydała niski, pełen niezadowolenia pomruk.- Myślisz tylko o sobie.Nie rozumiem tego.Twój ojciec jest chory.- To nie moja wina.- Wiesz co - powiedziała ostro.- Myślę, że już najwyższy czas, żebyśprzeszła nad tym do porządku dziennego.Jak się na to zapatrujesz, Ella?Po prostu przejdz nad tym do porządku dziennego.Minęło dziesięć lat.Nie mogę wciąż patrzeć wstecz i przepraszać cię za to, co się zdarzyłodawno temu!Słuchając jej tyrady, byłam w stanie tylko bezradnie mrugać oczami.- Mamo, tu nie chodzi o ciebie, dobrze? -Więc o co chodzi? Powiedzmi, proszę, bo strasznie bym chciała w końcu się dowiedzieć.- Ton jejgłosu wyraznie dawał do zrozumienia, że to nieprawda.- Bo chciałabymusłyszeć, że nie chodzi o mnie.Rozumiem, że mnie nienawidzisz, alepowinnaś przyjechać przynajmniej ze względu ojca - dodała, jakby tobyło wystarczające uzasadnienie.-Naprawdę nie czuje się dobrze.- To nie moja wina - powtórzyłam dobitniej, niż zamierzałam.- I maszrację, może i powinnam przejść nad tym do porządku dziennego, ale niepotrafię.Nie wyglądało na to, żeby miała na to odpowiedz, ale jej papieroszatlił się złośliwie.- Ostrzegam cię, że jak będziesz się tak kurczowo trzymać przeszłości,nie czeka się żadna przyszłość.- Dobra rada - skonstatowałam pokornie.-Wziąwszy pod uwagę, ktojej udziela.To rozjuszyło ją na dobre.- I po co ja się w ogóle staram? Po co? Jeśli ty przysparzasz mi tylkosamych zmartwień.Może powinnam machnąć na ciebie ręką, Ella.Pozwolić ci radośnie kroczyć własną drogą.Przestać starać sięutrzymywać z tobą kontakt.Z tobą w ogóle nie można się porozumieć.Tysłyszysz tylko i wyłącznie samą siebie, nikogo więcej.Prawdopodobnie miała rację, choć wcale nie chciałam tego przyznać.- Może i powinnaś machnąć, tak jak na Chada.Skrzywiła się, a na jejtwarzy pojawiły się głębokie bruzdy.- Nie wspominaj o nim przy mnie.- Może powinnyśmy porozmawiać o Chadzie.-Celowo znówwypowiedziałam jego imię, żeby musiała je jeszcze raz usłyszeć.- Myślę,że powinnyśmy też porozmawiać o Andrew i o tym, co się stało.Nigdy otym nie rozmawiałyśmy.- Nie ma o czym rozmawiać.- Jej twarz rozpogodziła się jak zadotknięciem czarodziejskiej różdżki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]