[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie wolnopanu szybko chodzić.Nie wolno nosić ciężkich przedmiotów.I schylać się.Proszka parsknął śmiechem.Cieszyło go, że taka mądra osoba nie rozumienajprostszych spraw.- Jak to - ważkowo ne podymat'? Ja traktorist!- Na razie nie wróci pan do pracy.- A czowo ż? Na zwolnienie?- Nie.Napiszemy wniosek i dostanie pan rentę inwalidzką.- Inwalidnost'? - Proszka oniemiał.- Ta na jake mini łycho inwalidnost'?Jak ż na ni żyt' budu? Ja szcze mołodyj, ja robyt' choczu!Wyciągnął szerokie dłonie z węzlastymi palcami, stworzone do roboty.Nie przekonało to jednak Jewgienii Ustinowny.- Za pół godziny zejdzie pan do zabiegowego.Przygotujemy wniosek i wszystko panuwyjaśnię.Wyszła.Za nią podążyła chuda i sztywna Maria.W sali natychmiast wszczął się gwar, wszyscy mówili równocześnie.Proszka chciałpogadać o swoim inwalidztwie, po kiego mu to, ale pozostali dyskutowali o przypadkuFederaua.Byli wstrząśnięci: taka biała, gładka szyja, nic nie boli - i operacja!Poddujew obrócił tułów, dzwigając się na samych rękach (wyglądało to jak ruchbeznogiego), i krzyczał gniewnie, aż poczerwieniał:- Nie dawaj się, Heinrich! Nie bądz głupi! Jak zaczną krajać, to porżną cię tak jakmnie!Achmadżan zaś przekonywał:- Trzeba operować, Federau! Oni wiedzą, co mówią.- Po co operować, skoro nie boli? - dziwił się Diomka.- Coś ty! - basował Kostogłotow.- Powariowali, zdrową szyję krajać!Rusanow wzdrygał się od tych krzyków, ale milczał.Wczoraj dostał pierwszą chemięi zniósł zastrzyk bardzo dobrze.Poprawiło mu to nastrój, ale guz nie zmiękł, przez całą noc iranek uwierał w szyję tak samo jak przedtem, toteż dziś Paweł Nikołajewicz znów poczuł sięokropnie nieszczęśliwy.Zaglądała co prawda doktor Ganhart: bardzo szczegółowo wypytała go osamopoczucie wczoraj, w nocy i dziś, o to, czy czuje się osłabiony, a potem wyjaśniła, żeguzy z reguły nie zmniejszają się po pierwszym zastrzyku.Trochę go uspokoiła.Przyjrzał się tej Ganhart - wyglądała dość inteligentnie (alenazwisko podejrzane!).W końcu pracują tu nie najgorsi lekarze, mają jakie takiedoświadczenie, tylko trzeba umieć od nich wymagać.Niestety uspokoił się na krótko.Lekarka poszła sobie, a guz nadal uciskał, pacjenciopowiadali różne ponure historie i jeszcze na dodatek chirurdzy chcieli operować człowieka zzupełnie zdrową szyją.A jego guli wcale nie mieli zamiaru operować, nawet nie wspomnielio operacji.Może aż tak z nim zle?Przekraczając próg sali Paweł Nikołajewicz nie wyobrażał sobie, że już po dwóchdniach będzie mieć tyle wspólnego z tymi ludzmi.Przecież chodziło o szyję.Aż trzech pacjentów miało chorą szyję.Heinrich Jakobowicz był w rozterce.Słuchał wszystkich naraz i uśmiechał sięniepewnie.Wszyscy doskonale wiedzieli, jak ma postąpić, tylko on sam miał raczej mętnepojęcie o swoim dalszym losie, tak jak oni o swoich.Operować - zle, nie operować - też zle.Niejedno widział i słyszał podczaspoprzedniego pobytu w klinice, gdy leczono mu naświetlaniami dolną wargę - tak jak terazJegenbierdijewowi.Strup na wardze najpierw nabrzmiał, potem wysechł i odpadł, ale Federauwiedział, dlaczego operuje się również gruczoły szyjne: żeby zagrodzić rakowi dalszą drogę.Ale Poddujewa operowano dwa razy - i nic nie pomogło!A może rak wcale nie ma zamiaru atakować? A może już w ogóle zniknął?Tak czy owak, warto by naradzić się z żoną, a jeszcze lepiej z córką Henriettą,najbardziej wykształconą i rozsądną osobą w rodzinie.Tylko że on zajmuje tu miejsce ilekarze nie zechcą czekać tak długo (ze stacji pocztę w głąb stepu wysyła się dwa razy wtygodniu, o ile droga jest akurat przejezdna).Wypisać się i jechać po radę osobiście? Trudnasprawa, o wiele trudniejsza, niż by się wydawało tutejszym lekarzom i przemądrzałympacjentom
[ Pobierz całość w formacie PDF ]