[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Dziękuję, sir.Mój tata.,. Tak, tak, wolnego.Puść go, synu, zabierz rękę.On niezrobił nic złego. Ale te wszystkie morderstwa. On nikogo nie zamordował.Masters zrobił krok w jego kierunku i ręka Riddle a bez-wolnie opadła.Zapadła cisza, którą przerwał Sanders.Mówiłspokojnie i rozsądnie; a jednak dzielnicowy miał wrażenie, żedomagał się stanowczo odpowiedzi i gdyby tylko rozumiał, o cotu chodzi, dałby mu ją natychmiast. Karty na stół, sir Henry zniecierpliwił się Sanders. Tonie jest najlepszy czas na sztuki magiczne.Prosię mipowiedzieć, co mam robić, a zrobię to.Proszę mi wyjaśnić, jakdalece jestem uwikłany w to wszystko, przed czym mieć się nabaczności i jak mogę pomóc.Ale niech mi pan wierzy, że będzienie, tylko uczciwiej, ale i rozsądniej, jeżeli choć trochęzorientuje mnie pan w tej całej sprawie. Taaak? A o co chodzi? Stwierdził pan przed chwilą, że Pennik nie popełnił tychmorderstw? On niczego nie zrobił wyjaśnił H.M.zmęczonymgłosem. Nie zamordował nikogo i nie ma zielonego pojęcia ożadnym morderstwie.Jest absolutnie niewinny i niewspółdziałał w niczym, co miałoby charakter zbrodniczy.Pod nimi wiatr szumiał w młodych, wiosennych liściach. Tak to wygląda ciągnął dalej H.M. To nie ten upiórdręczył nas i świat od przeszło tygodnia.Ale chodz ze mną,synu.Pokażę panu prawdziwego upiora.Ruszył w kierunku schodów prowadzących na balkonpołożony piętro wyżej.Mimo ciężkiego chodu i poważnej tuszyporuszał się lekko i zwinnie.Sanders postępował w ślad za nim. Ale tu jest przecież mieszkanie Constable ow! O, to! Natym piętrze! Oni tutaj mieszkali.Dlaczego idziemy wyżej? szeptem dopytywał się dzielnicowy.Ta cała nienaturalna rozmowa, prowadzona zduszonymszeptem, zaczęła wszystkim działać na nerwy.Pierwszy wstąpiłna schody H.M., a za nim reszta.Na najwyższym piętrzepromień światła księżycowego przedostał się przez żelazneornamenty balkonu.Sir Henry przystanął i odwrócił się.Zwiatło odbiło się w jego okularach i w meszku staromodnegomelonika zsuniętego na tył głowy.Rozpostarł szeroko ramiona,jak gdyby bronił przejścia.W chwili, kiedy odwrócił się do nich,wszyscy usłyszeli przytłumione, ale ostre dzwonienie: był todzwonek do frontowych drzwi mieszkania na ostatnim piętrze. To chyba dzwoni morderca szepnął H.M. Słuchajcie,mamy doskonały punkt obserwacyjny przy oknach.Postarałemsię o to, aby były nie domknięte.Jeżeli ktokolwiek szepnie choćsłówko, zamorduję.Tam na górze znajduje się mieszkanieosoby, będącej prawie od początku tej sprawy głównym celem,i która, według zamierzeń mordercy, ma umrzeć dzisiejszejnocy.Chodzmy.Sir Henry zniknął im z oczu.Balkon na ostatnim piętrze nieposiadał daszku.Zwiatło księżyca wysrebrzało jego żelaznąkonstrukcję i wysokie francuskie okna.Dwa z nich,przysłonięte grubymi różowymi zasłonami, pozostawiono lekkouchylone.W tej całej scenie było coś nierealnego, bowiem pozaciężkimi draperiami z okien spływała cieniutka jak mgła,złotawa siatka.Nawet najlżejszy wiaterek nie poruszał nią.Jakby przez woal zajrzeli do wnętrza słabo oświetlonegopokoju.Była to sypialnia albo buduar, umeblowany w stylufrancuskim z połowy dziewiętnastego wieku.Obite jedwabiemściany grały ciepłą gamą kolorów w lustrach, zdobnych u góryw medaliony.Ze złoconej obręczy na suficie opadały bogatedraperie tworząc rodzaj namiotu wokoło łóżka ustawionego polewej stronie pokoju.Ciężki żyrandol składał się z mnóstwadrobnych kryształków.Ale poza dwoma kinkietami, w całympokoju nie było żadnego innego światła.Ktoś, kogo nie moglidojrzeć, najprawdopodobniej właściciel mieszkania, siedział wfotelu z wysokim oparciem, zwrócony tyłem do okna.Dzwonek do drzwi, naciśnięty ręką 'mordercy, zadzwięczałraz jeszcze.Z fotela odezwał się głos zapraszający do wejścia.Do uszu nasłuchujących za oknami dobiegł przytłumionyodgłos kroków
[ Pobierz całość w formacie PDF ]