[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ponieważ zaÅ› poza nocami z peÅ‚niÄ… księżyca wilkzdecydowanie w tej potyczce przegrywa, niektórzy nieÅ›wiadomi marznÄ… po przebudzeniubardziej niż przeciÄ™tny czÅ‚owiek.Colin także siÄ™ przedstawiÅ‚, postanowiwszy uciąć sobie z osobnikiem pogawÄ™dkÄ™, zanimzada mu parÄ™ pytaÅ„ z naciskiem w gÅ‚osie.Jake paliÅ‚ siÄ™ do udzielania informacji, warto wiÄ™cbyÅ‚o siÄ™ przekonać, w jaki sposób uzasadni swojÄ… wizytÄ™ w miasteczku.- Podróż w interesach? - zagadnÄ…Å‚ Colin.- Ach? Nie, interesy.Nie.Wiesz, brachu, z facetami po prostu tak bywa.Wszystko Å‚adniepiÄ™knie, aż pewnego ranka budzisz siÄ™ i odkrywasz, że ci czegoÅ› piekielnie brakuje.Inormalnie czujesz, że musisz, nie ma zmiÅ‚uj, popeÅ‚nić szaleÅ„stwo.Takie choćby drobne.CoÅ›spontanicznego, jak taniec w deszczu na Å›rodku ulicy.%7Å‚eby, kurka, dowieść, że jesteÅ› wolny.Jak ptak, brachu.No, wÅ‚aÅ›nie moj przypadek.Jednego dnia wsiadÅ‚em rano do wozu i na8 eomyÅ›laÅ‚em, że pojadÄ™, dokÄ…d mnie koÅ‚a poniosÄ….I zobaczymy, co znajdÄ™._ I co znalazÅ‚eÅ›?- Brachu, życie jak w bajce! Cisza, spokój.Spójrz na jych ludzi.- Jake wskazaÅ‚ dziewczynÄ™za kontuarem.-Zero stresu.Te lasy.Zawsze siÄ™ krzywiÅ‚em, kiedy glÄ™dzi-li o zielonychpÅ‚ucach, ale coÅ› w tym jest.I myÅ›lÄ™ sobie, co by powiedziaÅ‚a Ocean.NiegÅ‚upie, wychowaćdzieciaki w takiej okolicy, no nie? U nas brzydko nie jest, tego nie twierdzÄ™, ale te lasy.igóry.- To kiedy po nich wracasz?- Ach?Jeszcze.- Jake Å›ciÄ…gnÄ…Å‚ brwi.- Sam nie wiem.Jeszcze siÄ™ nie czujÄ™, no wiesz, brachu,do koÅ„ca wyzwolony.Colin spoglÄ…daÅ‚ na przykÅ‚ad typowej racjonalizacji.Facet wmawiaÅ‚ sobie, że tkwi wmiasteczku z wÅ‚asnej nieprzymuszonej woli, z każdym dniem coraz bardziej siÄ™ w tymprzeÅ›wiadczeniu umacniajÄ…c, przez co zaciemniaÅ‚ rzeczywiste przyczyny przyjazdu.Wprawdzie tutejsza sytuacja odbiegaÅ‚a od normy, niemniej takie zjawisko wystÄ™puje uwszystkich nieÅ›wiadomych, którym coÅ› przestaje pasować w nich samych lub w ichnajbliższym otoczeniu - znajdujÄ… na dywanie plamÄ™ krwi, budzÄ… siÄ™ nadzy, choć kÅ‚adli siÄ™ spaćw piżamie, wzglÄ™dnie małżonek docieka, dlaczego o drugiej w nocy nie byÅ‚o ich w łóżku.Mniej pewni siebie decydujÄ… siÄ™ na wizytÄ™ u psychiatry, szukajÄ…c wytÅ‚umaczenia wzaburzeniach snu wywoÅ‚anych stresem.A żeby ów stres uzasadnić, wyolbrzymiajÄ… problemy, zjakimi ostatnio borykali siÄ™ w pracy bÄ…dz w życiu °sobistym, coraz dogÅ‚Ä™bniej przekonani, żeprzedstawiaÅ‚a rzeczywisty stan rzeczy.mni na zarzuty żony lub męża wzruszajÄ… obojÄ™tnie ra-nu°nairii, podajÄ…c bÅ‚ahe wymówki wrodzaju: ZszedÅ‚em 3 kuchni napić siÄ™ wody".Kiedy zaÅ› metoda przestajeskutkować, przechodzÄ… do ataku: majÄ… dość wiecznego nadzoru, należy im siÄ™ odrobinaoddechu, oni współmaÅ‚ żonka nie rozliczajÄ… z każdej dÅ‚uższej kolacji sÅ‚użbowe' czy spÄ™dzanychna zakupach popoÅ‚udni.DoprowadzajÄ… d0 rozwodu, obarczajÄ…c winÄ… drugÄ… stronÄ™, byleby nieprzv.znać, że w pewnych momentach życia tracÄ… kontrolÄ™ nad swymi poczynaniami.KÄ…tem oka Colin obserwowaÅ‚ dwoje innych posilajÄ…cych siÄ™ u Henr^ego nieÅ›wiadomych.Kobieta i mężczyzna, konwersowali z zapaÅ‚em, siedzÄ…c razem przy stoliku.Jego widziaÅ‚ jużwczeÅ›niej na filmie smarkaczy.Podczas wywiadu gość wydawaÅ‚ siÄ™ bardziej zagubiony,najwyrazniej wiÄ™c, podobnie jak Jake, wyÅ‚uszczyÅ‚ sobie, dlaczego siÄ™ znalazÅ‚ w miasteczku. Zfacetami tak, brachu, bywa".ZbliżaÅ‚a siÄ™ ostatnia noc peÅ‚ni, a cel zjazdu nieÅ›wiadomych nadal siÄ™ nie ujawniÅ‚.WypadaÅ‚oby wreszcie zadziaÅ‚ać.Tylko, psiakrew, jak? Colin liczyÅ‚ na nagÅ‚e olÅ›nienie, choć wduchu przyznawaÅ‚ uczciwie, że to maÅ‚o ambitny plan.Może przybycie Fisha z ekipÄ…wstrzÄ…Å›nie nieÅ›wiadomymi i ukierunkuje ich aktywność.PochÅ‚aniajÄ…c trzeci stek, potakiwaÅ‚ entuzjastycznej relacji Jake'a z pierwszego spotkania zjego obecnÄ… małżonkÄ…, najpiÄ™kniejszÄ…, brachu, laskÄ… na firmowym pikniku.OtworzyÅ‚y siÄ™drzwi restauracji.Colin zesztywniaÅ‚, rozpoznawszy kroki.Nie odwróciÅ‚ siÄ™ jednak.ZaczekaÅ‚,aż Benson poklepie go po ramieniu.- Colin.ZobaczyÅ‚em twój motor.Jake z radoÅ›ciÄ… powitaÅ‚ nowego sÅ‚uchacza.ZÅ‚ożywszy zamówienie, Benson musiaÅ‚ wysÅ‚uchaćopowieÅ›ci o miodowym miesiÄ…cu z Ocean, najpiÄ™kniejszÄ…, brachu, laskÄ… na firmowympikniku.OkazaÅ‚ siÄ™ nawet na tyle uprzejmy, by pozorować zainteresowanie.Wreszciekelnerka postawiÅ‚a przed nim talerz.Mam niezÅ‚Ä… przyprawÄ™ - oznajmiÅ‚ Å‚owca, wyjmujÄ…c kieszeni pojemniczek.UdaÅ‚, że posypujezioÅ‚ami stek.-powÄ…chaj.- PodetknÄ…Å‚ je Jake'owi pod nos.Biedak kichnÄ…Å‚ potężnie, potem drugi raz, i trzeci.KlÄ…Å‚ pod nosem, nie mogÄ…c przestać.Sorry, stary.- Benson zrobiÅ‚ skruszonÄ… minÄ™.- Nie wiedziaÅ‚em, że jesteÅ› alergikiem.Colinowi ona smakuje.Prawda, Colin?- Zrednio, szczerze mówiÄ…c.W porzÄ…dku? - Colin poklepaÅ‚ po plecach prychajÄ…cego ipocierajÄ…cego nos Jake'a.- Rany, brachu! Trzymaj draÅ„stwo na milÄ™ ode mnie.Zdarzenie na krótko wybiÅ‚o Jake'a zrytmu, zaraz jednakpodjÄ…Å‚ wÄ…tek rodzinnej opowieÅ›ci.Uporawszy siÄ™ z pierwszymi latami małżeÅ„stwa, wyciÄ…gnÄ…Å‚portfel, żeby z dumÄ… zaprezentować zdjÄ™cia dwóch synków.- Å›liczni, no nie? Wdali siÄ™ w matkÄ™.O, a to wÅ‚aÅ›nie Ocean.Colin sÅ‚uchaÅ‚ tej paplaniny z roztargnieniem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]