[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tylko dlaczego ta mała byłataka zastracha na? Wyglądała jak dziecko, które przedchwilą otrzymało klapsa.No, ale w końcu nie można się jejdziwić jest taka młoda i samotna.Myślę, że powinnam jejpomóc".I w tym momencie w czułym sercu Teresy, gotowej doofiarnego służenia wszystkim bliznim, rozkwitłyby możenawet uczucia macierzyńskie, gdyby nie ogarnął jej głęboki,dobrze zasłużony sen.V IOsobnik siedzący naprzeciw porucznika LeszkaWarowskicgo w Komendzie Stołecznej Milicji Obywatelskiejzdradzał wyrazne obawy zdenerwowania.Miął ustawicznieswój kapelusz, doprowadzając go do ostatecznej ruiny, adrugą ręką ocieni! obficie zroszone potem czoło i łysinę zresztkami farbowanych włosów.Na jego nalanej, rumianejtwarzy z silnie podpuchniętymi oczyma malowało sięzażenowanie, połączone z nic dającym się ukryć strachem. Panie Brzęczek porucznik spokojnie pochylił się nadrozłożonymi na biurku aktami czy zechce pan nam razjeszcze zrelacjonować przebieg wydarzeń, jakie miały miejscednia trzeciego września o czwartej nad ranem w pobliżumotelu Stara Strzecha"? Ostatnie pana zeznania byłychaotyczne, tak że brak nam wielu szczegółów, mogącychmieć duże znaczenie dla dalszego biegu śledztwa. Służę, panie poruczniku, chętnie służę. Brzeczekuniósł się i zgiął w ukłonie, opuszczając na podłogęnieszczęsny kapelusz. Ja z władzami zawsze jestem wporządku, pan może sprawdzić.Moje interesy są absolutnieczyste, podatki płacę akuratnie, nigdy od niczego się nicuchylam. Ależ.panie Brzęczek przerwał Warowski doskonalewiemy, że prowadzi pan wytwórnię długopisów na Stalowej.Nikt do pana nie ma pretensji.Chodzi o to.żeby panspróbował się dobrze skoncentrować i raz jeszczeopowiedział, jak to było trzeciego września, kiedy panwyjechał z motetu na szosę koło Lasu Kabackiego. Ja już wszystko powiedziałem, ale jak pan poruczniksobie życzy.No.właśnie wyjechałem z zajazdusamochodem.Trochę już dniało, ale jeszcze było szaro,zresztą dzień potem był deszczowy.Już chciałem wjechać naszosę, ale patrzę ktoś leż y, czy może coś.Nie wiedziałem.Tak zaraz koło rowu.Początkowo myślałem, że to jakiśworek spadł komuś z wozu, czy z ciężarówki i chciałemwyminąć, ale ciekawość mnie zdjęła i wysiadłem.Patrzę,schylam się i skóra na mnie cierpnie.To był człowiek.mężczyzna.Zresztą pan porucznik sam dobrze wie. W jakiej pozycji leżał? Tak jakoś na brzuchu, ręce miał rozrzucone, a koło niegoteczka. Czy pan go dotykał? Broń mnie Boże! Najpierw myślałem, że jest pijany, alecoś mi się nie podobało, że jest taki nieruchomy.Jeszczebardziej schyliłem się i aż mnie zemdliło.Tam koło niego ipod jego głową była krew, cała masa lepkiej i gęstej krwi.Ażdo dzisiaj ciarki mnie przechodzą, jak to wspominam. Poprzednio pan zeznał, że usłyszał pan kilka słówwypowiedzianych przez owego mężczyznę.Czy pan topodtrzymuje? Ależ oczywiście, jak najbardziej.Kiedy się tylkopochyliłem, ten człowiek zacharczał, jęknął i zaczął cośmówić, a właściwie mamrotać.Nie mogłem wszystkiegozrozumieć, ale pomyślałem, że to może jego ostatnia wola inadstawiłem ucha chociaż przyznam się początkowochciałem jak najprędzej stamt ąd uciec, bo z nieboszczykiemnie bardzo lubię mieć do czynienia i wiem, że nic z tegooprócz kłopotów wyniknąć nie może. Proszę więc dokładnie powtórzyć to, co pan usłyszał. To było niewyrazne, bo w nim bulgotało jak w kotle, alekilka słów zrozumiałem.Mówił szybko i tylko oderwanewyrazy bez związku: Hala, Hala, Danka, Danka, jeszcze razHala, a na końcu Wyra.czy Wira.A potem ucichł. Panie Brzęczek, niech się pan postara dokładnieprzypomnieć sobie, czy to wszystko.Czy może jeszcze cośpan usłyszał? Zaznaczam, że to może mieć wielką wagę dlasprawy.Na okrągłej twarzy Brzęczka odmalowała się powaga,świadcząca o intensywnej pracy jego mózgu.Dłuższą chwilętrwało milczenie, wreszcie zwilżył koniuszkiem językazeschłe wargi: Nic a nic więcej nie mogę powiedzieć.To wszystko, cowiem.Zresztą, czy był czas na dalsze wsłuchiwanie się?Człowieka trzeba było ratować! Wróciłem pędem do motelu,obudziłem właściciela i zaczęliśmy dzwonić na pogotowie. I słusznie pan postąpił
[ Pobierz całość w formacie PDF ]