[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tak chciałabym, żeby oduczył się owijania wszystkiego w bawełnę.Uśmiechnął się.A ja byłam z siebie zadowolona.Bo to był już niemal tenuśmiech, który lubię najbardziej.- Powiem więc inaczej.Chciałbym pobawić się z tobą w swoim świeżoposprzątanym mieszkaniu.- Brzmi interesująco.A w co będziemy się bawić?- Jest karnawał, możemy potańczyć, ale niekoniecznie, pobawimy się tak, jakzechcesz.- Naprawdę? Dajesz słowo.- Słowo.- W takim razie przyjmuję zaproszenie.Mieszkanie faktycznie było wypucowane, wystarczyło spojrzeć na błyszcząceszafki w kuchni.Tym razem zaprosił mnie do pokoju, zapalił świeczki, zrobiłnastrój, włączył.wieżę.- Czuję się jak zwierzyna w pułapce - poinformowałam, zajmując miejsce wwygodnym wiklinowym fotelu.- Zaplanowałeś to, przyznaj się.Nie wierzę, żelubisz sprzątać mieszkanie w niedzielne przedpołudnia.A w ogóle to co?Przeprowadziłeś się do pokoju? Przecież wieża stała w kuchni.Zaczerwienił się jak burak, nawet uszy zrobiły mu się czerwone.Coraz lepiejpasował do mojego stroju.Był po prostu zmieszany.- Przepraszam.Starałem się.Nie mam zupełnie doświadczenia w tychsprawach.Naprawdę jesteś zła? Jak chcesz, możemy zaraz zrobić z powrotembałagan, w tym jestem jeszcze lepszy niż w sprzątaniu.- Daj spokój, głuptasie.- Sama zdziwiłam się miękkością swojego głosu.-%7łartowałam.To ja przepraszam, zapomniałam o wrażliwości artysty.Odetchnął z ulgą.- Wiesz, jakoś nie było okazji, ale chciałem ci powiedzieć, że wyglądaszrewelacyjnie, strasznie uwodzicielsko, że.- Przestań, proszę, bo zaraz pomyślę, że to dalsza część zdradzieckiego planu.- Nie, nie - zaprotestował.- Pozwól mi, proszę, mówić.Tenstrój tak bardzo do ciebie pasuje.Jestem oczarowany.A moje zmysły sąwręcz.- Tutaj zabrakło mu słów, ale wyraz jego twarzy w pełni je zastąpił.Nie wiem, czy pod wpływem tego, co usłyszałam, czy może innego impulsu, wkażdym razie wstałam i usiadłam na materacu.Mój wzrok padł na wiszącyprzede mną obraz.Dziewczyna była czarnowłosa.Czyżby takie mu siępodobały?- Powiedz mi coś o tym obrazie - poprosiłam.- Cóż, to, co napisałaś, to prawda.Sam się do tego długo nie przyznawałem.Byłdrogi, wcale nie było mnie na to stać, ale wtedy nastały czasy, gdy bez oporówwydawałem pieniądze na rzeczy, które kiedyś określałem mianem niepraktyczne".Na przykład ten szklany świecznik kosztował tydzień mojejobecnej egzystencji.Kupiłem go, ponieważ przyglądając mu się w sklepie,poczułem wzruszenie.O mój Boże.Uprzytomniłam sobie, że nasz pobyt w pałacyku musiał gokosztować znacznie więcej, niż mi się wydawało.I jeszcze ta Monstera.Pewniekosztowała majątek.Przypomniałam sobie zepsutą pralkę i ukochaną PaniąMercedes, która niejedno zapewne ma do naprawy.Do tej pory Mikołaj siedział na podłodze, teraz wykorzystał okazję, by usiąśćobok mnie.Tak blisko, że dotykaliśmy się ramionami.Patrzyliśmy razem naobraz.- Spędziłem przed nim, w jej obecności, wiele godzin.Nie przypadkiem wisi wtym miejscu.W nocy, jeśli nie zasunę zasłon, pada na niego światło latarni.Często przed zaśnięciem patrzyłem na nią.Gdy się budziłem, mój wzrok znówwędrował w jej kierunku.Ona.ten obraz wydobywał na powierzchnię wieleuczuć do tej pory mi nieznanych.W jej obecności pewne rzeczy przeżywałempełniej.Pózniej uświadomiłem sobie, jak jest ważna dla mnie jako kobieta.Niebałem się i wiedziałem, że ona nie boi się mnie.I być może stało się to, o czymnapisałaś - w pewnym, wirtualnym sensie, zakochałem się w niej i wyobraziłemsobie, że ona kocha mnie.Stało się tak, ponieważ taka miłość jest całkowiciebezpieczna.Ona nie jest w stanie mnie zranić.Spojrzał na mnie, uzmysłowiłam sobie, że się boję, ale nie wiedziałam, czegobardziej, pantery, która się obudziła, czy pragnienia, które poczułam.Bo wraz znim przyszły myśli.Dotykaliśmy się już nie tylko ramionami, czułam na udziedotyk jego kolana.Czułam jego zapach.I zastanawiałam się, jakim jestkochankiem, jak wygląda nagi i jak by to było, gdybym poczuła go w sobie.- Dzisiaj też siedziałem przed tym obrazem, dość długo, aż do momentu kiedyzobaczyłem, że ona jest bardzo podobna do.Wtedy rozdzwoniła się moja komórka, a ja poczułam, że jestem wieśniakiem,że jestem ofiarą cywilizacji przedmiotów zabijających uczucia, a ona dzwoniła iprzestać nie chciała.Wściekła wstałam, miałam ochotę wyrzucić ją na śnieg,żeby szlag trafił jej elektroniczne obwody.Wściekła, warknęłam do słuchawki:- Czego?!Cisza, komuś mowę odjęło.Mnie nie.- No, czego?!- Dziecko kochane, to ty?No jasne, że ja, a to moje utrapienie, kobieta, która mi dała życie, by potem je wtak wyszukany sposób umilać.- Mamo, czy wiesz, która godzina?- Chciałam się tylko dowiedzieć, co się z tobą dzieje
[ Pobierz całość w formacie PDF ]