[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. A z czym ich porównujecie? Z psami? Są mniej warci niż pies.Drugi mężczyzna rzucił się na ziemię.Wykonał swoją pracę, czekałna nowe rozkazy.322- Znikaj! gestem Mordan dał mu znać, by się wyniósł.Znowupokłon, potem niewolny opuścił szybko namiot.- Jak człowiek może być mniej wart od psa? - zapytała uzdrowicielka,podnosząc się ze swego krzesła.W jej szmaragdowych oczach dostrzegłbłysk, niewróżący nic dobrego, jedną dłoń zacisnęła z boku w pięść, drugąprzytrzymywała cały czas szatę.Nie chcę się z tobą kłócić na ten temat, ptaszyno.Pogódz się z tym, żetak jest!- Jak widzicie, jest to możliwe!- Wszystko, co widzę, jest.Klapa namiotu została nieoczekiwania odrzucona w bok.Wepchniętoprzez nią dziewczynę potknęła się, upadła i natychmiast skuliła się naziemi.Tuż za nią wkroczył do namiotu wojownik, uderzający wojskowympozdrowieniem pięścią w pierś.- Niewolna.Mordan wziął powoli oddech, nim stanął przed mężczyzną i uderzyłgo wierzchem dłoni w twarz.Za plecami usłyszał uzdrowicielkę, któraprzestraszona wciągnęła powietrze.Wojownik zachwiał się do tyłu, przycisnął, wyraznie zaszokowany, palce do krwawiącej wargi i wlepił w niegowzrok.Dziewczyna pojękiwała na ziemi.- Jeśli jeszcze raz wejdziecie do tego namiotu, nie prosząc mnie o pozwolenie, trybunie Gerean, przepędzę was przez alejkę mówił tak, bymężczyzna widział jego kły przy każdym słowie, które wypowiadał.- Jeślijeszcze raz zapomnicie, że należy zwracać się do mnie, używając mojegostopnia, każę wam obciąć czubek języka i pożegnacie się z funkcją trybunazrozumieliście mnie, trybunie Gerean?- Tak jest, dowódco! Proszę o wybaczenie, dowódco!- Wybaczam, trybunie.Czy to jest dziewczyna, o którą prosiłem?- Tak jest, dowódco.Pochodzi z Malejiadnanu.Była służącą żonyzarządcy spichlerza.- Dziękuję, trybunie.Możecie odejść!Kolejne uderzenie w pierś i wojownik odwrócił się i zderzył z niewolnym, który właśnie wrócił z dzbanem wody. Otwórz oczy, kreaturo,i patrz, gdzie pełzniesz! czubek buta trafił młodego mężczyznę, którynatychmiast rzucił się na ziemię, z boku.323- Wystarczy, trybunie! uciął ostro Mordan.Wojownik zatrzymał sięzaskoczony.Właśnie chciał kolejny raz kopnąć niewolnego, teraz odwróciłsię. Zegnam! Zajmę się tym, trybunie.Wyraznie oszołomiony, wojownik posłuchał.- Ty! to skierowane było do młodego mężczyzny. Postaw dzbanna stole! Potem znikaj! A ty teraz spojrzał na dziewczynę, która całyczas leżała skulona na dywanach do słupka! Siadaj!Szybko podczołgała się na wskazane miejsce i przycupnęła na piętach,w dalszym ciągu ze spuszczoną głową.Kiedy młody mężczyzna chciałopuścić namiot, oddawszy uniżony pokłon, powstrzymało go ostre:- Ty! Stój! - Mordan podszedł do stołu, odłamał kawałek chleba. Masz! - powiedział i kiwnąwszy nieznacznie głową, rzucił chleb mężczyznie.Ten złapał go, wpatrując się przez chwilę w chleb, jakby nie mógłpojąć, co się stało, a potem jego oczy napełniły się nagle łzami.Pospieszniespuścił znowu głowę, podczołgał się do Mordana i przycisnął czoło dojego buta.- Przestań! syknąwszy, Mordan cofnął się. I ostrzegam cię:jeśli jeszcze raz odważysz się przemówić po nivardzku, kiedy ktoś pozwolici otworzyć usta, zedrą ci skórę z pięt.Znikaj!Przyciskając chleb do piersi jak drogocenny skarb, niewolny uciekł.Zamyślony Mordan pocierał palcami jeden z ozdobnych łańcuszków.Wiedział, że niewolny w wojsku właściwie nigdy nie miał możliwościnajeść się do syta.Ale to. Można by pomyśleć, że podarowałem muwolność, a nie kawałek chleba.Coś się tu nie zgadza! I mogę się założyć,że Jerdt ma coś z tym wspólnego.Muszę porozmawiać z Feniar.Może onwydał jakieś rozkazy odnośnie niewolnych. Kiedy się odwrócił, napotkałspojrzenie uzdrowicielki.Na szczęście zachowała swe zdanie dla siebie,mimo że jej dezaprobata zdawała się wisieć w powietrzu jak lodowatypodmuch.Podszedł do dziewczyny i przyjrzał się jej.Dopiero tego latapodbili Malejiadnan, a ta mała już teraz była w opłakanym stanie.Byłniemal pewien, że nie przeżyje śniegu i lodu.Chyba że inni niewolniulitują się nad nią i pozwolą jej przytulić się do siebie w nocy, i oddadząjej część swoich racji.Na jego ustach pojawił się na chwilę cień goryczyNiewolni z reguły nie troszczyli się o siebie nawzajem.Gdy na ich szyjachlądowały żelazne pierścienie, przyjaznie nie wytrzymywały dłużej niż kilkadni.Czasem członkowie rodziny dbali o siebie jakiś miesiąc, ale potem.Nie! Każdy walczył wyłącznie w swoim imieniu.Ta mała miała tylkojedną możliwość.324- Jak się nazywasz? skuliła się szybko i przycisnęła czoło do ziemi.Wysunęła do przodu drżącą, otwartą dłoń.Nieme błaganie:- Za cokolwiek chcesz mnie ukarać, miej litość i nie bądz dla mniezbyt brutalny.Byli ludzie, którzy w takich chwilach stawali niewolnym na wyciągnięte palce - Jerdt był jednym z nich.Delikatnie trącił ją butem.Uzdrowicielka wciągnęła ostro powietrze.- Usiądz i powiedz mi, jak masz na imię.Bądz posłuszna, a nic ci sięnie stanie.Przez kolejną chwilę nie poruszała się, potem wreszcie się wyprostowała.- Kaija rzekła cicho i natychmiast splotła palce.- Kaija.Dobrze! Teraz spójrz na mnie! po wychudłym ciele przeszedłdreszcz, potem zrobiła to, co kazał.Skrzyżował ręce na piersi i oparł sięplecami o kant stołu. Byłaś służącą żony zarządcy spichlerza? Wiesz, jaksię obsługuje damę?Odpowiedziało mu skinienie głowy.- Dobrze! Tutaj wskazał na uzdrowicielkę to pani Lijanas.Od tejchwili masz być do jej nieograniczonej dyspozycji.Jeśli będzie z ciebiezadowolona, nie doznasz szkody.Jeśli jednak nie będzie.Znowu odpowiedzią było kiwnięcie.- Co wy sobie wyobrażacie, Kierze! Nie chcę niewolnicy! na teoburzone słowa młodej kobiety w oczach dziewczyny pojawiły się łzyMordan spojrzał na nią niewzruszony.- Jesteście pewni? Byłaby wam usłużna we wszystkim, dopóki tu będziemy.Byłaby.- Powtarzam wam raz jeszcze: nie chcę niewolnicy! zdawało się, żedopiero teraz dostrzegła nieme łzy spływające po policzkach Kaii.Chudedłonie uniosły się w błagalnym geście
[ Pobierz całość w formacie PDF ]