[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przywiązał konie do drzewa i obejrzał zdeptanątrawę.Widząc otwarte wrota, dobył miecza.Przekroczyłbramę cmentarza w gotowości do ataku, rozglądając się.Chaszcze i wysokie trawy, porastające ścieżki,wgryzały się pomiędzy oplecione bluszczem nagrobki.Pospolite chwasty wypełniły zdobne klomby na kwiaty, alazurowy mech pokrył ładne rzezbienia grobów.Wśródroślinności dostrzegł ślady pozostawione przez obcych: Co najmniej trzy osoby.Poszli w złym kierunku.Wciążtu są.Ruszył w stronę miejsca, gdzie zostawiłdziewczynę.Wspomniał poranek: opuszczając cmentarzprosił zaspaną Ariednę, aby nie wychodziła z grobowca.Zamknął go na powrót tak, aby wyglądało, że nie byłotwierany od wieków.Jeśli go nie posłuchała.Zaklął, widząc uchyloną kratę.Odwrócił się, rozważając, dokąd mogła pójść.Ogarnął go chłód, podskórnie odbierał czyjąś wrogąobecność na cmentarzu.Dotknął naszyjnika.Nie rozstawał się z glinianymamuletem, podarkiem od pielgrzyma, który w podzięce zauratowanie życia wręczył go Etrikowi.Z grzecznościprzyjął wisiorek w kształcie księżyca.Z czasemzorientował się, że w słowach starca, który wspomniał owielkiej mocy podarku, mogło kryć się ziarno prawdy.Kiedy zbliżało się nieszczęście, Etrik odczuwał gorąco napiersi, w miejscu, gdzie skóra stykała się z wisiorkiem.Zpoczątku brał amulet do ręki.ale w dłoni nigdy nie byłgorący.Nauczył się odbierać ostrzeżenia.Tak i teraz niebagatelizował narastającego pulsowania w okolicachsplotu słonecznego.Przedarł się przez zarośnięte groby i stanął jak wryty.Krew zadudniła mu w żyłach, a żołądek skurczył się nawidok leżących, obnażonych mężczyzn.Rany na ciałachprzypominały malowidła ze świątyni Ruupuur.Wy prutetrzewia i jelita wyglądały z rozdartych brzuchów.Rozchlapana zakrzepła jucha tworzyła małe kałużewokoło ciał, pokrywała purpurą rozrzucone ubrania.Mężczyzni leżeli złączeni ze sobą, niczym oddającycześć wyznawcy przeklętego bożka.Ich nagość budziła wEtriku odrazę.Obejmowali się nawzajem, każdy dzierżyłnóż.Etrika przeraziły wytrzeszczone, zgasłe oczy i obłędmalujący się na ich twarzach.Pokryte pianą usta zdawałysię zastygnąć w momencie wyjawiania życiowychtajemnic, które powinno się zabrać ze sobą do grobu.Lekki odór śmierci przyciągnął ucztujące nad karmąmuchy.Mimo obrzydzenia ohydnymi ranami Etrik byłzarazem ciekaw, kto zadał im tak straszliwą śmierć.Na dworze książęcym oglądał kiedyś przedstawienie:w kulminacyjnym momencie aktorzy walczyli ze sobą iich potyczka kończyła sztukę.Udający martwychżołnierzy komedianci leżeli na podłodze, a zwycięzcytriumfując, wiwatowali na cześć swego księcia.Pierwsze skojarzenie było trafne.Wszystkowskazywało na to, że mężczyzni uśmiercili siebienawzajem, jakby brali udział w diabelskim, plugawymprzedstawieniu.Spostrzegł Ariednę, leżała na boku, nieprzytomna.Chciał do niej podbiec, ale wstrzymał się.W dziurze wziemi obok pochyłego nagrobku spostrzegł ruch.Zacisnąłrękę na głowicy miecza: coś siedziało w grobie.Nie chciałz tym walczyć, miał wrażenie, że jest to silnyprzeciwnik. Muszę tylko wyciągnąć stąd Ariednę.Postąpił krok, potem drugi, Ariedna poruszyła się, leczbardzo nienaturalnie.Zdał sobie sprawę, że to ziemiazadrżała w miejscu, gdzie leżała.Poruszył się leżnagrobek obok niej i z pewnością to nie wiatr powiałkrzakiem, rosnącym u stóp nieprzytomnej dziewczyny.Etrik pierwszy raz widział taką roślinę.Z fioletowych kwiatów uniósł się pyłek, który wiatrprzywiał w jego stronę.W okamgnieniu ogarnął całą sytuację: kwiaty iAriedna.Odskoczył jak zwierzę, które wyczuło śmiertelnąpułapkę, ale w nozdrzach zdążył zagniezdzić się słodkawyzapach.Nagle wyostrzyły mu się zmysły, w chwilę potempoczuł błogość i odprężenie.Jednak nie na tyle, aby niewiedzieć, że to złuda.Ktoś zdawał się wkraczać w jegoumysł.Etrik otrząsnął się i cofnął.Z ziemi wyjrzał trójkątny łeb, zakończony okrągłymotworem gębowym z armią ostrych, długich na palec,białych zębów.Smród padliny owiał Etrika, gdy ogromnecielsko zaczęło wynurzać się z dziury.Po chwili olbrzymijaszczur z wężowym ogonem ukazał mu się w całejkrasie, wypełzając na powierzchnię.Grubą, zrogowaciałąskórę pokrywał śluz.Błyszczące jak onyks cielskomusiało ważyć tyle, co pięciu dorosłych mężczyzn.Czerwone oczy przeszywały Etrika, jakby bestiachciała pokonać go samym wzrokiem
[ Pobierz całość w formacie PDF ]