[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Chwilę pózniej wyszedł z pokoju.Westchnęłam z irytacją.Mężczyzni! Położyłam rzeczy na podłodze obok łóżka,a potem rzuciłam się na materac i wbiłam wzrok w sufit.Nie byłam w ogóle zmęczona, aleokryłam się kołdrą.Chwyciłam książkę i zaczęłam ją kartkować, żeby znalezć stronę, naktórej skończyłam.To będzie długi tydzień.Rozdział 3Kiedy się obudziłam, w pokoju bez okien nie było żadnego światła, jeśli nie liczyćniewyraznego, stłumionego blasku rzucanego przez lampę.Aóżko pode mną huśtało sięi kołysało.Miałam mdłości, co przypomniało mi, że jestem na statku.Wyciągnęłam rękęw bok i z ulgą odkryłam, że jestem sama w łóżku.Zaczęłam zdejmować z siebie kołdrę, ale zamarłam, gdy nagle usłyszałam cichechrapanie dobiegające z wnętrza pokoju.Cicho przeczołgałam się przez łóżko, po czymwyjrzałam przez krawędz i zobaczyłam, że na ziemi leży Lucas, pogrążony w głębokim śnie.Słabe światło ukazywało tylko zarys jego kształtów i przygryzłam wargi, żeby powstrzymaćsię od śmiechu.Mężczyzna rozłożył się na podłodze jak długi, zajmując tyle miejsca, ile tylkomógł.Koce, który miały mu służyć za kołdrę i poduszkę, leżały skręcone wokół jegoszczupłego ciała, a sądząc po tym, ile wystawało fragmentów nagiej skóry.Zarumieniałamsię, po czym przewróciłam się na drugi bok.Nie chciałam się dowiedzieć, czy rzeczywiściejest nagi.Odczekałam chwilę, owinęłam się prześcieradłem, po cichutku opuściłam łóżkoi stanęłam na ziemi.Chwyciłam całą stertę leżących na podłodze ubrań, po czym napaluszkach obeszłam ciemny kształt mężczyzny.Z cienkiego dywanu emanował chłód,podłoga trzeszczała pod moimi stopami, ale ten hałas mieszał się z resztą dzwięków na statku.Gdy zamknęłam się w łazience, odetchnęłam z ulgą.Szybko zmieniłam ubranie, umyłamtwarz i związałam rozczochrane włosy w niedbały kucyk.Wyjrzałam z łazienki, po czymszybciutko poszłam w stronę drzwi.Pózniej włożyłam buty i krótki płaszczyk i wykradłamsię z sypialni.Wokół nie było widać żywego ducha, co przyjęłam z ulgą.Z oddali usłyszałampokasływanie, a gdzieś z bliska dochodziły liczne stłumione głosy.Ostrożnie ruszyłam przedsiebie po metalowej podłodze, kierując się w stronę głosów.Drzwi ostatniego pomieszczeniabyły otwarte, a gdy zajrzałam do środka, wszyscy nagle umilkli.Siedzący wewnątrzmężczyzni wbili we mnie wzrok.Mesa - zarejestrował mózg, a całe moje ciało zmroziło przerażenie.Próbowałam cośpowiedzieć, ale nie zdołałam wydobyć z siebie żadnego dzwięku, więc tylko zamachałam.Toprzerwało ciszę i mężczyzni powrócili do swoich posiłków.Ja tymczasem wycofałam głowę.Lucy, jesteś taka głupia! - pomyślałam.Zdecydowałam, że nie pójdę na dół, więc wybrałam się na górny pokład.%7łeby się tamdostać, musiałam pokonać oporne drzwi.Słońce zakrywały szare chmury, więc nie miałampojęcia, o której się obudziłam.Wiatr jak szalony hulał po pokładzie, a grunt pod stopamichwiał się i kołysał.Powietrze wypełniała oceaniczna mgiełka, która w ciągu kilku sekundokryła mnie cienką warstwą.Mocniej otuliłam się płaszczem.Trzymałam się kurczowobarierki biegnącej wokół statku, i obserwowałam falujący ocean.Wcześniej w łaziencezażyłam kolejną tabletkę przeciw chorobie morskiej i byłam zadowolona, że podjęłam tenśrodek ostrożności.yle znosiłam kołysanie, ale poza tym było fantastycznie.Tylko ja byłam na tyle głupia, żeby wyjść tak wcześnie rano.Chociaż to oznaczało, żemam cały pokład dla siebie, gdy chłód przeniknął przez mój gruby płaszcz, zrozumiałamrównież, dlaczego wszyscy inni woleli pozostać w środku.Rozglądając się wokoło,zauważyłam nad pokładem jeszcze jedno wejście.Starając się iść blisko ścian, skierowałamsię ku drzwiom.Pociągnęłam za klamkę i poczułam ciepłe powietrze na zamarzniętym nosie.Szybko weszłam do środka.Tam dostrzegłam prowadzące do góry schody.Z wahaniemruszyłam do góry, żeby zobaczyć, kto kryje się wewnątrz.Wąską kabinę wypełniało zadymione powietrze.Zapach tytoniu ostrzegł mnie, że niejestem sama.Nad głową słyszałam niewyrazne głosy.Uniosłam głowę i zobaczyłam, że nawyższym piętrze siedzi na przykręconych do podłogi stołkach dwóch mężczyzn, którzywyglądali przez okno znajdujące się na poziomie tablicy rozdzielczej.Rozpoznałam kapitana,którego widziałam wczoraj, ale nie wiedziałam, kim jest mężczyzna siedzący obok.Obaj byligburowaci i zahartowani przez wiatry i deszcze, ale żaden z nich nie wyglądał takniebezpiecznie jak mężczyzni, których ujrzałam na niższym poziomie.- Hej, popatrz, kto do nas przyszedł
[ Pobierz całość w formacie PDF ]