[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zahipnotyzowany tymwidokiem, nie odwracał spojrzenia dopóki nie poczuł, że ktościągnie za drugi koniec liny.Wtedy uniósł głowę.Strzaskany kadłub Gawrona wciąż tkwił w dziobowejczęści pancernika, dokładnie w miejscu, w którym ogromnyokręt pękł na dwoje.Z przedniej sekcji wydobywały się jużkłęby dymu, ale wciąż jeszcze nie wybuchła.Trzej lotnicyFormacji wciągali linę trzymaną przez Chaisona, grozniepołyskując białkami oczu.Po reszcie załogi nie było śladu.- Panowie - rzekł Chaison, wyciągając dłoń - poznajcieczłowieka, który was pokonał.*Venera patrzyła na płaczącego Haydena Griffina.Targało nią uczucie niepokoju; próbowała z nim walczyć zewszystkich sił.Aubri Mahallan coraz słabiej poruszała się w ramionachmłodzieńca, gestykulując przed lustrem sterującym, przedktórym się unosili.Venera ściskała miecz w spoconychdłoniach, zachodząc w głowę, dlaczego Lyle wciąż jeszcze siętu nie pojawił.Zwiatełko wskaznika systemów obronnych Candesceleniwie obracało się w powietrzu.Nagle, bez wielkiej pompy,353zwyczajnie zgasło.Venera zmarszczyła brwi.Wyczerpały musię baterie czy.Spojrzała na Aubri Mahallan.Kobieta zamarła, a jej głowa powoli opadła na pierś.Griffin wydał z siebie ostatni szloch, po czym spojrzał w lustro.Przypominało teraz prostokąt z białego światła.Wszystkieszczegóły nikły w blasku budzących się słońc.Griffin odwrócił głowę, patrząc prosto na Venerę.Wbrew sobie drgnęła pod jego spojrzeniem.Ale on powiedziałtylko:- Musimy iść.Jego słowa nie miały żadnego sensu; Venera niewierzyła w to, co właśnie usłyszała.- Zabiłam twoją kobietę - rzekła.- Jeśli pozwolę ci sięzbliżyć, zabijesz mnie.- Nie - odparł.Posłała mu szyderczy uśmieszek.- Doprawdy? A gdzie Lyle? - Griffin odwróciłspojrzenie.Venera straciła cały animusz.- Nie wraca z nami,prawda? Rozstrzygnęliście w końcu między sobą ten spór,chłopcy?Chłopak ponownie wziął w ramiona ciało Mahallan, poczym wybił się w stronę otwartego narożnika.- Jaki miałam wybór? - zawołała za nim.- Wiesz, copróbowała zrobić!- Zamknij się - odkrzyknął, nie patrząc za siebie.- Poprostu się zamknij.Venera była wściekła i.przerażona; ale nie zamierzałaodpuszczać.Nie przed swoim sługą.- Więc zwiąż mnie albo zastrzel - zawyła.- Zrobiłam, comusiałam.Jeszcze zanim zniknął za rogiem, Hayden spojrzał przezramię.- Venero, nie zamierzam cię zabijać - powiedział.- Naaerocyklu jest jeszcze miejsce.Chodz ze mną.353- To by oznaczało, że musiałabym ci zaufać.- Tak.Parsknęła śmiechem i jeszcze mocniej wcisnęła się wkąt.- W całym swoim życiu nikomu nie zaufałam -powiedziała.- Nie zamierzam teraz zaczynać.- Jak chcesz - odparł chłopak ze znużeniem.Po czymzniknął.Venera przez długie sekundy trwała na swoim miejscu.Na zewnątrz, Candesce nabierało mocy.Nie czuła deszczumaleńkich cząsteczek, które - zgodnie ze słowami Mahallan -miały zalać to miejsce w ciągu dnia, ale wyobrażała je sobiejako złośliwą truciznę przesączającą się przez ściany.Nawetjeśli nie zabiłby jej żar.Ale zaufać człowiekowi, którego miłość właśnie zabiła?Szaleństwo.Zaufać Griffinowi? Zaufać komukolwiek? Istnieligłupcy, którzy tak robili i żyli.Wiedziała jednak, że ona mogłanie mieć tyle szczęścia.Venera gniewnie potarła szczękę.Miała tutaj umrzeć,nieszczęśliwa i porzucona.Gdy dosięgła ją kula, leżała na kamiennej posadzce,jęcząc - czekała aż ktoś przybędzie i odkryje jej ból.Czekała nakrzyki pełne rozpaczy, na nawoływania jej wybawców.Ale niktnie przychodził.Dla Venery Fanning nie było ratunku.Ostatecznie więc czołgała się, sama, bez niczyjej pomocy, przezkorytarze, aż do samej Admiralicji.W ostatniej chwili straciłaprzytomność, i nie wiedziała nawet, czy ten, kto ją odnalazł,zatroszczył się o nią; tak, jak Griffin troszczył się o Mahallan;czy ktoś otarł jej zasychające łzy, szepcząc, że wszystko będziedobrze.Gdy Chaison próbował, dużo pózniej, było już za pózno.Venera wypluła przekleństwo i podniosła się ze swojejpozycji obronnej, prostując się.Następnie, tak cicho jak tylkopotrafiła, ruszyła ciemniejącymi korytarzami stacji zaHaydenem Griffinem.353*%7łar i niemożliwy do zniesienia blask przywitał Haydenaprzy wejściu.Kierownica aerocykla była niemal zbyt gorąca, byjej dotknąć.Musiał mocno mrużyć oczy, niemal po omackuszukając kawałka liny, którą mógłby przywiązać Aubri.Sznura nie starczało, by przywiązać ją do siodła, więczaczął szukać innego rozwiązania.Umieścić ją w siecitowarowej? Może - gdyby udało mu się do niej dostać.%7łaropalał mu twarz za każdym razem, gdy obracał głowę w stronęsłońc; samo powietrze atakowało jego usta i płuca.Nie byłpewien, czy zdąży doskoczyć do sieci i wrócić, zanim skwarzupełnie go pochłonie.Już i tak ją straciłeś.Podobnie jak wszystkich innych wswoim życiu.Powinien był się do tego przyzwyczaić.Z bólem serca delikatnie pchnął jej ciało.Kobietaprześliznęła się przez jego palce - biodra, ramiona, aż w końcujedynie dłoń muskała jego rękę w chwili rozstania.Wydawałosię, że zwraca ku niemu swoją spokojną twarz; rozwarte ustachciały powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze.Mechaniczne kwiaty Candesce za jej plecami kuliły się zaswoimi lustrzanymi płatkami.Gdy oczy słońc otworzyły sięwszędzie dookoła, Aubri Mahallan utonęła w blasku.Hayden odwrócił się i wskoczył na siodło.Uruchomił wiatrak.Palnik zaskoczył natychmiast.Wmiarę jak narastał wizg silnika odrzutowego, Hayden kurczowotrzymał się znajomej rutyny, nasłuchując dzwięku z wydechu ioceniając ogólny stan maszyny.Kolanami zakołysałaerocyklem, oceniając, ile zostało mu paliwa.Doskonale się natym znał.Wiedział, że ta maszyna miała w sobie jeszcze trochężycia.Był przekonany, że po kilku tankowaniach powinien byćw stanie dotrzeć z powrotem do Rushu.A potem.Palcami wyczuł kieszenie kurtki, pełneklejnotów i monet ze skarbu Anetene'a.Prawdopodobnie miałdość, by zatrudnić odpowiednich rzemieślników.Rdzenne353komponenty do nowego słońca Aerie już posiadał.Może nawetnie będzie potrzebował pomocy Ruchu Oporu, by je zbudować.Bez uśmiechu otworzył manetkę gazu, powoli wylatującze stacji dla gości.Poczuł szarpnięcie, gdy sznur napiął się, asieci ruszyły w ślad za aerocyklem.Aadunek go spowolni, tooczywiste.W drodze powrotnej mógł natknąć się na Gehellenów.Ale co, jeśli dostali się do wnętrza stacji? Lepiej było zamknąćdrzwi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]