[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wspólnamedytacja, lekcje, spokój, niezmienna rutyna klasztornego życiawzmocnią jego poczucie bezpieczeństwa i wiarę w siebie.Nowicjusze wzięli go między siebie, włożyli w rękę czarną miskę,w drugą bambusowy kij.Ten, co stał w szeregu przed nim, wcisnął mukoniec kija pod pachę.Tak właśnie zamierzali oprowadzić go pookolicy.Nie upłynęło parę chwil, a kolejka małych mnichów ruszyłaostrożnym, wolnym krokiem, tak by i niewidomy mógł bez trudu nadążyć.Przeszli przez bramę, skręcili w prawo i poszli w stronęgłównej ulicy.Choć Tin Win nie mógł tego zauważyć, stosowali się dojego tempa, przyspieszając, kiedy szedł pewnie, i zwalniając, kiedyniepewność spowalniała jego krok.Niemal przed każdym domem stałakobieta lub mężczyzna z garnkiem ryżu czy jarzyn, które ugotowano dlamnichów o wczesnym ranku.Procesja coraz to się zatrzymywała,dobroczyńcy napełniali miski nowicjuszy i kłaniali się pokornie.Tin Win trzymał się kurczowo swej thabeik i towarzyszy.Przywykł wędrować sam z długim kijem po polach; macał nim ziemięprzed sobą, by wykryć nierówności gruntu, kamienie i gałęzie.Jednakkij bambusowy, który trzymał teraz w ręce, nie mógł mu zastąpićwłasnego.Czynił go zależnym od idącego przed nim towarzysza.Denerwował się też, że idzie przez wieś bez Su Kyi.Brakowało mu jejręki, jej głosu, jej śmiechu.Mnisi byli tak milczący! Oprócz skromnego dziękuję , gdy kładziono im cokolwiek do miski, nie mówili nic, i tacisza tym bardziej wyprowadzała go z równowagi.Dopiero po mniejwięcej godzinie Tin Win spostrzegł, że jego bose stopy stąpają popiaszczystym gruncie coraz pewniej.Nie potykał się, nie przewracał.Aniniewielkie garby, ani dołki nie powodowały utraty równowagi.Rozluzniłchwyt, a krok stał się szybszy i dłuższy.Kiedy wrócili do klasztoru, towarzysze pomogli mu wejść nawerandę.Schody były strome i wąskie, bez poręczy, i Tin Win byłbywolał wczołgać się sam.Ale dwu mnichów wzięło go za ręce, a trzecitrzymał go mocno z tyłu, i Tin Win wchodził powoli stopień po stopniu.Jak gdyby uczył się chodzić.Przykucnęli w kuchni na podłodze i jedli ryż z warzywami.Ogieńbuzował w palenisku, a na nim w zasmolonym, powgniatanym czajnikugotowała się woda.Tin Win siedział wśród towarzyszy, niegłodny, alezmęczony.Zupełnie jakby wspiął się na górski szczyt.Nie wiedział, cowyczerpało go bardziej: długi marsz czy to, że musiał polegać nanowicjuszu, który szedł przed nim.Był tak znużony, że z trudem nadążałza tym, co mówi U May podczas lekcji, i zasnął w czasie popołudniowejmedytacji.Obudził go śmiech mnichów.Wieczorem długo leżał bezsennie.Dopiero wtedy przypomniałsobie czarowne odgłosy poranka.Czy naprawdę słyszał te niezwykłe dzwięki, czy tylko mu się przyśniło? Jeśli uszy go nie myliły, to gdzieone są teraz? Jak to możliwe, że słyszy tylko chrapanie innych mnichów,choćby nie wiem jak wytężał słuch? Tęsknił za intensywnością doznań,jaką przeżył zaledwie kilkanaście godzin temu.Im bardziej się jednakstarał, tym mniej słyszał, i w końcu nawet chrapanie i oddechydochodziły do niego wyłącznie jakby z dużej odległości.W kolejnych tygodniach Tin Win starał się jak mógł, abyuczestniczyć w codziennym życiu mnichów.Z każdym dniem rosło jegozaufanie do bambusowego kija, cieszyło go chodzenie po mieście bezlęku, że upadnie czy się z czymś zderzy.Nauczył się zamiataćpodwórko, prać, i wiele popołudni spędzał przy niecce i tarze, piorącmnisie szaty, aż od zimnej wody zaczynały go boleć palce.Pomagałsprzątać kuchnię i objawił niezwykły spryt, jeśli chodzi o rozpalanieognia.Jedno przelotne dotknięcie wystarczało, by powiedział innym, czykawałek drewna należy złamać na kolanie, czy na kamieniu.Wkrótcerozpoznawał mnichów nie tylko po głosie, ale i po tym, jak mlaskali przyjedzeniu, chrząkali czy bekali, po sposobie chodzenia i odgłosie szuraniapodeszew o podłogę.Najbardziej cieszyły go chwile spędzane z U May [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Philip Gordon, Jeremy Shapiro Allies At War, America, Europe and the Crisis Over Iraq (2004)
  • 03 Jan DÅ‚ugosz, Roczniki czyli Kroniki SÅ‚awnego Królestwa Polskiego. KsiÄ™ga 5 i 6 (1140 1240) (2)
  • Bloch Jan Wnioski ogólne z dzieÅ‚a `PrzyszÅ‚a wojna pod wzglÄ™dem technicznym, politycznym i ekonomicznym` [t.6.]
  • 300 101 Cisco Testking Jan 2016 by TYLER Free VCE Practice Exam
  • Gregory Philippa Saga Laceyów 01 Dziedzictwo (MajÅ¡tek Wideacre)
  • Philip D. Morgan Diversity and Unity in Early North America (2003)
  • dÅ‚ugosz jan roczniki czyli kroniki królestwa polskiego VII VIII
  • Prof Jan PajÅ¡k DzieÅ„ 26 Mordercze tsunami i inne katastrofy
  • Roberts Nora 02 Magia i krew
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • mikr.xlx.pl