[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Było większe, wyższe niż okna.Duże.Maddy wstrzymała oddech, gdy minęłookno.Jej serce waliło.Następnie zatrzymało się i wróciło, ściemniając znowu okna.Towąchało, myślała dziewczyna.Polowało.Klamka drzwi poruszyła się.- Nie patrz za siebie.- szepnął Jacks, gdy poruszali się do drzwi na drugimkońcu sali.Otworzył je i zamknął za nimi, gdy wejście do sali historycznej z korytarzaotworzyło się.Wiedziało, gdzie teraz są, pomyślała Maddy.Zamknęło drzwi.Jacks pociągnął dziewczynę w dół za długą ladą.Słuchała swojego płytkiego iszybkiego oddechu, próbując kontrolować go.Laboratorium było podzielone na czterylady, które było ustawione na prawie całą długość pomieszczenia, oddzielone wąskimiprzejściami po obu stronach.Probówki, zlewki i inne szklane rzeczy stały na ladach, czekając na użycie wnastępnym tygodniu.Maddy spojrzała na drugie drzwi po drugiej stroniepomieszczenia.Był za nim korytarz, który wyprowadzi ich do bocznego wyjścia zeszkoły na ulicę.- Chodzmy.- powiedziała.- Możemy to zrobić jeżeli będziemy biec.Jacks trzymał jej ramię w żelaznym uścisku.- Nie.Nie możemy.- powiedział cicho.- Dlaczego? - szepnęła, prawie błagalnie.- Ponieważ jest to tutaj z nami.Maddy usłyszała kliknięcie drzwi sali.Ciemność wokół niej stała się nagleżywa.Następnie usłyszała to.Najsłabszy dzwięk w powietrzu.Słyszała jego oddech.Ciepło przenikało mrok, jak wzrastał duszący ogień, który nie dawał żadnegoświatła.Ostry zapach ziemi, rozkładu, i czegoś gorszego, unosił się w ciemności w ichstronę.Pachniało jak śmierć, pomyślała Maddy.Zmierdziało jak sama śmierć.Krzyk podniósł się do jej gardła, przez co przyłożyła dłoń do ust.Musiałaskumulować całą swoją siłę, by go zatrzymać.Maddy słuchała jak to coś porusza się po pomieszczeniu.Krok, klik klik.Krok, klik klik.Jacks podniósł jeden palec.Maddy zobaczyła jak pokazuje jej by milczała,zmuszając jej przerażony umysł do myślenia.Następnie zrozumiała to.Jedno.Było zapierwszą ladą.Anioł przykucnął na stopach i skinął na nią.Maddy potrząsnęła głową.Była sparaliżowana strachem.Jacks wskazał na drzwi.Przez gorącą mgłę strachu Madison zdała sobie sprawęco wskazuje.Zwabią to coś między labirynt w laboratorium, a następnie wyślizgnął siępodczas, gdy będzie ich szukało.Pełzli na rękach i kolanach, słuchając krokówstworzenia.Krok, klik klik.Krok, klik klik.Następnie kroki zatrzymały się.Cisza nastała w pomieszczeniu.Jacks położył dłoń na przedramieniu Maddy,wskazując by była całkowicie nieruchomo.Wstrzymała oddech.W końcu Aniołwskazał.Było to tuż nad nimi, na ladzie.Maddy poczuła krzyk wznoszący się w jej gardle ponownie i tym razem niewiedziała czy zdoła go zatrzymać.Próbowała zacisnąć drżące usta, ale były zdrętwiałe.Poczuła, że traci kontrolę nad swoim ciałem.Jej usta otworzyły się do krzyku.DłońJacksa zamknęła się wokół jej ust jak imadło.Druga owinęła wokół jej talii iprzyciągnęła ją ku niemu.Trzymał ją w ciemnościach, gdy krzyk zamierał cicho w jejustach.Sekunda mijała jak godzina.Po tym, co wydawało się niekończącym się czasem,Maddy usłyszała kroki, gdy coś zeszło z lady.Krok, klik klik.Krok, klik klik.To było z powrotem na ziemi, kontynuując swoje poszukiwania w laboratorium.Jacks uwolnił Maddy od siebie i ustami pokazał jej jedno słowo.- Dalej.Na rękach i kolanach ponownie, okrążyli drugą ladę i skierowali się do trzeciej.Maddy zobaczyła, że są teraz bliżej drzwi.Iskierka nadziei wzrosła w niej.Mogli tozrobić, pomyślała.Mogli.Pędziła szybko zza ladę, a jej ramie zderzyło się cicho z nią, wstrząsając ją.Usłyszała dzwięk brzmiący jak delikatne uderzenie w dzwon.Coś wydawało siętoczyć, a następnie zniknęło.W przypływie nagłej adrenaliny Maddy rozpoznaładzwięk natychmiast.Probówka właśnie zjechała z lady przed nią i zmierzała teraz wkierunku podłogi.Zlepo wyciągnęła ręce przed siebie.Była straszna w każdym sporcie, gdzie łapało się coś - lub w ogóle wjakimkolwiek.Cudem poczuła delikatne uderzenie szklanej probówki o dłoń.Przezjeden moment tańczyła wśród jej palców, a następnie jej już nie było.Dzwięk rozbijającej się probówki był jak wystrzał w jej uszach.Następnieusłyszała najbardziej przerażający, nieludzki odgłos jaki słyszała kiedykolwiek.Brzmiało jak łzawienie metalu, jak ryk jakiegoś wściekłego zwierzęcia, głodnego igardłowego.Było to tak głośne, że aż bolesne.Usłyszała darcie materiału.To miało pazury.Maddy krzyknęła i rzuciła się do przodu wydostając swój kaptur od bluzy spodpazura, które przecięło go na pół.Poczuła silne dłonie Jacksa wokół jej talii, ciągnącąją od bestii.- Uciekaj, Maddy! - krzyknął.Dziewczyna wyrwała się z czarnej sali.Była teraz sama, przerażona i ślepa,biegnąca przez ciemność.Ramiona, które nie należały do Jacksa, owinęły się wokółniej.Krzyknęła.Rozdział 31- Wszystko w porządku, w porządku.- szepnął głos.- Wszystko z tobą wporządku.Maddy spojrzała w górę na mężczyznę, który ją trzymał.Był starszy i miałna sobie okulary.Jego twarz była pełna zmarszczek.- To ma Jacksa! - zaprotestowała, a jej głos został stłumiony przez płaszczmężczyzny.- Musimy mu pomóc.- Maddy wyrwała się z jego uścisku i pobiegła wdół korytarza.Mężczyzna podążył za nią szybko.Znalezli Jacksa przykucniętego jakzwierze, które czeka na atak.Jego skrzydła były rozwinięte w powietrzu, gotowe.Wrozkojarzeniu przygniótł mężczyznę o szafki.Oczy Anioła płonęły strachem, byłyprawie nie do poznania.- Jacks, zaczekaj! - powiedziała Maddy.- To.odeszło.- wykrztusił mężczyzna.- Proszę, tego już nie ma.- Minęłokilka minut zanim Jacks rozluznił dłoń przy gardle mężczyzny, który zsunął się poszafkach i zaczął kaszleć.Klatka piersiowa Anioła falowała.Spojrzał na Maddy,następnie z powrotem na mężczyznę.- Chwila, znam cię.- powiedział wściekle Jacks.- Nazywam się Sylvester.Jestem detektywem z ACPD.Spotkaliśmy się, gdyprzesłuchiwałem cię w domu na początku tego tygodnia.- Twarz Jacksona byłanapięta.Sylvester podniósł rękę w poddaniu.- Jestem sam.Jeżeli w mojej intencjibyłoby aresztowanie ciebie, to miejsce roiło by się od policji teraz.- Co tutaj robisz? - spytał Jacks.Detektyw potarł gardło.- Do dzisiaj prowadziłem śledztwo w sprawie ataków na Anioły na bulwarze.Zacząłem tropić demona dwa dni temu.Doprowadził mnie tutaj.Demon, pomyślała Maddy.Słyszała to słowo wcześniej, ale nigdy nie myślała, żeto naprawdę istnieje.- Zniknął.- powiedział Jacks, jego oczy były oszołomione.- Stał tam,naprzeciwko mnie, a następnie po prostu zniknął.Sylvester przytaknął.- Miałem nadzieję, że to zadziała, jeżeli to dotknę, cozrobiłem, ale już tego nie zrobi.- Otworzył pięść.Mały amulet ze starożytnąinskrypcją leżał na niej.Wyjął ozdobne pudełko z mosiądzu z kieszeni marynarki iostrożnie umieścił w nim, w którym był purpurowy aksamit, amulet.Zamknąłostrożnie pudełko.Jacks studiował wysokiego, zmęczonego mężczyznę przed nim.Zmrużył oczy.- Jesteś Aniołem.- powiedział z niedowierzaniem Jackson.Sylvester znów przytaknął.- Tak, jestem.- Jak to możliwe?- Nie każdy Anioł wciąż jest Strażnikiem, Jackson, - zaczął detektyw.- i niewszystkie Anioły są lojalne wobec Rady.Jacks cofnął się
[ Pobierz całość w formacie PDF ]