[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Musiał zaczekać do następnego morderstwa —żywił głęboką nadzieję, że następne będzie — przy drugim po-winna uwidocznić się jakaś prawidłowość, a w każdym raziełatwiej będzie jej szukać, mogąc porównać dwa zabójstwa.Wchodząc do redakcji, zaprzątnięty w myślach układaniemartykułu, nie zwrócił uwagi na młodych ludzi, którzy siedzieliw poczekalni, oddzielonej od właściwej redakcji szybą.Pancer-ną, wedle złośliwych uwag starszych pracowników gazety, pa-miętających czasy, kiedy każdy czytelnik mógł swobodnie wejśći porozmawiać z dowolnym dziennikarzem.Później jednak kierownictwo doszło do wniosku, że czytelnicy kupujący gazetę-257-nie są tożsami z motłochem pałętającym się po redakcji, a jeśliwśród motłochu trafi się czytelnik, musi to najpierw udowodnićportierowi.Kuriata był zwolennikiem tych nowych porządków,wychodził bowiem z założenia, że to on ma coś interesującegodo powiedzenia ludziom, a nie odwrotnie.— Praktykanci do ciebie — powiedziała sekretarka, poka-zując na czekających.— Czy raczej kandydaci na praktykantów.— Gdzie? Aha, racja.Nie mam teraz czasu, przełóż ichna jutro.— Czekają już dwie godziny — zaprotestowała.— Trojesię wykruszyło, więc tych cierpliwych powinieneś nagrodzić.Zwłaszcza że sam się z nimi umówiłeś.Wiem, że punktual-ność nie jest twoją największą cnotą, ale dzisiaj przegiąłeś.— Dobra, dobra, nie zrzędź.Zaraz się nimi zajmę.Kuriata ponownie otworzył drzwi w szklanej przegrodziei wystawił głowę, nie puszczając klamki.— Wszyscy państwo w sprawie praktyki do działu krymi-nalnego „Kuriera"? — zapytał.Cała piątka — cztery dziewczyny i jeden chłopak — przy-jęła pozycję stojącą, gorliwie potakując słowem lub gestem.— Świetnie.Jestem szefem działu.Konkurs na praktykęwygrała.— przesunął wzrokiem po biustach kandydateki wskazał tę z największym — pani.Proszę wejść.Zwyciężczyni wykonała polecenie.— Dlaczego ona? — zapiszczało chude dziewczę, mającedla odmiany niepełną jedynkę.— Bo ma duże cycki?! Widzia-łam, jak pan się gapił!— Gapiłem się, bo natura tak mnie skonstruowała, żedrugorzędne cechy płciowe płci przeciwnej przyciągają mójwzrok, a wyboru dokonałem na podstawie wyliczanki.Babciastówę, dziadek stówę, kupili se motorówe.Babcia siadła, dzia-dek siadł, babcia furkła, dziadek spadł.— Wyliczanki? Jak można przyjmować na praktykę napodstawie wyliczanki?! — dziewczę było oburzone.— Idealna metoda.Wszyscy piszecie dobrze, inaczej niezostalibyście zaproszeni na rozmowę, ale w dziennikarstwiekryminalnym trzeba też mieć szczęście, bo przestępcy zwy-kle nie przysyłają zaproszeń na swoje występy, a kto maszczęście, pokazuje wyliczanka.— Złożę zażalenie! — chuda kandydatka nie mogła pogo-dzić się z przegraną.— To startuje pani do złego zawodu, zażalenia składająprawnicy — uciął dyskusję Kuriata i zirytowany zatrzasnąłdrzwi, aż szyba wpadła w rezonans.Miał do napisania ważnyartykuł, a głupia cipa zatrzymywała go swoimi pretensjami.Sekretarka popatrzyła na niego z wyrzutem.— Zobaczysz, kiedyś zemści się na tobie, jak traktujeszludzi.— Tak, wiem, pójdę do piekła.Tak się przejmuję, że spaćpo nocach nie mogę.Skuliła się, jakby wymierzył jej policzek, i nic więcej niepowiedziała.Kuriata poszedł do swojego biurka, włączył komputeri zabrał się do redagowania artykułu.Wybrana praktykantkanajpierw czekała przy wejściu, a potem przydreptała za nim.Dziennikarz nie podniósł na nią wzroku i nie wiedziała,co ma ze sobą zrobić.Z kłopotliwej sytuacji wybawił ją dzwo-niący telefon, którego Kuriata zdawał się w ogóle nie słyszeć.Podniosła słuchawkę.— Halo?W miarę słów rozmówcy na jej twarzy rysowała się corazwiększa niepewność.Potem popatrzyła niezdecydowana naswojego patrona, na telefon, wykonała taki gest, jakby chcia-ła odłożyć słuchawkę, ale zmieniła zdanie.— Jezus do pana — zwróciła się do Kuriaty.— Jaki Krezus? Czego chce? — dziennikarz zadawał py-tania machinalnie, bardziej w celu zatrzymania dalszych dźwię-ków, które mogłyby wytrącić go z rytmu pisania (a właśnie-259-formułował kolejne celne zdanie), niż żeby dowiedzieć się, ja-ką sprawę ma dzwoniący.— Nie krezus, tylko Jezus.Mówi, że ukarał ewangelistów.— Co?! Kto to dzwoni?!— Jezus.Mówi coś o fałszywym świadectwie, karaniui ewangelistach.— Odłóż to, nie słyszysz, że wariat?! — popatrzył wściekły na praktykantkę, nie był wyznawcą teorii, że wielkość półkulkobiecych piersi jest odwrotnie proporcjonalna do wielkościpółkul kobiecego mózgu, ale tutaj najwyraźniej miał do czy-nienia z takim przypadkiem.Jak można na poważnie przeka-zywać relacje kompletnego świra?— Przepraszam.nie wiedziałam — wykonała jego pole-cenie niemal z płaczem.— Idź do domu, dzisiaj nie mam czasu się tobą zajmować.Jutro na dziewiątą.Potwierdziła, że pojawi się punktualnie, ale Kuriata jużjej nie słyszał, na nowo pochłonięty swoim tekstem.Pracowałblisko godzinę, a kiedy postawił ostatnią kropkę, stwierdził,że napisał najlepszy artykuł w swojej dziennikarskiej karie-rze
[ Pobierz całość w formacie PDF ]