[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Na szyi, niczym królewskieklejnoty, lśnią złote, brunatne i purpurowe agaty, podobne do indiańskich paciorków.Dzisiaj znówwygląda absolutnie olśniewająco.Nellie Goodloe wita ją w drzwiach.Elizabeth gestem wskazuje różęza uchem Nellie.Nellie oblewa się rumieńcem.John Warner, były podsekretarz marynarki Stanów Zjednoczonych, prezentuje wygląd godnyprezydenta: ciemnogranatowy garnitur, biała koszula i krawat w czerwono-biało-niebieskie paski.Jestwysoki i przystojny, jak przystało na magnata ziemskiego z północnej Wirginii.Pewny siebie, ale nie-cierpliwy.Bez przerwy odgarnia z czoła burzę gęstych siwych włosów - przypomina mi prezydentaKennedy'ego.Podobno powinien się cieszyć, że w ogóle startuje w wyborach do Senatu.W zeszło-rocznej kampanii przedwyborczej przegrał z Dickiem Obenshainem.Pózniej Obenshain zginął tragicz-nie w katastrofie lotniczej.Republikanie zwrócili się więc do zdobywcy drugiego miejsca,Warnera, żeby zastąpił Obenshaina w kampanii.Zgodził się uprzejmie.Gazety twierdzą, żeWarner to typowy polityczny rezerwowy" - gdy ktoś wypada z gry, zajmuje jego miejsce.Widać, żenieco go irytuje zainteresowanie, które wzbudza jego żona, ale przecież nie może kazać jej czekać wsamochodzie.To ona przysparza mu zwolenników, a właśnie tego potrzebuje, żeby wygrać jako czarnykoń republikanów.Zastanawiam się, jak się czuje - zawsze na drugim miejscu: najpierw za Obensha-inem, teraz za żoną.Może to bez znaczenia, może liczy się sam udział w wyścigu.Zważywszy, że dowyborów pozostało dziesięć dni, sprawia wrażenie niezwykle opanowanego.Prawdopodobnie to kwe-stia wychowania.Niewzruszony spokój w sytuacji zagrożenia to wizytówka dżentelmena z Wirginii.Zackie Wakin mija asystentów i podchodzi wprost do Elizabeth Taylor.Wyciąga do niej rękę.Ona podaje mu dłoń, na której Zackie, niczym książę, składa pocałunek.Tłum kibicuje: oto drobnyhandlarz, cudzoziemiec, uwodzi gwiazdę filmową.Zackie jest niskiego wzrostu, tak jak ona.Stojąctwarzą w twarz, wyglądają jak aktorzy w romantycznej scenie miłosnej, gdy mężczyzna spogląda nietyle na kobietę, ile w jej duszę.Elizabeth, urodzona amantka, odrzuca głowę do tyłu i wybucha śmie-chem.Słychać urywki ich rozmowy.Sporo wie o kulturze Libanu.Towarzyszyła Richardowi Burto-RLTnowi w podróży na Bliski Wschód, kiedy kręcił tam film pod koniec lat sześćdziesiątych.Na wzmian-kę o byłym mężu doradcy przynaglają Elizabeth, by dołączyła do obecnego małżonka, który w kuchnima powitać kucharzy.Gwiazda ogląda się na Zackiego, robiąc gest, jakby chciała powiedzieć: Przy-kro mi, że nam przerwano".Macha mu na pożegnanie.Drzwi do kuchni otwierają się, słyszymy wszyscy, jak kandydat na senatora przemawia: Je-stem John Warner, kandyduję do Senatu Stanów Zjednoczonych.Chciałbym na was liczyć czwartegolistopada".Czytałam w gazetach, że to jego typowy chwyt.Wprawdzie hołubi elity, wie jednak, że towyborcy tacy jak kucharze głosują en masse.Theodore i ja stoimy blisko wahadłowych drzwi, pędzimy więc do okrągłych okienek i podglą-damy, jak Elizabeth z mężem zwiedzają kuchnię.W głębokich aluminiowych misach piętrzą sięusmażone na złoty kolor kawałki kurczaka.W jednej z nich ułożono same skrzydełka.Wyglądają taksoczyście, że mam ochotę wpaść do środka i porwać kilka.Najwyrazniej Elizabeth Taylor też ma nanie apetyt, bo kiedy Warner gawędzi trzy po trzy z szefem kuchni, pochyla się i próbuje mięso.Przy-trzymuje kawałek obiema rękami, unosząc mały palec, i ostrożnie, żeby nie zepsuć brzoskwiniowegomakijażu ust, wgryza się w mięso tuż przy kości.Warner pokazuje na nią palcem.Elizabeth kiwa gło-wą, przeżuwając.Widząc, że próbowała kurczaka, mąż posyła jej spojrzenie pełne dezaprobaty.Eliza-beth gwałtownie połyka duże kęsy, by jak najprędzej powrócić do obowiązków żony kandydata.Prze-łyka, ale coś jest nie tak.Dusi się.Z ćwiczeń na szkoleniu Brygady Ratowniczej poznaję, że się udła-wiła.Wpadam do kuchni.Elizabeth trzyma się za gardło i sprawia wrażenie bezradnej.Nie może wy-krztusić słowa.Na kremowej szyi dostrzegam bliznę po operacji sprzed lat - wciąż różową.- Pani Taylor, natychmiast wzywam pomoc.Widzę, jak asystenci szepczą niepewnie między sobą: Co to za osoba?".Kucharze uspokajają:jestem z Brygady Ratowniczej.Theodore wrzaskiem przywołuje Specka, co wzbudza tumult na sali.Speck, niczym John Wayne, popycha wahadłowe drzwi, omiata wzrokiem kuchnię, odnajduje Eliza-beth i podbiega wprost do niej.Tuż za nim Theodore.- Połknęła kość, Speck - informuję.- Jezu Chryste.Biegnij po karetkę! - Speck rzuca mi kluczyki
[ Pobierz całość w formacie PDF ]