[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Widziała ją.Stała bardzo daleko, ale Aria zdołała ją dostrzec.- Leżą na niej ludzie.To znaczy ciała.Oczy zaszły jej łzami.- Widzisz ich twarze?- Nie.- Perry objął ją mocno i szepnął: - Chodz.Twoja mamamoże być wszędzie.Nie poddawaj się teraz.Usiedli na skałach i Aria zaczęła myśleć, co robić.Nie mogłatak po prostu wyjść z ciemności i powiedzieć, że jestOsadniczką.Musiała opracować jakiś plan.Wyciągnęła Wizjerz torby.Nie przydał się, żeby skontaktować się z Luminą, gdybyli u Marrona, ale teraz mogło być inaczej.Aria wlepiła wzrok w mały czarny punkt w oddali.Wystar-czająco długo czekała.Wiedziała, co powinna zrobić.- Muszę się tam dostać.- Idę z tobą.- Nie możesz.Zabiją cię, jak tylko cię zobaczą.Perry jęknął,jakby jej słowa zadały mu fizyczny ból.- Fale potrzebują Wodza.Muszę iść sama.I potrzebuję,żebyś mi pomógł właśnie stąd.Powiedziała mu, jaki ma pomysł, opisała przebranie, któremiała nadzieję znalezć, i to, w jaki sposób ma zamiar dostać siędo środka.Perry słuchał jej, zaciskając zęby, ale w końcuzgodził się zrobić, co chciała.Aria podała mu nóż Talona.- Nie - powiedział.- Możesz go potrzebować.Spojrzała nanóż.Gardło ściskały jej niewypowiedzianeemocje.Nie było róż ani pierścionków.Tylko ostrze i ręko-jeść z wyrzezbionymi piórami.Nóż, który był jego częścią.Niemogła go przyjąć.- Do niczego mi się tam nie przyda - powiedziała.Nie chciałanikogo krzywdzić.Chciała po prostu znalezć się w środku.Perry włożył nóż za cholewkę buta i nie chciał spojrzeć naArię, gdy się wyprostował.Najpierw skrzyżował ramiona, po-tem opuścił je luzno, aż w końcu przetarł oczy dłonią.- Perry.- zaczęła.Co mogła powiedzieć? Jak opisać to, codo niego czuła? Wiedział.Musiał wiedzieć.Aria przytuliła go iz zamkniętymi oczami wsłuchała się w rytm jego serca.Gdypróbowała się cofnąć, Perry objął ją jeszcze mocniej.- Już czas.- Perry w końcu ją puścił.Aria cofnęła się o krok ipo raz ostatni spojrzała na jego twarz.Jego zielone oczy.Zakrzywiony nos i blizny na policzkach.Małe niedo-skonałości, które czyniły go pięknym.Odwróciła się bez słowai poszła w dół zbocza.Wydawało jej się, że przez szumiące trawy dryfuje w stronęBliss.Nie zatrzymuj się - powiedziała do siebie.- Idz dalej.Chwilę pózniej znalazła się na dole i ukryła się za rzędemskrzyń oznaczonych odblaskowym napisem: ODDZIAARATUNKOWY CRN.Huk silników rozbrzmiewał w jejuszach.Nie mogła złapać oddechu.Tylko się nie odwracaj.Zwysiłkiem skupiła się na tym, co miała przed oczami.Lampy na metalowych żurawiach elektryzowały przestrzeńoślepiającym światłem.Po jej prawej stronie znajdowała sięogromna ruchoma konstrukcja - centralny element całej akcji -niezgrabny i kanciasty pojazd, zupełnie inny od błyszczących,niebieskich poduszkowców, które go otaczały.Po lewej stroniewznosiły się półkoliste ściany Bliss.Gdyby nie wyrwa, którąwidziała z góry, byłyby zupełnie gładkie.W przestrzenipomiędzy nią a budowlą krążyło około dwunastu strażników.Wtedy Aria zauważyła swój cel.Czarna ciężarówka stała przykilku nieruchomych poduszkowcach.Niemożliwe, żeby mama tam była.Niemożliwe.Aria musiała mieć pewność.327PEREGRINEPerry nie spuszczał wzroku z Arii i obserwował, jak poniżej,w ciemnościach chowa się za skrzyniami.Nie mógł oddychać.Nie mógł mrugnąć okiem.Co on narobił? Jak mógł pozwolić,żeby poszła tam sama? Wiedział, że Aria czeka na odpowiednimoment, żeby ruszyć dalej, ale z każdą sekundą Perry był corazbliższy tego, by do niej dołączyć.Strażnicy weszli do centrum ratunkowego.Wraz z nadej-ściem zmroku ich praca wydawała się dobiegać końca.Perryzamarł ze strachu, gdy światła wokół zgasły, z wyjątkiem lampwzdłuż ścieżki prowadzącej do centrum ratunkowego.Choćnie spodziewał się tego, było to na ich korzyść.W końcu, gdywszystko ucichło, Aria wstała i podbiegła do czarnejciężarówki.Gdy zobaczył, jak wspina się na naczepę, zrobiło mu sięniedobrze.Z tej odległości widział wyraznie wymieszane koń-czyny ciał.Przynajmniej dwanaście osób.Obserwował, jakpośród ofiar Aria szuka matki.Jego nogi drżały i Perry czułsię tak, jakby w gardle miał kamień.To koniec? OdnajdzieLuminę w taki sposób? Porzucone, pozbawione życia ciało?Zganił się w myślach, gdy przyszło mu do głowy, że chciał-by, by Aria znalazła matkę w taki sposób.To była jego jedynaszansa, by do niego wróciła.Ale co wtedy? Czy nie tegochciał? By Aria wróciła do domu, a on mógł wrócić do Fal?Nie mógł znieść swojej bezczynności.Co się dzieje? Jak onasię czuje? Od tylu dni wiedział o najmniejszej nawet zmianie wjej nastroju.Teraz nie ma o niczym pojęcia.Aria zrzuciła coś z ciężarówki.Pokaznych rozmiarówkombinezon strażnika.Buty.Kask.Potem zeskoczyła z cię-żarówki i schowała się pod spodem.Nie widział jej teraz, alewiedział, że w tej niewielkiej przestrzeni próbuje założyć nasiebie ubranie Osadników.Wiedział, co to oznacza.Nie zna-lazła matki.Aria wyszła spod ciężarówki ubrana w kombinezon.Znówwyglądała jak Osadniczka.Włożyła kask i w ciemnościachzaczęła się skradać do jednostki ratowniczej.Perry bacznieobserwował teren.Na zewnątrz znajdowało się teraz tylkodwóch ludzi stojących przy wejściowej rampie.Był pewien, żeto dla nich najlepsza okazja.Aria myślała tak samo.Aria podczołgała się bliżej.Kiedy znalazła się tylko kilkakroków od rampy, odwróciła się w jego stronę i dała znać, żejest gotowa.Teraz kolej na niego
[ Pobierz całość w formacie PDF ]