[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Spędzają w ten sposóbpięć lubsześć godzin na dzień.Przynoszą z sobą konfitury i rozmaite przysmaki.To są bowiem ichsalony, ich wizyty, ich teatra i miejsca ich schadzek.Dziewczyna nie idzie za mąż, dopóki jej przyszły przed rodzicami nie przyrzeknie uroczy-ście, że najmniej dwa razy na tydzień będzie ją wysyłał do kąpieli.Gdzież teraz poniesiem nasze kroki? O! w Kairze na ciekawych miejscach nie zbywa! Rokby w nim można bawić, a coś zawsze odkryć nowego. Kair przez lat tysiąc budowany, a jeden Kair na świecie mówią Araby.A zresztą w Ka-irze czas tak prędko płynie! Dzień można cały przepędzić w bazarze, a dzień w kąpieli, adzień w kawiarni.Tu słodkie próżniactwo prędko ogarnia wszystkie zmysły człowieka! NadKairem zawsze niebo piękne, bez chmury i bez skazy, a słońce gorące i promieniste.%7łyciejednym dniem w Kairze, a prawy muzułmanin zaledwo czuje, jak ten dzień schodzi.Wielu,co na rok przybyło w te strony z Zachodu, do końca dni swoich pozostało.Jedna tu tylko cza-sem w życiu daje się czuć odmiana, a to wtedy, kiedy zaraza morowa okryje miasto swymiżałobnymi skrzydłami.Wówczas po domach płacz i wycie; po ulicach przesuwają się liczneczerwone (muzułmańskie) lub czarne (europejskie) karawany.Odważniejsi Europejczycywychodzą na miasto z długimi, okutymi w żelazo kijami, którymi odpychają tych, co by siędo nich zanadto zbliżyli.Inni siedzą w domu jak w oblężeniu.Każdego ranka straż miejskaprzynosi im żywność, którą wkładają przy drzwiach domu w wannę świeżą wodą napełnioną,skąd ją dopiero oblężeni wydostają.Posępny wtedy Kairu widok, ale tylko dla mieszkańca zZachodu, gdyż obojętny muzułmanin żyje i wtedy jak zwykle, mówiąc: ,,Isz Allach! 10.Cóż to znowu za dziwny, odmienny od innych bazar? Dwa razy szerszy od zwykłych, na-kryty szklannym dachem, a po obu jego stronach sklepy na kształt europejskich.Jesteśmyteraz w Muski, tak nazwanym mieście Franków.Tutaj rój kapeluszów.Najwięcej Greków,Włochów i Maltańczyków.Twarze zbójeckie, oszustowskie! Przyjemniejsze już od nich fa-natyckie wejrzenia dzikiego Abdalli!Lecz i tu także można spotkać czasem uczciwą fizjognomię jakiego starego francuskiegoinstruktora, doktora lub nawet i aptekarza.Kiedyśmy wspomnieli o aptekarzach, otóż właśnie elegancka apteka, w której siedzi za-myślony, trzydziestoletni, wysmukły młodzieniec, blady, z złotą niewielką brodą i w ciem-nym mamluckim stroju.Kto by przechodząc spiesznie tędy rzucił nań przypadkowo okiem,wziąłby go może za Lewantyna lub Turka, słowem, za pospolitego aptekarza.A jednak bar-dzo by się pomylił, gdyż pan Martin ma także swoje znaczenie! Pod tym wschodnim strojemjest to jeden z cymesów reprezentujących Europejczyków w tym mieście.Młody Francuz, bardzo zdatny i rozsądny (co ostatnie nie cechuje wszystkich młodych izdatnych Francuzów tego wieku), wstępując bez wstydu w stan swego ojca, nauczył się far-makopei i zaczął praktykować w Algerze, a od lat kilku przybył w te strony.Jak większaczęść młodych Francuzów dzisiejszego wieku sceptyk, filozof epikurejski, rzucił on się zduszą i ciałem w słodycze lubieżności wschodnich.Zna Kair, Arabów i Arabki lepiej odwielu, co o nich dzieła piszą11; przy tym jego apteka jest schadzką wszystkich Europejczykówzamieszkałych w Egipcie i przyjeżdżających do tego kraju.10 Jak Bóg da (p.a.).11Nie przymawiając sobie samemu (p.a.).43Cały dzień w niej pełno osób.W niej nowinki i sprawki różne na stół się wytaczają.W niejwydają sąd o ludziach, rozprawiają o polityce i w Afryce zakładają społeczeństwo małej Eu-ropy.Pan Martin, Turek z charakteru, zawsze milczący i z obojętnym wyrazem na twarzy, cza-sem tylko przemówi słowo, ale w miejscu i z sensem.Przy tym, choć sam niedawno zaczął pracować nad umysłowym wykształceniem swoim,ma on dość wiadomości ogólnych i umie je zastosować.Dość dziwnym trafem, ten aptekarz, filozof i viveur, mający olej nie tylko w flaszkach, alei w głowie, a przy tym bardzo przyzwoity sposób zachowania się, mimo że jest w grunciecymesem wszystkiego, jednak zdaje się nie chcieć nikomu przewodzić! Jest on uprzejmymdla znajomych, uprzejmym bez poufałości i natręctwa.Myślałbyś może, że ten człowiek tak spokojny i cichy jest śpiącym żółwiem? a jednak gdyp
[ Pobierz całość w formacie PDF ]