[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przeprowadziła siędo jakiegoś miasteczka, niezbyt daleko stąd, i tam chodziła do ostatniej klasy. Mówił pan przez telefom, że w przeszłości Anny zdarzył się jakiś incydent. Tak powiedział Kass. Nie będę pani nudził długimi wstępami.Pewnego popołudniapilnowała dziecka rodziny o nazwisku Ballard.I ta mała dziewczynka, którą się miała opieko-wać, utonęła w basenie. To była straszna tragedia ciągnął dalej, po jakichś trzydziestu sekundach.Przypusz-czalnie myślał, że mój brak reakcji wynika ze wstrząsu albo z przerażenia tym, co usłyszałam.Lecz tak naprawdę odczuwałam tylko bezbrzeżne zaskoczenie.Nawet przez moment nie brałampod uwagę czegoś takiego. Czy może mi pan opowiedzieć coś więcej o tym wypadku? zapytałam. O ile pamiętam, to było póznym latem.Matka wyszła gdzieś na cały dzień.Nawiasemmówiąc, to była wdowa, ale jeszcze młoda.Przypuszczam, że zatrudniała Annę do opieki już kil-ka razy wcześniej i jej ufała.Anna miała wtedy jakieś szesnaście lat.A ta dziewczynka trzy albocztery.Trochę umiała pływać, ale wpadła do basenu po głębokiej stronie i musiała wpaść w pani-kę. Kass popatrzył na taras. Właśnie z tego powodu kupiliśmy basen dopiero wtedy, gdy nasznajmłodszy syn skończył siedem lat.Dzieciaka wystarczy na sekundę spuścić z oka& Więc to właśnie zdarzyło się Annie? Spuściła ją z oka? To było ciekawe, bo ona zmieniła swoje zeznanie.Najpierw powiedziała, że położyładziewczynkę do łóżeczka, na popołudniową drzemkę, a sama zeszła do salonu, żeby zadzwonić.Twierdziła, że malutka musiała się wymknąć ze swojego pokoju.Ale policja albo uzyskała billingrozmów, albo powiedziała, że ma zamiar to zrobić, i Anna szybko przedstawiła nową wersję.Oświadczyła, że tak naprawdę to zasnęła na kanapie, ale wstydziła się do tego przyznać.W sumieprzecież nie miało znaczenia, jak do tego doszło.Rodzina była strasznie załamana, zwłaszczadzieciaki. Ile ich było? Dwóch braci.Starszych.Jeden z nich, Carson, miał wtedy szesnaście lat, a drugi, chybamiał na imię Harold, zaczynał właśnie szkołę średnią.Mógł mieć trzynaście albo czternaście lat. A jak zareagowała Anna?Kass przez dłuższą chwilę czyścił nos, siąkając w wielką białą chustkę.Wydawał przytym dzwięki podobne do nawoływań gęsi odlatujących na południe. Przypuszczam, że była mocno wstrząśnięta, ale ponieważ tak naprawdę jej nie znałem,trudno mi odpowiedzieć.Nie wybierała się do college u, więc nie mieliśmy zbyt wielu kontak-tów.Najwyrazniej jej rodzina mocno to przeżyła, bo wyprowadzili się w ciągu kilku miesięcy.Natomiast znałem tych Ballardów, szczególnie starszego brata, Carsona.Bystry chłopak, świetnyz matematyki.Myślał o studiach na MIT albo innej uczelni tego typu.Ale kiedy wrócił tej jesienido szkoły, jego oceny poleciały w dół. Był aż tak zrozpaczony? Tak.Obaj chłopcy byli.I to nie tylko z powodu śmierci siostry.Ich matka wpadła w głę-boką depresję z powodu tej tragedii.Oczywiście.Doskonale wiedziałam, co może spowodować śmierć w rodzinie.A młodziBallardowie utracili zarówno ojca, jak i siostrę. To okropne.Wie pan, gdzie ci chłopcy są teraz? O ile wiem, nie mieszkają już tutaj.Ta rodzina również wyjechała z miasta, w jakiś rokpózniej.Przeprowadzili się gdzieś w pobliże rodziny matki.Słyszałem, że ona w końcu powtór-nie wyszła za mąż.Carson nie ukończył MIT-u.Ktoś mi mówił, że został pilotem, gdzieś w Kali-fornii.Ale chyba pani nie sądzi, że to może mieć związek ze śmiercią Anny, prawda? Niekoniecznie.Próbuję po prostu zajrzeć pod każdy kamień.Wróćmy na chwilę do tam-tego wypadku, dobrze? Czy były jakieś podejrzenia, że Anna zrobiła krzywdę tej dziewczynce?Kass zrobił zdziwioną minę i pokręcił głową. Kurczę, chyba nigdy nie przyszło mi to do głowy.Ani nikomu innemu, jak sądzę.No,ale to było w czasach, kiedy nianie nie podpalały jeszcze domów swoich pracodawców.Zapewnenie można tego wykluczyć, ale w tamtym czasie uważano, że przyczyną śmierci dziewczynkibyło niedbalstwo. To dlaczego Anna zmieniła swoje wyjaśnienia? Mówiono wtedy, ale o ile mi wiadomo, nigdy nie było na to żadnych dowodów, że byłu niej chłopak.No i zajmowali się sobą, że tak powiem.Anna miała opinię dziewczyny dość za-awansowanej w sprawach damsko-męskich.Dzisiaj ludzie wiążą to z feminizmem, ale wtedymówiło się, że dziewczyna jest łatwa albo puszczalska, czy jak tam to sobie nazwiemy.Znowu zaczął kaszleć i wypluł coś do chusteczki.O mało się nie zakrztusiłam. Nie powinnam pana dłużej męczyć powiedziałam. Zastanawiam się tylko, czy wiepan do jakiego miasta przeprowadziła się w końcu Anna. Do Milford.Moja żona widziała ją tam w jakiś rok pózniej. Słyszałam, że młodo wyszła za mąż.Nie wie pan, czy jej małżonek był stąd? Nie mam bladego pojęcia.Miałam do niego jeszcze tylko jedną prośbę.Kiedy rozmawialiśmy, na półkach wokół ko-minka zobaczyłam szereg szkolnych ksiąg pamiątkowych.Zapytałam Kassa, czy w którejś z nichjest zdjęcie Anny.Podniósł się z fotela, wyciągnął jeden tom, odnalazł stronę z grupowymi zdję-ciami młodszych roczników i wskazał mi Annę.Nie różniła się za bardzo od kobiety na zdjęciu,które pokazała mi Danny była ładna i zmysłowa, a jej ciemne włosy sięgały wtedy poniżej ra-mion.Uśmiechała się do obiektywu.Zdjęcie zostało zrobione, zanim ta mała dziewczynka utonę-ła.Może dlatego Anna wyglądała na osobę, która nie ma żadnych trosk. A Carson Ballard? zapytałam. Czy też tu jest?Kass przejrzał grupowe zdjęcia, po czym zatrzymał wzrok na podpisie.Wskazał mi notkęstwierdzającą, że w dniu, kiedy robiono zdjęcia, Carson T.Ballard był nieobecny, po czym gło-śno zamknął album, jakby ten dopisek podsumowywał wszystko, co miał na ten temat do powie-dzenia.Podziękowałam mu, a on odprowadził mnie do drzwi frontowych.Peaches, jego suka,szła za nami i z determinacją psa poszukującego narkotyków co jakiś czas trącała mnie nosemw krocze.Zanim wyszłam, zapytałam Kassa, jak daleko jest do Milford.Wyjaśnił mi, że to dwa-dzieścia minut jazdy stąd.Na wschód.Kiedy udało mi się wrócić do centrum, kupiłam sobie kolejną kawę i wypiłam ją w samo-chodzie, notując wszystko, co usłyszałam od Kassa podczas naszej rozmowy.Wciąż byłam za-skoczona tym, co usłyszałam.Odkąd Ewa powiedziała mi, że w przeszłości Anny zdarzyło sięcoś zatrważającego, usiłowałam wyobrazić sobie, co to mogło być
[ Pobierz całość w formacie PDF ]