[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Nie, oczywiście, że nie.- To dobrze, bo on z pewnością nie jest wart, by sięnim przejmować.- Zgadzam się z tobą, Patsy, i bardzo mi ulżyło, gdy wkońcu powiedziałam mu o swoich uczuciach - Meredithzaśmiała się sucho.- I był to chyba jedyny moment, kiedypoświęcił mi całą swoją uwagę.- Co chcesz przez to powiedzieć?- Zawsze mi się zdawało, że on tak naprawdę wcalenie słucha, co do niego mówię.Wydawał się bardziej za-jęty przygotowaniem stosownej odpowiedzi niż słucha-niem tego, co chcę mu powiedzieć.- To dość powszechna przypadłość - mruknęła Patsy.- Jakaś odmiana egocentryzmu, jak przypuszczam.Azresztą - dzisiaj i tak prawie nikt tak naprawdę nie umie95słuchać drugiej osoby.Z wyjątkiem ciebie.Jesteś najlep-szym słuchaczem, jakiego kiedykolwiek spotkałam.- Nauczyłam się tego od Amelii.To ona uświadomiłami, jak ważna jest umiejętność słuchania.Zawsze mówi-ła, że nie dowiesz się niczego istotnego, jeśli to ty bę-dziesz mówiła przez cały czas.Miała oczywiście rację,podobnie jak w wielu innych sprawach.Tyle się od niejnauczyłam.- Meredith umilkła na chwilę, a potem do-dała: - Była z pewnością najbardziej godną uwagi osobą,jaką kiedykolwiek spotkałam.- %7łałuję, że jej nie znałam - stwierdziła Patsy.- To za-bawne, że wspomniałaś o Amelii, ponieważ ja także my-ślałam o niej wczoraj wieczorem, o tym, jak znaczącywpływ wywarła na nasze życie, choć w moim przypadkuniebezpośrednio.Pomyśl tylko, gdyby John Raphaelsonnie był jej adwokatem, a pózniej twoim, prawdopodobnienigdy nie poznałabyś jego brata, który z kolei był jednymz najlepszych przyjaciół mego ojca i mogłybyśmy nigdysię nie spotkać, prawda?Meredith uśmiechnęła się.- To prawda.Ja także żału-ję, że nie znałaś Amelii.Była kimś szczególnym.- Wes-tchnęła lekko.- Wiesz, gdyby żyła, miałaby dziś dopierosześćdziesiąt dwa lata.Nie byłaby wcale stara.- A Jack? Ile on miałby dziś lat?- Był o cztery lata młodszy od Amelii, skończyłby więcwkrótce pięćdziesiąt osiem lat.pod koniec tego miesią-ca.- Jakaż to strata dla ciebie, że oboje zmarli tak wcze-śnie.- Tak.Po śmierci Jacka Amelia starała się walczyć,lecz jakby straciła motywację do życia.W końcu się pod-dała.Zawsze sądziłam, że umarła z powodu złamanegoserca, o ile to w ogóle możliwe.96- O tak, Meredith, sądzę, że to możliwe.Wydaje misię, że podobnie miała się sprawa z moją mamą.odeszłatak szybko po ojcu.Kiedy już było po wszystkim, ciotkapowiedziała mi, że mama zwykła wówczas mawiać, że chce pójść do Winstona.Prawie nic nie jadła i wygląda-ło to tak, jakby nagle straciła apetyt i to nie tylko na je-dzenie, ale na wszystko inne, z życiem włącznie.Napraw-dę uważam, że po prostu postanowiła umrzeć.- Z Amelią było podobnie, choć żyła jeszcze rok pośmierci Jacka.Kiedy tak o tym myślę, uważam to za zro-zumiałe.Ludzie, którzy byli ze sobą przez wiele lat, stająsię tak od siebie zależni, że kiedy jedno z nich zostajenagle samo, doznają czegoś w rodzaju długotrwałegoszoku.- Czują się samotni, a samotność to uczucie trudne dozniesienia.- Amelia kiedyś powiedziała mi coś podobnego.Do-kładnie mówiąc, powiedziała, że samotność to rodzajśmierci.Kochała mnie i kochała Cat, lecz to Jack był tre-ścią jej życia.Bez niego wszystko straciło sens.Czywspominałam ci, że znali się od dzieciństwa?- Nie, nigdy.Czy dorastali razem?- Częściowo.Jej rodzice mieli letni dom w CornwallBridge, niedaleko Silver Lake, i przyjaznili się z Silvera-mi.Jack i Amelia poznali się, gdy byli dziećmi.Ameliamiała wówczas czternaście lat, a Jack dziesięć.Bardzo sięzaprzyjaznili, zwłaszcza że oboje byli jedynakami, po-dobnie jak ich rodzice, w rodzinie nie było zatem nie tyl-ko rodzeństwa, lecz nawet kuzynek czy kuzynów. Kiedydorosnę, ożenię się z tobą - mówił jej zawsze Jack, onazaś śmiała się i twierdziła, że wątpi, by mogła poślubićmłodszego mężczyznę.A jednak pobrali się, kiedy obojebyli ledwo po dwudziestce.A potem Amelia miała tenwypadek.jakże inaczej mogłoby wyglądać ich życie,97gdyby nie spadła wówczas z konia.Lecz takie widać byłojej przeznaczenie.a przynajmniej tak zwykle mawiała.- Co chciała przez to powiedzieć?- Dokładnie to, Patsy.Twierdziła, że nikt nie możeodmienić swego losu.Ani go uniknąć.Che sera sera,będzie, co ma być, powtarzała nieustannie po cichu.Byłto rodzaj jej credo, jej życiowa filozofia
[ Pobierz całość w formacie PDF ]