[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pani Hughes usiłowała go odciągnąć, ale z marnymskut-kiem.%7łałowała, że nie wie, co Owen ma przeciw panu Fitzroyowi, chociaż w tej chwili wystarczyłabypewność, że nie grozi jej eksmisja za zakłócanie spokoju.- Owen! Siad! - Pies ją zignorował.- Nigdywcześniej się tak nie zachowywał - tłumaczyła.- Nagle zaczął szczekać jak opętany.Myślałam, żejeśli go wyprowadzę.- Będzie ciszej - zgodził się sąsiad.- Pomóc?- Bardzo proszę - w jej głosie zabrzmiała nutka desperacji.Wspólnie zdołali zaciągnąć wciąż szczekającego mastiffa do windy.- Nie rozumiem tego - westchnęła.- Zwykle nie skrzywdziłby muchy.- Cóż, nie skrzywdził nikogo poza kilkoma bębenkami w uszach - zapewnił ją sąsiad, odsuwa-jąckolano, którym blokował drzwi przed zamknięciem.- Powodzenia.Słyszał, jak głębokie, gardłowe szczekanie Owena wciąż odbija się echem w szybie windy, słyszałoszalały jazgot swojej dwójki.Nagle wszystko ucichło, niemal tak gwałtownie, jak się zaczęło.Męż-czyzna zatrzymał się, marszcząc brwi, usłyszał jeszcze skomlenie, a potem już nic.Pokręcił głową iwrócił do siebie.Z żółtą, lepką substancja wypływającą z ran, demon chwycił grimuar i pokuśtykał na balkon.Imiona iin-kantajce sprawiały, że księga była niewygodnie ciężka, cięższa niż cokolwiek, co zdarzyło mu sięnosić.Poza tym czuł ból.Ten nieśmiertelny, z którym walczył, zranił go.Większość jego ciała przemieniała się powoli z szarości upstrzonej czernią w czerń upstrzoną sza-rością i z powrotem.Miał też rozdartą błonę prawego skrzydła.Musiał się pożywić, zanim zaniesie grimuar  panu".Zranione skrzydło zdołało go unieść, gdy opadałz wysokości na ziemię, ale potrzebował życia, żeby mieć z czego się zregenerować.W pobliżu było ichwiele.Nie spodziewał się, by zabranie jednego sprawiło mu trudność. Zeskoczył w mrok nocy, a żółta substancja lśniła miejscu, gdzie przed chwilą stał.Pani Hughes uśmiechnęła się, słuchając, jak Owen buszuje w krzakach.Ku jej ogromnej uldze w win-dzie się uspokoił i od wyjścia z niej był cichy niczym trusia.Jakby wyczuwając, że o nim myśli, pieswyszedł na otwartą przestrzeń, sprawdził, gdzie jest jego właścicielka i z radosnym szczeknięciemzanurzył się z powrotem w gęstwinę.Wiedziała, że powinna trzymać go na smyczy, nawet w dolince, ale kiedy przychodzili tu póznymwieczorem i w pobliżu nikogo nie było, pozwalała mu biegać luzem, ku obopólnej radości.%7ładne znich nie lubiło dostosowywać się do tempa kroku drugiego.Wsunęła ręce do kieszeni i skuliła ramiona przed nagłym powiewem zimnego wiatru.Wiosna.Kiedypani Hughes była małą dziewczynką, wiosna zawsze przybywała przed Wielkanocą i nigdy nienoszono rękawiczek jeszcze w połowie kwietnia.Przy kolejnym powiewie pani Hughes zmarszczyła zobrzydzeniem nos.Zmierdziało, jakby coś rozmiarów co najmniej szopa zdechło na zachód stąd iosiągnęło już zaawansowany stan rozkładu.A co gorsza, sądząc po tym, jak trzęsły się zarośla, Owen już to znalazł i na pewno miał zamiar się wtym wytarzać.- Owen! - Podeszła kilka kroków bliżej, szykując smycz.- Owen! - Okropny smród gnijącego mięsastał się silniejszy.Westchnęła.Najpierw histeria, teraz to.Resztę nocy będzie musiała spędzić nakąpaniu psa.- Ow.Demon wyrwał jej drugą sylabę słowa wraz z gardłem, drugą ręką chwycił upadające ciało i przysuną!ranę do otwartych ust.Ssąc głośno, zaczął wchłaniać krew, której potrzebował, by ozdrowieć.Potknąłsię i niemal upuścił posiłek, kiedy coś ciężkiego uderzyło go od tyłu, a pazury wyryły linie bólu odramion do bioder.Warcząc, odwrócił się.Z ust kapała mu czerwień.Owen szczerzył zęby, uszy płasko położył po sobie, a gdy znowu rzucił się naprzód, jego warkotprzeszedł w wycie.Okręcił się w powietrzu pod wpływem błyskawicznego uderzenia i opadł Ot trzynogi.Krew zabarwiła jego jasnobrązowe futro na łopatce niemal na czarno.Rozwścieczonyszybkością demona, znowu warknął i rzucił się na zwisający bezwładnie fragment skrzydła, miażdżącje w potężnych szczękach.Nim pies zdążył wykorzystać siłę masywnego karku i barków, demon zaatakował.Jeden z ogromnychszponów zmiażdżył żebro i wbił się na piętnaście centymetrów w ciało mastiffa, obracając całą jegowściekłą furię w proch.Ostatnim, spazmatycznym ruchem łba Owen zdołał jeszcze bardziej naderwać uszkodzoną błonęskrzydła.Potem światło żarzące się w jego ślepiach zgasło i z ostatnim, wypełnionym nienawiściąwarknięciem pies zdechł.Nawet po śmierci jego szczęki nie zwolniły uścisku i demon musiał je rozerwać, żeby się uwolnić.Dziesięć minut pózniej dwoje nastolatków, szu-kając ustronnego zakątka, zeszło do dolinki.Było todość niebezpieczne.Ich oczy nie przyzwyczaiły się jeszcze do ciemności, a ścieżka miała kilka schod-ków i kamienistych odcinków.Chłopak szedł przodem, prowadząc dziewczynę za rękę - nie dlatego,że wykazywał się rycerskością.Nie mógł się doczekać, aż dotrą na miejsce.Kiedy już leciał na trawnik, machając wolną ręką, dziewczyna puściła go, żeby też nie upaść.Uderzyłw ziemię z dziwnym, wilgotnym dzwiękiem i leżał tam, patrząc w mrok, którego ona nie mogła prze-bić wzrokiem.-Pat?Odpowiedz zabrzmiała niemal jak szloch.Poderwał się na nogi.Obie ręce i kolana miał ciemne,jakby upadł w błoto.Dziewczyna zmarszczyła nos, kiedy dotarł do niej zapach, który mogła prawie,ale tylko prawie rozpoznać.- Pat?Jego oczy były rozszerzone, a twarz pobladła i chociaż ruszał ustami, nie wydobywał się z nich żadendzwięk.Zmarszczyła brwi i zrobiwszy naprzód dwa ostrożne kroki, potknęła się.Ziemia pod jej palcami byławilgotna i trochę lepka.Zapach stał się silniejszy.Wreszcie oczy dziewczyny przyzwyczaiły się dociemności i wtedy, nieskrępowana społecznymi oczekiwaniami, by być macho, zaczęła krzy-czeć.I krzyczała jeszcze długo.Vicki zmrużyła oczy, desperacko starając się dojrzeć, co się kryje w odległej plamie rozmazanegoświatła.Wiedziała, że jasny, biały promień sięgający w głąb doliny to musi być szperacz, chociażsamego radiowozu nie mogła dojrzeć.Słyszała podniecone głosy, ale nie widziała tłumu, który jewydawał.Zrobiło się pózno.Powinna już być u Henry'ego.Ale może mogła tu jakoś pomóc.Trzymając się jedną ręką betonowej ściany otaczającej główne biuro Manu-Life, skręciła na plac Zwiętego Pawła i skierowała się w stronę światła [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • windykator.keep.pl
  • Strona pocz±tkowa
  • Buchan Elizabeth Zemsta kobiety w Âœrednim wieku 01 Zemsta kobiety w Âœrednim wieku
  • Clay Griffith, Susan Griffith Imperium Wampirów 01 Imperium Wampirów
  • Lachlan M D Synowie boga 01 Synowie boga (2)
  • Swann S. A. Wilczy miot 01 Wilczy miot
  • Bidwell George MichaÅ‚ i Pat 01 MichaÅ‚ i Pat
  • John C Wright Golden Age 01 The Golden Age
  • Peter Berling Dzieci Graala 01 Dzieci Graala
  • Michelle Zink Proroctwo Sióstr 01 Proroctwo Sióstr
  • Robbins Harold Handlarze snów 01 Handlarze snow
  • Ortolon Julie Prawie idealnie 01 Prawie idealnie
  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • rolas.keep.pl