[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wstał, uniósł głowę i zwrócił się do fejów.- Brendanie! Uno!Brendan podszedł bliżej, z zaciekawioną, by nie powiedzieć przyjaznąminą.- Lukę Dillon.Zdawało mi się, że słyszę twój specyficzny sposóbcierpienia.- Przemieścił się trochę w stronę granicy gąszczu, ale zaraz sięcofnął, wyciągając dłoń przed twarz.- Wciąż jesteś uzbrojony aż po zęby.Pomyślałam, że mówi o ukrytym sztylecie Lukea, ale jego oczyskierowane były na moją szyję.Lukę skinął.- Bardziej niż kiedykolwiek.Brendan uniósł swoje skrzypki, piękny instrument, pokryty jakimiśzłoconymi deseniami w formie kwiatów i pnączy.- Miałem spytać, czy mogę się dołączyć i pograć z wami, ale wiesz, żenie umiem znieść tego szmelcu.Nie możesz go zdjąć, żebyśmy moglizagrać jak za dawnych, dobrych czasów?Luke pokręcił głową i spojrzał na mnie.Wyraz jego twarzy był takwładczy i zarazem opiekuńczy, że aż poczułam rozlewające się w środkuciepło.- Obawiam się, że tym razem go nie zdejmę.Przykro mi.Una, drobniejsza od Brendana, z jaśniutkimi włosami, splecionymi wpół tuzina grubych warkoczy spiętrzonych na głowie, odezwała sięspośród głogów:- Zobacz, jak on jaśnieje, kiedy na nią patrzy.- Jej głos nie był aniprowokujący, ani prześmiewczy.Brendan spojrzał na Unę przez ramię i zmarszczył brwi.Odwrócił sięz powrotem w moją stronę i popatrzył oceniająco na mnie i moją harfę.- Czyli to ty jesteś tym drugim głosem, który słyszałem.Grasz prawierównie dobrze jak nasi.- Lukę spojrzał na mnie i zrozumiałam, że to byłolbrzymi komplement.Wstając, przypomniałam sobie stare baśnie, w których była mowa oetykiecie dotyczącej kontaktów między ludzmi i fejami.Pamiętałamtylko fragmenty o byciu grzecznym, niejedzeniu ich pokarmu ipozostawianiu niepotrzebnych ubrań dla skrzatów Brownies, ale niewiedziałam, które z tych rad miały tu zastosowanie.Zdecydowałam siępostawić na kómplement: to zawsze działało na mami-nych klientów.- Wątpię, aby to było możliwe, niemniej jednak bardzo dziękuję.Mójkomplement rozciągnął usta Brendana w półuśmiech i cośwe mnie westchnęło z ulgi, że odpowiedziałam poprawnie.- Sądzę, że grając z nami, znalazłabyś o wiele lepsze życie niż na tymświecie - odparł.- Z pewnością masz świadomość, że świat Lukę aDillona i jego muzyki różni się znacznie od twojego.- Uczył się od najlepszych - dodała Una, stając niepokojąco blisko nas.Odwróciłam głowę, żeby się jej przyjrzeć.Była kilka metrów od nas.Poczułam, jak Lukę przesuwa się za mnie i opiekuńczo oplatamoje ciało ramionami.Mimo stanowczości tego uścisku jego głoszabrzmiał przyjaznie:- To nie znaczy że ci nie ufam, Uno.- Och, Brendanie.Zobacz, jak on ją obejmuje.- Una uśmiechnęła się izrobiła obrót.Brendan przyjrzał się nam z poważną miną.- A więc to jest Deirdre, prawda? Wokół Tir na ATog krążą plotki natemat Lukea Dillona i jego nieposłuszeństwa.Człowiek, który nie znalmiłości, cierpi w jej uścisku.- To prawda - potwierdził z zadumą Luke.Mina Brendana dokładnie odzwierciedlała wyraz twarzy Luke a.- Niezależność jest cechą cenioną, ale nie sądzę, by miała ci sięprzysłużyć.Królowa jest zazdrosną monarchinią.- Spojrzał na mnie.-Czy wiesz, jaki los czeka go za darowanie ci życia?- Nie prosiła mnie o to - odciął się Luke.Una podeszła bliżej.Wydawało się, że żelazo działa na nią słabiej niżna jej towarzysza.Nasze spojrzenia spotkały się i poczułam, jak tracęrównowagę i tonę w przedwiecznych, zielonych głębinach jej oczu.Wrazz szerokim uśmiechem, który zagościł na twarzy Uny pojawiły się wokółnich zmarszczki.- Kochasz go? - zapytała.Poczułam, jak Luke cały nieruchomieje.Miałam milion powodów,żeby zaprzeczyć, ale tylko jedna odpowiedz była prawdziwa, chociażnawet mnie zdawała się całkowicie nieracjonalna.Skinęłam głową.Luke wypuścił powstrzymywane w płucach powietrze.Międzygłogami widać było twarz Brendana, do połowy oświetloną przez niknącyblask słońca.Jego brwi aż się złączyły.- Bardzo ciekawe.Tak trudno jest zrozumieć ludzi - nawet takich jakty, Luke u Dillon, tak podobnych do nas.Una pomknęła z powrotem do Brendana i okrążając go, pogładziła godłońmi po piersi i barku.- Nie słyszałeś, jak grali, przyjacielu? Czy słyszałeś, by ludziekiedykolwiek grali w taki sposób? To musi właśnie być miłość.Głos Lukę a zabrzmiał współczująco zza moich pleców:- Ona właśnie tak brzmi.- To jej objaw - stwierdził Brendan, jakby miłość była chorobą, którązarażają się tylko ludzie.Ale w jego głosie było coś na kształt czułościczy też szacunku.- Oboje jesteście głupcami.Wyrwałam się z objęć Lukę a.- Powiedzcie mi, czemu.Proszę, czy możecie mi opowiedzieć oLuke'u, skoro on nie może? - Poczułam trzy pary zaskoczonych oczuutkwionych we mnie, ale napierałam dalej.- Chcę wiedzieć, co ma nadnim władzę i powstrzymuje go przed robieniem tego, czego sam pragnie.Wiem, że wy na pewno to wiecie.- Przypomniało mi się, że wobec fejówtrzeba być uprzejmym, dodałam więc: - Proszę.Una spojrzała na Brendana ze swoim nieschodzącym z twarzyuśmiechem.- Och, Brendan, powiedz.- Wymówiła Brendan" z nutką sarkazmu,drwiąc z imion nadanych im przez Lukea.- Będą mieli szansę, jeśli jejpowiesz.I sprawi mi to przyjemność.Brendan posłał jej nadąsane spojrzenie.- Od czterystu lat nie widziałem, aby coś ci sprawiło przyjemność.- To sprawi.Spójrz na Lukea Dillona, jak trwa przy niej, mimoKrólowej.- Zamknij się - powiedział Brendan, co zabrzmiało tak współcześnie,że prawie się roześmiałam.- Nie zdradzę tego za darmo.- Zmierzył mniewzrokiem.- Co mi dasz w zamian za opowiedzenie tej historii?Una zaśmiała się i wirując po trawie, przetańczyła kawałek w nasząstronę, by nas lepiej widzieć.Zatkało mnie.Nie wiedziałam, co mogłoby uradować feja, ałewątpiłam, by było to cokolwiek, co potrafiłabym oddać.Lukę musnąłmoje ucho ustami:- Melodię - szepnął
[ Pobierz całość w formacie PDF ]