[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.światła.Ukochanej.- Dobranoc - odpowiedział cicho.- Nie - mruknął sam do siebie.Cicho i niepotrzebnie, gdyż spała już jak kamień.Lubił Marę, to nie ulegało kwestii, bardzo ją lubił - była sprytna, pomysłowa, inte- Umrze?", spytał zaniepokojony głos z boku.ligentna, wytrzymała fizycznie i psychicznie, a on mógł na tych jej cechach polegać.Luke uśmiechnął się kwaśno - tak był skoncentrowany na Marze, że nie zauważył, Miała odpowiednie poczucie humoru i cięty język, co stanowiło ostry kontrast z bez-kiedy nadleciał Dziecko Wiatrów.Niezłe osiągnięcie, jak na Mistrza Jedi.krytycznym podziwem, jaki żywiła wobec niego większość istot, zwłaszcza w ostatnich- Nie umrze.Rana nie jest grozna, a ja mam trochę uzdolnień do leczenia, więc latach.Od dawna stała się wypróbowanym sojusznikiem, godnym pełnego zaufania,powinna być zdrowa, kiedy się obudzi.nawet w najgrozniejszych sytuacjach czy najtrudniejszych czasach.Przekonał się o tymQom Qae przez chwilę przyglądał się z natężeniem leżącej na kamiennych płytach osobiście, podobnie jak Leia czy Han, a to, że reszta władz Nowej Republiki zdumie-postaci.wająco głupia, ślepa i złośliwa, nie podzielała ich zdania, było przykre, ale stanowiło To była moja wina, Mistrzu Sky Walker? Nie otworzyłem na czas drzwi?", spytał raczej problem tamtych.No i być może najważniejsze - Mara miała naprawdę sporepo tej chwili.uzdolnienia do posługiwania się Mocą, co pozwalało im dzielić myśli i uczucia w spo-- Skądże.Została ranna wcześniej i z tobą nie miało to absolutnie nic wspólnego.sób, jakiego nie zdołali osiągnąć nawet tak długo i blisko będący ze sobą Leia i Han. W takim razie to Qom Jha cię zawiedli".Ale wiedział też, że jej nie pokocha.Nie mógł podjąć takiego ryzyka, ponieważ zaLuke zmarszczył brwi - biorąc pod uwagę rywalizację pomiędzy obiema grupami, każdym razem, gdy pozwalał sobie choćby na początki podobnego luksusu jak uczuciespodziewał się albo potępienia, albo pogardy, a wypowiedzi towarzyszyły jedynie żal i do kobiety, przytrafiało jej się coś złego.Gaeriel została zabita, Callista straciła Moc ismutek.porzuciła go.Choć jeśli teoria Mary była słuszna, to owe nieszczęścia wydarzyły się,- Być może - powiedział z namysłem.- Ale niekoniecznie.Zagrażający mogli wy- gdy pozostawał pod zgubnym wpływem Ciemnej Strony, z czego nie zdawał sobiekryć naszą obecność i zorganizować zasadzkę.Pamiętaj też, że Qom Jha, żyjący w sprawy.Teraz mogło to wyglądać inaczej.Tylko czy naprawdę.?Janko5 Janko5Timothy Zahn Ręka Thrawna II - Wizja przyszłości175 176Pokręcił zdecydowanie głową - nie.Cała logika wszechświata nie zdoła go prze-konać, by próbował właśnie teraz i właśnie z Mara.Ponieważ nad wszystkim nadalunosiło się mroczne widmo wizji, którą miał mniej niż miesiąc temu na planecie Tiere-ROZ DZ I AAfon.I wcale nie chodziło tu o Wedge'a i resztę eskadry Aotrów w ogniu walki czy Hanai Leię, którym zagrażała tłuszcza, lecz o to, jak ta wizja doprowadziła go do spotkania zTalonem, a przede wszystkim o obraz Mary, bezwładnie unoszącej się w wodzie oto-czonej skałami.Zupełnie jakby była martwa.Możliwie, że takie właśnie było jej przeznaczenie i nic, co by Luke zrobił, nie po-trafi go zmienić, ale dopóki tego nie sprawdzi, uczyni wszystko co w jego mocy, by tak18się nie stało.A jeśli nadal znajdował się pod wpływem Ciemnej Strony, nie miał prawanarażać Mary na jej destrukcyjny wpływ.Być może pózniej.Natomiast teraz musiałzająć się tym, czego najbardziej potrzebowała -leczeniem.To akurat nie wymagałopoświęceń, a jedynie czasu i uwagi.Pod wpływem nagłego impulsu pocałował ją deli-Wedge stracił nieco czasu, zanim odnalazł pozostałych w niewielkiej knajpce nakatnie i wyciągnął się obok niej, opierając głowę na własnej kurtce, a rękę na jej pier-świeżym powietrzu o pół przecznicy od biura archiwum kontroli lotów.siach w ten sposób, by czubkami palców dotykać zranionego ramienia.A potem pogrą-- Tu jesteście - sapnął z lekka oskarżycielsko, opadając na trzeci fotel przy stoliku.żył się w półtransie leczniczym i koncentrując się najlepiej jak potrafił, sięgnął po Moc.- A gdzie mielibyśmy być? - zdziwiła się Moranda, upijając łyk zielonkawobłękit-I zabrał się do pracy.nego likieru, który był jej nieodłącznym towarzyszem w każdym lokalu, odkąd ją spo-tkali
[ Pobierz całość w formacie PDF ]