[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wysiłek byłby całkowicie bezsensowny, gdyby twórcy nie chcieli dać poprzez swe dzieło sygnału istotom, któreniegdyś przybyły do nich z przestworzy.Trzeba by też odpowiedzieć na intrygujące pytanie: po co ludzie robili towszystko, skoro nie mieli pojęcia, że istnieją latające istoty"?Interpretacja tych zjawisk nie może być tylko sprawą archeologów.Wspólnie pracujące gremium uczonych zróżnych dziedzin wiedzy z pewnością zbliżyłoby nas już do rozwiązania zagadki, gdyż wymiana opinii i dyskusjana pewno wywołałyby cenne skojarzenia.Niebezpieczeństwo, że badania naukowe nie przyniosą żadnegokonkretnego efektu, tkwi w tym, iż pytania takie jak nasze nie są brane poważnie pod uwagę i są wyśmiewane.Kosmonauci w zamierzchłej przeszłości? Cóż za przedziwny problem dla tradycyjnych uczonych.Najlepiej byłobyoddać pytającego w ręce psychiatry.Jednak pytania pozostają i są dzięki Bogu ze swej natury na tyle bezczelne, aby uparcie domagać sięodpowiedzi.A niewygodnych pytań jest dużo.Co na przykład należałoby powiedzieć, gdyby z zamierzchłejprzeszłości zachował się kalendarz pozwalający na odczytanie zrównania dnia z nocą, astronomicznych pór roku,pozycji Księżyca o każdej godzinie oraz jego ruchów i to przy uwzględnieniu obrotu Ziemi?!To nie jest wydumane, prowokacyjne pytanie! Taki kalendarz rzeczywiście istnieje.Znaleziono go wzasuszonym mule w Tiahuanaco.To kłopotliwe odkrycie jest nie dającym się zakwestionować faktem i dowodzi lecz czy nasza świadomość dopuszcza takie dowody? że istoty, które kalendarz wymyśliły, stworzyły istosowały, posiadały kulturę wyższą od naszej.W mieście Tiahuanaco roi się od tajemnic.Leży ono na wysokości 4000 metrów i do tego na końcu świata.Czywłaśnie w takim miejscu można by oczekiwać prastarej, potężnej kultury? Wyruszając z Cuzco (w Peru) docierasię po jednodniowej podróży koleją i statkiem do miasta i stanowisk archeologicznych.Płaskowyż robi wrażeniekrajobrazu z obcej planety.Praca fizyczna staje się tu męką dla każdego przybysza, gdyż ciśnienie powietrza jesto połowę niższe w porównaniu z poziomem morza i co za tym idzie w atmosferze jest odpowiednio mniej tlenu.Amimo to znajdowało się w tym miejscu wielkie miasto.Na temat Tiahuanaco nie ma wiarygodnych przekazów.Może powinniśmy cieszyć się, gdyż dzięki temu nie dasię w tym przypadku dojść do wypróbowanych" rozwiązań na szczudłach tradycyjnej mądrości akademickiej.Ruiny, o których wieku do tej pory niczego nie wiadomo, spowite są mrokiem przeszłości, niewiedzy i tajemnicy.Bloki piaskowca ważące 100 ton poprzedzielane są fragmentami muru o wadze 60 ton.Gładkie powierzchnie zprecyzyjnie wykonanymi rowkami przylegają do wielkich prostopadłościanów, które połączone są miedzianymiklamrami.Jest to przedziwne rozwiązanie, niespotykane do tej pory nigdzie w świecie starożytnym.Wszystkieprace kamieniarskie wykonane są bardzo starannie.W ważących 10 ton blokach występują dziury o długości 2,5metra, których przeznaczenia nie udaje się wyjaśnić.Także wystające płyty kamienne o długości 5 metrów,wykonane z jednego bloku, nie przyczyniają się do rozwiązania zagadek, jakie skrywa Tiahuanaco.W ziemiznajdują się kamienne przewody wodociągowe, porozbijane i rozrzucone na wszystkie strony jakby w wynikukatastrofy o niewyobrażalnej skali.Mają one po dwa metry długości, pół metra szerokości i taką samą mniejwięcej wysokość.Obiekty zadziwiają doskonałym wykończeniem.Czyżby nasi przodkowie z Tiahuanaco niemieli niczego lepszego do roboty, niż bez odpowiednich narzędzi zresztą szlifować całymi latami przewodywodociągowe osiągając taką precyzję, że współczesne odlewy z betonu są w porównaniu z nimi tandetne?W restaurowanym obecnie budynku znajduje się zbiór kamiennych głów, a ściślej mówiąc zestawnajróżniejszych ras antropologicznych.Są tu oblicza o wargach wąskich i wydatnych, z nosami długimi i wygiętymi,z uszami delikatnymi i niezgrabnymi, o rysach łagodnych bądz ostrych.Na niektórych głowach tkwią dziwnehełmy.Czyżby te wszystkie obce i dziwaczne postacie chciały przekazać nam posłanie, którego my z powoduuporu i uprzedzeń nie chcemy lub nie możemy zrozumieć?Jednym z największych archeologicznych cudów Ameryki Południowej jest monolityczna Brama Słońca" wTiahuanaco olbrzymia, wykuta w jednym bloku skalnym rzezba o wysokości trzech i szerokości czterechmetrów.Ciężar tego dzieła sztuki kamieniarskiej szacuje się na ponad 10 ton.Czterdzieści osiem kwadratowychfigur otacza tam w trzech rzędach postać latającego boga.A co opowiada legenda o tajemniczym mieście Tiahuanaco?Opowiada o złotym statku, który przybył z gwiazd, a w nim przybyła kobieta o imieniu Orjana, aby spełnić misjępramatki Ziemi.Orjana miała tylko cztery palce, połączone błoną.Pramatka Orjana zrodziła 70 dzieci ziemskich, anastępnie z powrotem podążyła do gwiazd.W Tiahuanaco spotykamy rysunki naskalne i posągi istot o czterech palcach.Ich wieku nie można ustalić.%7ładenczłowiek z żadnej znanej nam epoki nie widział Tiahuanaco innego, niż tylko w gruzach.Jaką tajemnicę skrywa przed nami to miasto? Jakie przesłanie z innych światów czeka na rozszyfrowanie naboliwijskim płaskowyżu? Nie ma żadnego przekonywającego wyjaśnienia ani co do początku, ani końca tej kultury,ale oczywiście nie przeszkadza to kilku archeologom utrzymywać śmiało i z pewnością siebie, że ruiny mają trzytysiące lat.Podstawą datacji jest parę nieistotnych figurek glinianych, które w ogóle nie muszą mieć nic wspólnego zepoką monolitów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]