[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inaczej, zmysłowo.Ich języki się spotkały,ale on wycofał się, by po chwili wrócić.Kolejny taniec, kolejna gra, przypływ iodpływ fizycznej rozkoszy, dużo bardziej intymnej niż splot rąk.To było coś nowego i niesłychanie fascynującego.Pragnęła poznać więcej,więcej poczuć.Dziesięć minut pózniej - po dziesięciu absolutnie emocjonujących minutachcałkowitego i zupełnego oddania - opamiętała się.Serce biło jej jak szalone, aleotworzyła oczy i napotkała jego spojrzenie.Polem skierowała wzrok na jegousta.Wąskie, nieco skrzywione i ruchliwe.Cudowne.Przełknęła ślinę.- Muzyka ucichła.- Skoro tak mówisz.Nie pamiętała, kiedy ręce oplotły ją, pomagając zachować równowagę.Znajdowała się w klatce z mięśni ze stali, a mimo to nigdy dotąd nie czuła siętak bezpiecznie i pewnie.Zaczerpnęła powietrza i pocałowała go ponownie - choćby po to, by wryćsobie to uczucie w pamięć.%7łeby go poczuć i nacieszyć się dotykiem twardychmięśni pod warstwą szlachetnego materiału, pieszczotą, jaką był kontakt z jegociałem.Przyciągnął ją do siebie, ale kiedy w końcu oderwała usta, pozwolił jej na to.Spojrzała mu głęboko w oczy.- Możesz mnie postawić na ziemi.- Jesteś pewna, że skończyłaś?Na jego twarzy nie widać było uśmiechu.- Zupełnie - odparła.Posłuchał i opuścił ją na ziemię, z żalem odrywając ręce.- Gratulacje, mignonne.- Ujął jej dłoń, podniósł do ust i pocałował.- Graszuczciwie.- Certainement.- Podniosła brodę, walcząc z zawrotami głowy.- Chybapowinniśmy wracać.Ruszyła w stronę drzwi, zatrzymał ją, łapiąc za ramię.- Nie, nie tędy.Jesteśmy tu zbyt długo.Chodzmy inną drogą; lepiej, żeby matrony nie widziały,jak wracamy.Zawahała się i przechyliła głowę.Dał jej słowo, a ostatnie dziesięć minutpokazało, "że może mu zaufać.Sebastian poprowadził ją przez plątaninę korytarzy; dotarli do sali balowej oddrugiego końca.Zaprowadził ją do madame Thierry, dziwiąc się przez chwilęjej otwartej aprobacie, a potem się oddalił.Niech go diabli, jeśli Helena Rebecce de Stansion oprze się pokusie i nieprzyjmie tego, co chciał jej zaoferować.A jeśli nie zdoła jej przekonać, bynależała tylko do niego.Odpowiednia kara nie przychodziła mu do głowy, ale nie miało to znaczenia.Nie miał zamiaru przegrać tej walki.- Idzie świetnie, wprost doskonale.Plan wuja Fabiena realizuje się sam,oczywiście również dzięki moim staraniom.- Louis zdjął kamizelkę i rzuciłw kierunku Villarda.Służący schylił się, by podnieść ubranie.- Złapał haczyk?- Uważnie jej się przygląda, bez wątpienia.Wygląda na to, że chce jąupolować.Do dzisiejszego wieczora - Louis pomachał ręką - to było ledwiepróżne zainteresowanie.Ale teraz ma swój cel.A ona, jak łowna zwierzyna,zaczęła przed nim uciekać.Pościg się rozpoczął!- Może, jeśli mógłbym zasugerować, powinien pan napisać do wuja?Louis pokiwał ochoczo głową.- Oczywiście, masz rację.Wuj Fabien lubi,kiedy sprawy idą po jego myśli.Trzeba chwytać każdą okazję, by zaskarbićsobie jego sympatię.- Pomachał do Villarda.-Przypomnij mi z samego rana.- Proszę mi wybaczyć moją śmiałość, ale o świcie wyrusza szybka poczta.Gdybyś, panie, napisał jeszcze dzisiaj, monsieur le comte mógłby cieszyć siętą wiadomością dużo wcześniej.Louis usiadł na łóżku i gapił się na służącego.- A obaj wiemy - dodał chłodno Villard - że monsieur le comte lubinajświeższe wiadomości.Louis gapił się nadal.Po chwili skrzywił się i pomachał do służącego.-Przynieś przybory do pisania.Napiszę jeszcze dzisiaj, a ty nadasz list.Villard ukłonił się.- Oczywiście, milordzie.Rozdział 4Następnego ranka Helena chodziła tam i z powrotem po swojej sypialni,roztrząsając wydarzenia poprzedniego wieczora.Zachowanie Sebastiana, którego się zupełnie nie spodziewała.Przypomniała sobie swoje sny.Ciekawe, jakie to byłoby uczucie wodzić palcami po jego nagiej piersi,poczuć siłę stalowych mięśni.Nie, nie i jeszcze raz nie!Obróciła się gwałtownie, szeleszcząc spódnicami.Dlatego mi to zrobił!%7łeby o nim śniła, żeby tęskniła i pragnęła.%7łeby straciła głowę i sama doniego przyszła.Cóż za wyrafinowana taktyka!W zaciszu własnej sypialni musiała przyznać, że ten rodzaj postępowaniamiał duże szanse powodzenia.Już nie.Nie teraz, kiedy go przejrzała.Miała dwadzieścia trzy lata i nie była jużniewiniątkiem.Wiedziała, jakie gry potrafią rozgrywać mężczyzni.Kobietęmożna uwieść na tysiąc sposobów, a monsieur le duc z pewnością znał każdądrogę.Każdą ścieżkę i każdy wybój na drodze!Tym razem się przeliczył.Do jego wyjazdu z Londynu został zaledwie tydzień.Z pewnością uda jej sięutrzymać go na dystans przez te kilka dni.- Mignonne, wypada poświęcić trochę uwagi swojemu partnerowi w tańcu.Helena spojrzała na Sebastiana, szeroko otwierane oczy.- Przyglądałam siętylko biżuterii kilku dam.- Czemu?- Czemu? - Zrobiła kilka kroków, zatoczyła kolo i wróciła do niego, starającsię omijać go wzrokiem.- Ponieważ jest doskonała.- Przy twoim majątku musisz posiadać tony klejnotów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]